27. Beating

14 3 2
                                    

-Harry chodz - upomniała mnie Lily i zaczęła ciągnąc za bluze.

-Lily mam do ciebie wielką prośbę - powiedzialem i zatrzymałem ją, aby spojrzeć jej w oczy. - zanocuj dzis u mnie.

Dziewczyna zaśmiała się, ale gdy zrozumiala, że wcale nie żartowałem, spoważniała.

-jak to? - zapytała zdziwiona.

-poprostu zanocuj u mnie, tylko dziś - uśmiechnąłem się, aby brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.

-Harry, myślę, że to trochę za wcześnie.

-Będę spał na kanapie, obiecuje - przyłożyłem w miejscu, gdzie znajduje się serce, a drugą uniosłem w górę, na znak obietnicy.

-Harry, przykro mi - westchnęła - ale powinnam już wracać.

Cholera. Przeciez ten skurwiel, w każdej chwili moze jej coś zrobić. To był kurwa pieprzony członek gangu z Kanady! Moja Lily mieszka pod jednym dachem z mordercą.

-Kurwa - wymamrotałem pod nosem i próbowałem wymyślić dobry plan, który sprawiłby, że ten cały Justin, czy jak mu tam, nie pojawił się dzis w domu Lily.

***

Odprowadziłem Lily pod same drzwi i nawet nalegałem, żeby zostać z nią przez kilka godzin, ale odmówiła. Gdyby wiedziala z kim mieszka, dawno leżałaby ze mną w moim łóżku.

Wystukałem szybko numer do Louisa i czekalem, aż odbierze.

-co znowu się stało? - zasmial się.

-jest problem - zagryzłem wargę i głośno odetchnąłem - Lily mieszka w domu z członkiem gangu z Kanady.

Przez chwilę słuchałem głośnego kaszlu Louisa, wyglądało na to, że musiał się czymś zakrztusić.

-co kurwa?! - krzyknął nagle, a ja prawie straciłem słuch.

-ciszej - opieprzyłem go i oparłem się o fotel w samochodzie. - ten jej przyjaciel miał kurtke z ich logo. Jestem pewny, że jest członkiem gangu. Co ja mam do cholery robić? Napewno wie kim jestem i będzie chciał jej coś zrobić.

-ciezka sprawa, ale nie możemy tego tak zostawić - stwierdził, a ja przytaknąłem - zajmiemy się nim.

-jak?

-podaj mi jego adres lub namiary, przyjedziemy i go skopiemy - powiedzial, ale ja miałem już inny plan.

-nie, Louis - odparłem - ja to zrobię.

-ale przyjedziemy. Nie możesz być sam, dobrze wiesz, że może być ich tam więcej. - ostrzegł, a ja zdałem sobie sprawę, że mówi prawdę.

Może być tutaj caly gang i jeśli coś mu zrobię, oni mogą mi się odpłacić.

-masz racje - przytaknąłem - przyjedźcie na Kingsway, jestem w aucie i mam na niego widok. Chyba na kogoś czeka, wiec musicie być szybko.

Louis powiedzial, ze będą jak najszybciej się da, a ja zacząłem obmyślac cały plan. W jaki sposób go zabiję, gdzie pochowam zwłoki i co powiem policji. Musiałem go zabić zeby nic nie zrobil Lily. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało.

***

Czekałem kilka minut, gdy nagle zobaczyłem z daleka postacie, zbiżające się w moją stronę. Już z tąd mogłem stwierdzić, że to Louis i reszta, wiec wyszedłem z samochodu i podszedłem bliżej do tego sukinsyna.

-Styles we własnej osobie - zaśmiał się.

-dobranoc - wysyczalem i wymierzyłem mu pierwszy cios prosto w tą zjebaną mordę.

Lekko się zatoczył, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia, wiec pozwoliłem sobie na kolejny, tym razem w nos.

Zacząłem okladać go pięściami z każdej strony, aż w końcu upadł na podłogę i zaczął zwijać się z bólu. Kopnąlem go z całej siły w brzuch, a potem znow moja pięściami spotkała jego twarz.

-spokojnie - usłyszałem glos Louisa, a następnie odciągnął mnie od niego.

Nie obchodziło mnie to co mówi, wiec wyrwalem się z jego uścisku i rzuciłem na Justina. Jego twarz juz nie przypominała jego twarzy, co bardzo mnie cieszyło.

-odsuń się, zabijesz go - warknął Zayn i odepchnął mnie.

Niall i Liam odciągnęli mnie od niego i wepchnęli do auta.

-mu juz wystarczy - poinformował Niall i poklepał mnie po ramieniu.

-wróci do niej - syknąłem - jeśli on coś jej zrobi, to pozabijam was wszystkich, rozumiecie?

***

-Lily-

Była już późna noc, Lucy i Justina nadal nie było. Bardziej bałam się o Lucy, bo nie widziałam jej od kilku dni. Siedzialam skulona na kanapie i oglądałam telewizję, gdy nagle usłyszałam trzask drzwi i głośne kroki. Wystraszylam się ale gdy usłyszałam glos Justina, odrazu do niego pobiegłam.

-Justin! - krzyknęłam, ale gdy go zobaczyłam, dosłownie szczęka opadła mi do samej ziemi.

Wyglądał jakby przejechała go ciężarówka. Jego twarz była tak spuchnieta i zakrwawiona, że nie wyglądał jak on. Ubrania mial porwane i całe we krwi.

-co do cholery ci się stało? - zapytałam i dotknęłam dłońmi jego twarzy.

Chlopak syknął z bólu i oparł się plecami o ścianę.

-pomóż mi - szepnął.

Oplotłam go ramionami i spróbowałam wnieść do łazienki. Niechlujnie usiadł na wannie i co chwilę skarżył się na okropny ból brzucha.

-najpierw opatrzę ci twarz. - poinformowałam i wyjęłam z szafki pudełko z wodą utlenioną, plastrami i bandażami.

Wodą utlenioną odkaziłam rany na jego twarzy, a plastrami je pozaklejałam.

Po obmyciu krwi, nie wyglądało to najgorzej.

-podnieś koszulkę - poprosiłam i odwróciłam się, aby wyjąć z szafki jałową gazę.

Przy okazji wzięłam tez dodatkowe opakowanie, a gdy spowrotem odwróciłam się w jego stronę, zamarłam.

-o mój boże - wyleciało z moich ust, gdy dokładnie przyjżałam się jego odkrytemu torsowi.

Był dosłownie poszarpany. W niektórych miejscach miał obdartą skóre, co wyglądało okropnie. Z głębokich ran skapywała krew, która nie chciala przestać lecieć. Nie widziałam nigdy kogoś, kto mógłby tak wyglądać. Wszystko wskazywało na to, że wdał się w jakąś bójkę lub przejechał go samochód.... Nie, to raczej bójka.

-kto ci to zrobił? - zapytałam i przemyłam wodą utlenioną rany, które ciągnęły się przez cały tors i brzuch.

Nagle Justin zaczął kaszleć. Schylił się w stronę wanny, a z jego gardła powoli zaczynała spływać krew. O cholera, a co jeśli coś w środku mu krwawi? Powinnam zadzwonić na pogotowie.

-Justin zadzwonię po karetkę - powiedzialam i pomogłam mu wykrztusić krew, która zalegała mu w gardle.

-nie - warknął - dam radę.

Powinnam go nie denerwować, wiec poszłam do kuchni i nalałam wody do szklanki, którą potem mu zaniosłam. Po kilku minutach było dobrze, wiec znów wzięłam za opatrywanie ran.

-powiesz mi kto ci to zrobił? - zapytałam.

-Pierdolony Harry Styles - wycedził przez zęby.

Zatkało mnie.

*chcialam bardzo przeprosić, ze wczoraj nie było rozdzialu ale nie byłam wstanie :D***

excitementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz