34. unexpected visit

16 2 0
                                    

Po tym cudownym wieczorze wróciliśmy do domu. Sprzeczalam się z Harrym na temat tego, gdzie mam teraz zamieszkać. Nie bardzo podobal mi się pomysł, żebym została u Harrego, w końcu dopiero dzis zostaliśmy parą.

-jeśli chcesz mogę spać na podłodze - mówi i robi minę zbitego psiaka, a ja nie mam serca, żeby posłac go na zimne panele.

-chodź - wywracam oczami i przesuwam kołdrę, aby Harry mógł się pod nią wślizgnąć.

Zadziornie się uśmiecha i wbiega na łóżko. Kładzie się tuż obok i obejmuje mnie ramionami.

-dobranoc, Lily - szepcze i całuje mnie w czoło.

Uśmiecham się pod nosem i bardziej wtulam w jego tors.

***

-maleńka - jego głos budzi mnie ze snu i mam ochotę go za to zabić.

-co? - jęczę i otwieram oczy, jednak gdy widzę, że stoi nade mną z bukietem róż, odrazu się uśmiecham.

-przepraszam, że cie obudziłem - mówi i podaje mi kwiaty - muszę cie dzis zostawić.

-co? Dlaczego? - pytam i kładę róże na szafkę obok łóżka.

-mam kilka spraw do załatwienia i będę w domu wieczorem, okej?

-ta - mamroczę i wchodzę pod kołdrę.

Słyszę jego głośne westchnięcie i po chwili leży koło mnie.

-hej - szepcze mi do ucha, a mnie przechodzą ciarki - kochanie, wroce tu wieczorem i się tobą zajmę, obiecuję.

Próbuję ukryć uśmiech, który pojawia się na mojej twarzy, ale na marne, bo Harry zauważa go i całuje mnie w usta.

-pocałuj mnie - warczy i łapie mój podbródek w palce.

Spełniam prośbę i wpijam się w jego usta. Nigdy podczas pocałunku nie czułam się tak jak z Harrym. On ma w sobie to coś, przez co nie można przejść obojętnie. Jest zbyt idealny.

-pa - mruczy, gdy odrywa się ode mnie i wychodzi z pokoju.

Wzdycham i sięgam po telefon, który leży na szafce. Harry w końcu kupił mi do niego kartę i mogę kontaktować się ze światem.

Wybieram numer Emmy.

-Halo? - ciepły głos Emmy rozbrzmiewa w moich uszach, a ja uśmiecham się.

-Emma! - krzyczę - jak dawno cie nie słyszałam.

-o mój boże, Lily - piszczy w słuchawkę i słyszę jej cichy śmiech - kochanie, gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?

-tak, ale to naprawdę nie jest rozmowa na telefon. Powiedz mi czy nadal jesteś tam.. gdzie byłaś?

Boje się usłyszeć prawdę, ale na szczęście nie jest tak zła, jak się spodziewałam.

-nie - mówi i czuję, że się usmiecha - Luke postanowił sprzedać burdel.

-a wszystkie dziewczyny, które tam były? - pytam.

-wszystkie są już w domach. Tak się cieszę, Lily.

-Emma, skoro jesteś już w domu, to może spotkamy się? Musimy porozmawiać.

-ach tak - mamrocze - ale wyprowadziłam się.

O nie.

-co? Gdzie?

-jestem w Sheffield - odpowiada, a ja wzdycham.

Cieszę się, że wszystko jest w porządku i na nowo układa sobie życie, ale mysl, ze jest tak daleko, przytłacza mnie.

-rozumiem.

-ale możesz do mnie przyjechać na weekend. Kiedy tylko będziesz chciała.

-jasne - uśmiecham się.

***

Cały dzień spędzam samotnie. Narazie nie znam tutaj nikogo, a do chłopaków nie mam numerów. Oglądam telewizję i jem, by zabić czas.

Wieczorem ktoś puka do drzwi i jestem pewna, że to Harry, wiec ide do przedpokoju i otwieram.

-Hej - Justin szczerzy się, a ja panikuję.

Trzaskam drzwiami i zamykam je na trzy spusty. Dłonie zaczynają mi się trząść, a serce niemal wyskakuje z piersi. Biegnę do salonu po telefon i wybieram numer Harrego, który oczywiście nie odbiera. Cholera. Jeśli on tutaj wejdzie, to po mnie.

Nigdy tak się nie bałam i nie wiem co robić.
Uciekac, zostać, zadzwonić po policję? Nie mogę. Zaczęli by węszyć i mogliby dowiedzieć się o pracy Harrego.

-Lily! - głośny krzyk wierci dziurę w mojej głowie, a ja zaczynam płakać z bezsilności.

Gdzie do cholery jest Harry?!

-otworz, chce pogadać - syczy.

Co to to nie. Nie otworzę mu drzwi za żadne skarby. Będę tu tak siedzieć i czekać aż łaskawie Styles wróci do domu. A jeśli nie wróci? Jesli Justin mu coś zrobił? Nie, napewno nie.

-Lily! - chłopak zaczyna kopać w drzwi, a ja zaczynam się bać.

Lada chwila moze je wyważyć, a ja jestem bezbronna.

-otwieraj te pieprzone drzwi! - krzyczy znowu, a ja sięgam do kuchni po nóż.

Jeśli tu wejdzie, to nie zawaham się go użyć.
Ponownie wybieram numer do Harrego i ponownie  odrzuca mnie sekretarka.

-kurwa - mamroczę i nagle słyszę głośne krzyki.

Podchodzę do drzwi i przysłuchuję się.

-wypierdalaj stąd - warczy Harry.

O boże, on tu jest. Kamień spadł mi z serca. Otwieram drzwi i widzę jak Harry kopie leżącego Justina.

-zostaw go - mówie i ciągne go za rękaw do domu.

-chcialas go wpuścić?! - wrzeszczy i raz zadaje mu cios w brzuch. - jestes nienormalna?

-chodź do domu!

W końcu udaje mi się zaciągnąć go do środka, ale żałuję tego.

-pojebało cie?! - krzyczy i wchodzi do salonu. - wiesz co by było jak by tutaj wszedł?!

Do moich oczu napływają łzy, które szybko wycieram i siadam na schodach.

-nie chcialam - szepczę, ale mnie nie słucha.

-zostawic cie w domu - spluwa - to jak z małym dzieckiem.

Nie mogę tego dłużej słuchać. Wbiegam na górę i zamykam się w sypialni. Niech ten idiota lepiej zejdzie mi z oczu. Biorę dłoń w kwiaty, które dał mi rano i rzucam je na podłogę, a potem podnoszę i ciskam nimi o ścianę. Tak bardzo mnie wkurza. Dlaczego nie może być normalny?! Zaszywam się w łóżku i z płaczem zasypiam.

excitementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz