Rozdział 3 (cz. 2)

57 6 4
                                    

Miał powoli dosyć tego przaśnego przyjęcia. Westchnął ciężko, mrucząc pod nosem przekleństwa. Niech będzie! Jeżeli miał być szczery, to nie było przaśne. Jak zwykle Berenice dopięła swego, organizując wszystko z klasą. To jednak nie zmieniało to faktu, że najchętniej zaszyłby się w swoim gabinecie w oddalonej od sali balowej części nowego hotelu Rossetti, zamiast ustawiać zaręczyny Berenice. Nie wiedział już, jakich argumentów użyć, żeby ją przekonać do zmiany zdania. Może i była silna, niezwykle inteligentna i nie pozwoli sobą rządzić, jednak Federico Ferrara... Ten człowiek zniszczy ją, nim kiedykolwiek pozwoli ciągać się za jaja. Rossetti była twarda, ale nie aż tak, by manipulować Federikiem.

Zerknął na tłum krążący po obszernej sali i od razu wypatrzył Ferrarę. Obejmował władczo Berenice. Granie uległej wychodziło jej coraz lepiej, jednak on potrafił rozpoznać, kiedy czuła się niekomfortowo. Jedynie ledwo dostrzegalne ruchy jej szczupłych palców wskazywały na to, że wolałaby teraz strzelić komuś w łeb, niż udawać przyszłą żonę przewodniczącego Cupoli. Nie było jednak jego zadaniem dokonywanie oceny jej planów. Miał ją chronić. I właśnie to zamierzał zrobić.

Skinął głową w kierunku Valezii, który natychmiast ruszył w jego kierunku, choć jego mina jasno wskazywała, że nie miał na to najmniejszej ochoty. Dom złapał jeszcze po drodze kierownika hotelu, wydając mu odpowiednie polecenia, nim udał się do sąsiadującego z salą pokoju. Podszedł do biblioteczki i sięgnął po oprawioną w skórę książkę. Niewiele umykało jego uwadze, jednak przeczuwał, że tym razem o czymś zapomniał. Przekartkował zapiski, wciąż nie mogąc odnaleźć tego najważniejszego, jaki był mu potrzebny. Nagle natrafił na pustkę.

– Sono cazzi cavoli!* – zaklął siarczyście, z hukiem zatrzaskując książkę.

– Jakie problemy wprawiły cię w tak dobry nastrój?

Domenico przeniósł rozwścieczone spojrzenie na nieproszonego gościa. Wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna z zarostem na twarzy, ubrany w czarny niczym smoła garnitur, stał oparty o framugę. Pomimo wysłanego zaproszenia, Dom nie spodziewał się na balu likwidatora. Cholerna Berenice, każdego dnia żyjąca na krawędzi. Była niczym narkoman, łaknąca coraz to większej dawki niebezpieczeństwa. Dziś najwyraźniej chciała pobrać kolejną działkę. Nie łudził się, na pewno wiedziała, że Francesco zjawi się na dzisiejszym przyjęciu.

– Vozza – przywitał się z nim krótko, Dom. Dostrzegł majaczący się na jego twarzy ironiczny uśmieszek. Domenico nie zamierzał nagle udawać wielkiej przyjaźni z tym człowiekiem, więc zgarnąwszy z biurka uszczuploną książkę i odłożył do zamykanej na klucz szuflady.

– Uwielbiam to budowanie napięcia – sarknął w odpowiedzi Francesco, podchodząc bliżej. Przesunął palcami po grzbietach ksiąg ustawionych na jednej z wielu półek w gabinecie.

– Daruj sobie – rzucił Dom, ponownie odwracając się w kierunku likwidatora. – Co tu robisz?

– Dziwne pytanie, drogi capo – odparł spokojnie, dalej przyglądając się zbiorom, które kolekcjonował Domenico. – Dostałem zaproszenie.

– Nigdy dotąd z niego nie korzystałeś – przypomniał, siadając za biurkiem. Oparł się wygodnie o miękkie obicie fotela, czekając na wyjaśnienie.

– Tym razem jednak, szefowa była bardzo stanowcza, co do mojej obecności tutaj. – Vozzo zajął w końcu miejsce naprzeciwko niego. Rozparł się wygodnie na poduszkach i ze złośliwym uśmieszkiem zapytał: – Coś taki skwaszony? Przecież dziś spełnia się największe marzenie naszej uroczej, aczkolwiek krwiożerczej, głowy rodziny Rossetti. Takiej władzy nie miał jeszcze nikt. Ta kobieta wyznacza nowe trendy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 03, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Regina dei Diamanti - Kobieta, która przejęła mafijny tronWhere stories live. Discover now