Rozdział 1 (cz. 2)

324 43 27
                                    


UWAGA! 

Rozdział stanowczo +18 ;)

Kochani, wybaczcie ten poślizg, ale niestety, praca ma pierwszeństwo, a akurat wtedy gdy mam w planach pisanko, puka do mojego komputera bądź telefonu szefostwo i... Takie życie. :P
Ale... udało się w końcu, choć po nocy, ale jest! 

Z góry sorka za ewentualne błędy. Kiedyś na bank poprawię. :P Jeżeli jednak macie siłę i czas, to jeśli znajdziecie jakiś zgryz, dajcie znać. Nie obrażę się, a bardzo mnie wspomoże. :D 

A teraz...

Miłego czytanka. :*

***

Tę część dedykuję Meg Adams, która mnie natchnęła do napisania pewnych fragmentów. :D

***


Kiedy poczuł drobną dłoń Berenice, niezauważalnie drgnął. Ta kobieta tak na niego działała zawsze, odkąd pochował swoją ukochaną żonę. Nie dawała za wygraną, aż w końcu, kilka miesięcy temu, dopięła swego. Trafił do jej sypialni i choćby sami święci mieli go skazać na potępienie, nie żałował ani jednej chwili spędzonej w jej łóżku. Drażniła go, nic nie robiąc sobie z tego, że nie byli sami. Uwielbiała grę na krawędzi, co nieodmiennie go podniecało. Mając jednak na uwadze to, co zamierzał dziś podczas zebrania powiedzieć, nie mógł pozwolić swojej kochance na zabawę, jaką właśnie rozpoczęła. Chwycił więc jej nadgarstek, powstrzymując przed dogodzeniem mu w sali pełnej mafijnych przywódców. Berenice uśmiechnęła się złowieszczo. Wiedział doskonale, że ten gest będzie go drogo kosztował, jednakże zabrała swoje zwinne palce z jego obolałego penisa. Nie miał nawet możliwości poprawienia spodni bez zwrócenia na ten fakt ogólnej uwagi. Wziąwszy zatem głęboki oddech, skierował swoje mroczne spojrzenie kolejna na każdego z zebranych. Dostrzegł, że kilkoro z nich wzdrygnęło się. W duchu uśmiechnął się z zadowoleniem, lecz na zewnątrz nie dał po sobie nic poznać. Jego twarz stanowiła nieodgadnioną maskę. W końcu pochylił się ku nim, opierając złączone dłonie na blacie.

– Doskonale zdaję sobie sprawię, zresztą jak wszyscy tu obecni, że nie oczyściliśmy do końca naszych rodzin ze zdrajców – zaczął stonowanym głosem.

– To jednak nie usprawiedliwia jatki, jaką urządziłeś na rodzinie Giovanni — zagrzmiał Paolo Locarni, przerywając mu od razu. Uwielbiał zgrywać dobrego samarytanina, choć sam miał na sumieniu nie jedno życie. Interesujące, że akurat w tej sprawie tak się burzył — pomyślał Federico, przypatrując się Paolo z uwagą, choć jego spojrzenie pozostało twarde niczym stal. Potrafił przywdziać maskę obojętności, kiedy tego potrzebował. I na Boga, ta umiejętność niejednokrotnie uratowała mu życie! Locarni, pomimo swojego usposobienia, nigdy tak twardo nie oponował, gdy sprzątali zdrajców ze swojej drogi.

– Zdrajcom nie należy się współczucie. Powinieneś o tym pamiętać, jak każdy z nas – zaznaczył, patrząc w oczy Paolo, który po dłuższej chwili przegrał ten pojedynek, przenosząc spojrzenie na stół. Zacisnął dłonie leżące na blacie w pięści.

– Ty zaś, Federico, nie zapominaj dzięki komu znalazłeś się na szczycie. – Ten głos działał mu wyjątkowo na nerwy. Stary, lecz nadal niezwykle niebezpieczny, Massimo Milani do dziś nie wybaczył mu zamachu, który doprowadził do objęcia przywództwa w Cupoli właśnie przez Ferrarę.

– Nawet bym nie śmiał – zakpił, na co Massimo zmrużył oczy, lecz nie odezwał się więcej. – Jeżeli nikt więcej nie ma dziś ochoty mi przerywać, przejdźmy do rzeczy. Z ostatniego przemytu zniknęły dwa kontenery przewożące broń do Egiptu.

Regina dei Diamanti - Kobieta, która przejęła mafijny tronWhere stories live. Discover now