[10]

1.2K 121 95
                                    

𝐃𝐀𝐘 4

— 𝐭𝐡𝐨𝐮𝐠𝐡𝐭𝐬 —

— Idziemy na zakupy! — oznajmił wesoło Syriusz, zrywając się ze swojego łóżka, tak szybko, że Remus podskoczył lekko wystraszony, a z rąk wypadła mu książka.

— Skąd taki nagły pomysł?

— Brakuje mi ubrań.

— Brakuje Ci ubrań? Kiedy ty byłeś ostatnio na zakupach?

— Dwa tygodnie temu.

— I co z tymi ubraniami, które kupiłeś?

— Są w szafie.

— To po co ci nowe?

— Szczerze, nie wiem, ale kocham chodzić na zakupy.

— Możemy jutro pójść na zakupy. Dziś możemy zostać w domu. Zresztą jest już siedemnasta, a chciałbym porozmawiać z tobą — ostatnie zdanie Lupin wypowiedział nieśmiało.

Zamknął książkę, położył ją chwilowo na półkę nocną Blacka i usiadł po turecku na łożku. Spojrzał zmartwionymi oczami na Syriusza, a on wiedział już czego chce szatyn.

— O czym chciałeś ze mną rozmawiać? Wątpię w to, żeby były jakieś tak bardzo ważne tematy do omówienia ze mną, że aż przeszkadzają w pójściu na zakupy.

— Chciałem porozmawiać z tobą o tym Jamesie. Wczoraj urwałeś szybko temat. Ja ci się wygadałem. Teraz pora na ciebie. Poznajmy się lepiej. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tobie.

Syriusz usiadł cały spięty na łożku obok Remusa. Biorąc pod uwagę to, że Lupin Siedział trochę dalej od końca łóżka, a Black usiadł przy poduszkach, byli blisko siebie. Jednakże czarnowłosemu to nie przeszkadzało. Poczuł jak jego policzki robią się gorące kiedy Remus przez przypadek, podczas poprawiania się, musnął kolanem jego kolano.

- I czemu się idioto rumienisz? - zapytał się sam siebie w myślach. - przecież Remus to zwykły...

No właśnie. Jaki zwykły? Kim był? Kim zwykłym? Remus zdecydowanie nie zasługiwał na miano zwykłego przyjaciela. Idealnie odzwierciedlał idealnego przyjaciela, wyciągniętego prosto ze snów Blacka. Rumienił się na każdy najmniejszy ruch Syriusza, kiedy on podchodził do niego. Podczas rozmawiania słodko gestykulował dłońmi, a jego styl... Zbyt bardzo do niego pasował. Puchate lokowane włosy, były piękne, a od samego chłopaka zawsze unosił się zapach czekolady i powietrza po deszczu. Oczy zawsze patrzyły z pewnym strachem, a jednocześnie z ciekawością. Blizna na jego szyji dodawała mu uroku, tak samo jak delikatne piegi na twarzy zielonookiego, które trudno było dostrzec, ale jednak Syriusz je zobaczył i mógł przysiąc, że byłby wstanie DLA Remusa, je policzyć. Kiedy wyszli na deskorolki, kiedy wiatr targał jego włosami, wyglądał cudnie. I ten jego słodki głos, przypominający głos anioła. Syriusz mógł go słychać godzinami, a on by mu się nigdy nie znudził. Potrafił słuchać Remusa całym dniami i mimo zmęczenia, które czasem zbyt bardzo do niego przychodziło, dalej by z nim rozmawiał, nawet na te błahe tematy, tylko poto, żeby zobaczyć gestykulowanie Remusa i usłyszeć jego głos i śmiech.

I wtedy pewna myśl dotarła do mózgu Syriusza. W końcu do niego dotarła i oświeciła jego zaćmiony umysł, wypełniając każdy jego milimetr, tak, że nie potrafił myśleć o niczym innym. Słowa wypowiedziane przez niego przy tym jak szedł otworzyć pierwszego dnia Remusowi, zostały wyrzucone do kosza i całkowicie o nich zapomniał. W głowie plątała mu się myśl, a przed oczami ciągle widział obraz śmiejącego się Remusa, z jego słabego żartu i jego własnej głupoty.

𝐅𝐫𝐨𝐦 𝐭𝐡𝐞 𝐟𝐢𝐫𝐬𝐭 𝐜𝐫𝐲 𝐮𝐧𝐭𝐢𝐥 𝐝𝐞𝐚𝐭𝐡 | 𝐰𝐨𝐥𝐟𝐬𝐭𝐚𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz