Nowa rzeczywistość

1.3K 69 1
                                    

Jane
Siedzieliśmy w salonie na naszym piętrzę rozmawiając o głupotach. Connor postawił warunek, że jeśli chce z nim zostać "sama" to tylko u nas. On na tych kilka minut poszedł do kuchni po jedzenie i picie. Założę się że nasłuchuje każdego szmeru dochodzącego z tego pokoju.
- Wiesz, jednego nie rozumiem, jak to się stało że zjawił się nagle facet a ty po kilku dniach rzuciłaś pracę i wyprowadziłaś się? Nie zrozum mnie źle, wyglądasz na szczęśliwą, ale zawsze byłaś wolnym duchem. Nawet zastanawialiśmy się czy twoja decyzja nie wynika z tego że jesteś w ciąży.- Powiedział lekko się czerwieniąc, wiem że nie miał nic złego na myśli.
- Nie jestem, jeszcze trochę z tym poczekamy. Tak wyszło, zakochałam się i posłuchałam serca.- Skłamałam, było mi z tym źle, ale musiałam.- A ty? Znalazłeś jakąś dziewczynę?
- Niestety, nie trafiła mnie taka strzała Amora.
- Niestety? Nie chciał byś takiej.
- Dlaczego nie? Przynajmniej od początku wiedziałaś.- Uśmiechnęłam się lekko przypominając sobie ten początek, każde z nas walczyło próbując postawić na swoim. Potem dzięki więzi poczułam bezpieczeństwo, oraz dzięki faktowi że mój mate zamienia się w dwumetrową bestie. Do tej pory nie rozumiem co mnie w tym uspokaja.
- A co w pracy?- Zmieniłam temat żeby nie dopytywał o mój związek, prędzej czy później pogubiła bym się w kłamstwach.
- Mamy nowego mechanika, projekty robi fajne, ale mam ochotę ukręcić mu głowę za bycie dupkiem.
- Aż tak?
- Spóźnia się, jest wul....- przerwał przysuwając się do mnie.- Co to?!- Pociągnął za materiał mojej koszulki odsłaniając resztę oznaczenia. Skrzywił się widząc ślad na mojej skórze.- Ugryzł cię pies?
- Tak, to był wypadek, sąsiedzi mają wilczaka czechosłowackiego... długa historia.- Kolejne kłamstwo.
- Musiało strasznie boleć- przejechał kciukiem po bliźnie.
- Nie wgryzł się mocno, chciał tylko zaznaczyć teren.- Do salonu weszła Sara, Viktoria i Nora. Nie sądziłam że mate pości moją przyjaciółkę samą, ostatnio wszędzie byli razem. Przedstawiłam ich sobie.- Gdzie chłopaki?
- Trent i Derek pomagają Connorowi, a Sam jest jeszcze w pracy. Twój facet zaprosił nas na dziewiętnastą więc trochę nie byliśmy przygotowani.- Powiedziała Nora i podeszła do barku zrobić nam drinki. Dlatego Connor kazał nam tu przyjechać.
- Wódka z sokiem?- Potaknęłyśmy na zgodę.- A dla ciebie?- Spytała mojego przyjaciela.
- Piwo, wieczorem muszę prowadzić.
- Jak pierwszy dzień?- Postawiła przed nami alkohol.
- Leniwy, ale jutro będzie dwóch klientów więc trochę popracuje.- Dołączyli do nas partnerzy, nalali dla siebie alkohol i usiedli przy swoich matę. Trent podał Norze szklankę z sokiem pomarańczowym. Alfa położył tace na stole, otoczył mnie ramieniem przyciągając lekko do siebie. Zrobiło się trochę drętwo, większości tematów nie mogliśmy poruszać przy Olim.- Wezmę motocykl, chce go wyczyścić w wolnym czasie.- Powiedziałam przerywając ciszę.
- Dobrze, chłopcy pojadą autem za tobą.
- Jak się sprawuje tych dwóch narwańców?- Spytał żartobliwie Derek.
- Są spokojni i pomocni, ale mają za długie języki. Jeszcze się dotrzemy.- Brat Alfy chciał coś dodać ale gdy otworzył buzię z korytarza doszło do nas dudnienie wojskowych butów. Potem drzwi się otworzyły i stanął w nich Sam.
- Al...- przerwał widząc Oliego, trochę się zmieszał- Connor jesteś potrzebny na dole. Alek się trochę pośpieszył.
Mój mate zerwał się z Derekiem z kanapy i razem z Samem wyszli bez słowa. Z naszej grupy tylko Sara nie wyglądała na zdziwioną.
Connor
Wybiegliśmy na zewnątrz, potem wystarczyło podążać za krzykiem i warczeniem. Wokół chłopaka zebrało się kilka osób, pilnowali żeby nie zrobił głupoty. Alek chodził nerwowo w kółko, był wściekły i zdezorientowany. Skóra błyszczała mu od potu, oddychał nierówno. Zaczął się zmieniać, co chwila zginał się czując ból. Walczył z tym co się z nim teraz działo. W końcu upadł na kolana ze zmęczenia, ukucnąłem przy nim.
- Skup się na tym czego chce twój wilk.
- Chce rozszarpać was wszystkich- syknął patrząc na mnie czarnymi oczami. Złapałem jego kark i warknąłem ostrzegawczo. Skulił się skamląc, a potem wziął głęboki, spokojny oddech.
- Skup się, czego tak naprawdę chce?
- Chce się zmienić... ale ja już nie mam siły.
- Spokojnie, dasz radę pozwól mu na to.- Spojrzał na mnie błagalnie.- Nie walcz z nim bo i tak tego nie zatrzymasz i nie bój się, jeżeli zacznie szaleć, będziemy z wami, nie damy mu zrobić żadnej głupoty.- Powtarzaliśmy mu to od kilku miesięcy, ale pamiętam jak to boli za pierwszym razem, miał prawo spanikować. Kości zaczęły mu się łamać i przesuwać pod skórą, wił się na ziemi przez chwilę. Szarpnął się ostatni raz stając przed nami jako wielki brązowy wilk. Rozejrzał się wokół nie rozumiejąc nowej sytuacji. Teraz był wyższy, silniejszy, szybszy, warczał gniewnie puki nie spojrzał na mnie. Schylił łeb z szacunkiem wyczuwając swojego Alfę. Czekałem aż chłopak przejmie kontrolę nad wilkiem, w końcu przestał się nerwowo poruszać.
- Daj mu się wybiegać, zmęczonego łatwiej kontrolować.- Nie musiałem dwa razy powtarzać, pognał w stronę lasu i zniknął między drzewami.- Pilnujcie go, w razie problemów przyjdźcie po nas.- Wydałem polecenie strażnikom którzy podążyli za nim.
- Nie spodziewałem się takich rozmiarów po tak szczupłym chłopaku.- Powiedział Derek gdy ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Ja też nie, jest prawie tak wielki jak bety. Co z dziewczyną?- Zwróciłem się z pytaniem do Sama.
- Dobrze, myślę że nie zrobi nam takiej niespodzianki jak on i przemieni się w dzień pełni.- Tak było lepiej, księżyc pomagał w przemianie. Prawie wszystkie odbywały się gdy tylko stawał się dobrze widoczny. W tym roku zmienią się po raz pierwszy jeszcze dwie osoby ale dopiero za kilka miesięcy. Na razie ich zapach nie wyostrzał się. Doszliśmy na piętro, zobaczyłem moją mate i jej przyjaciela, szli w ciszy w stronę schodów.
- Odprowadzę Oliego do wyjścia.- Powiedziała mijając mnie, uśmiechnęła się uroczo. Poza domem jest mnóstwo strażników, będzie bezpieczna. Tak próbowałem uspokoić mojego wilka któremu się to nie spodobało.
Jane
Zamknęłam wejściowe drzwi a chłopak wyciągnął w moją stronę fajki. Nigdy nie widziałam go palącego, może niedawno zaczął albo robił to okazjonalnie. Wzięłam jedną fajkę razem z zapalniczką, pierwszy buch nieprzyjemnie podrażnił mi gardło, drugi był już normalny.
- Ile osób pogryzł ten pies?- Zrobił cudzysłów palcami przy ostatnim słowie. Spojrzał mi w oczy sprawdzając moją reakcję. Już wcześniej zauważyłam że obserwuje dziewczyny, ich oznaczenia były kawałkami odsłonięte.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Sara i Nora też mają blizny w tym miejscu, pewnie identyczne jak twoja. W co ty się wpakowałaś?- Kurwa
- W nic... to nic złego.
- Więc co?
- Daj temu spokój
- Znasz mnie i tak się dowiem, mogła byś mi to ułatwić- zgasił peta i poszedł do motocykla bez pożegnania. Chciałam pójść za nim ale miałam w głowie pustkę, a może nie chciałam znów go okłamywać. Poza tym niczego się nie dowie, przecież nie wyskoczy mu w google odpowiedź na zapytanie co oznacza blizna na obojczyku. Szkoda że to spotkanie tak się skończyło, naprawdę go lubię, mam z nim wiele dobrych wspomnień. Raczej już mnie nie odwiedzi, ale to lepiej, mógłby zobaczyć coś po czym by go nie wypuścili. Wróciłam do środka. Ode chciało mi się imprezy która była na górze.
- Będziemy musieli go obserwować- podskoczyłam słysząc Connora, przestraszył mnie- na wypadek gdyby interesował się tym za bardzo.- Był skryty w mroku korytarza i wszystko słyszał.
- Czyli? Nie dam go skrzywdzić.
- Wyśle moich ludzi żeby mieli na niego oko, lepiej dla niego żeby to zostawił.

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now