Motocykl

1.7K 85 2
                                    

Jane
Nałożyłam nam jedzenie i nalałam soku. Mój cały dobytek był teraz w terenówce mężczyzny który rościł sobie do mnie prawo. Dobrze że przynajmniej moje myśli zostały moje. Usiadł przy stole i podał mi, a jakże, mój telefon. Ja go wyprowadzam z równowagi, a swojego zachowania nie widzi.
- Zadzwoń do rodziców.
- Skąd się wzięła twoja dobroduszność?- Spytałam zirytowana słysząc kolejny rozkaz.
- Obiecałem im- zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Napisałem że zadzwonisz rano.- Kliknęłam ikonkę SMS, widząc to wciągnął mnie na swoje kolana, to mu dawało poczucie kontroli. Na górze listy była mama i Nora. Obie konwersacje były z wczorajszego wieczoru. Jak on kurwa śmiał? Wie co znaczy prywatność? Zresztą czego ja wymagam? Pan i władca musi mieć nad wszystkim kontrolę.
- To były wiadomości do mnie.- Syknęłam pokazując mu ekran.
- Zachowuj się tak dalej to następnym razem nawet ich nie zobaczysz.- Miałam go dość, wiedziałam że się przymknie gdy wybiorę numer. Zrobiłam to, przyłożyłam telefon do ucha.- Głośnik- warknął, gdy olałam co mówi wyrwał mi go i sam włączył. Jako wilkołak nie powinien mieć super słuchu? Jego rodzicielka coś przecież wspominała o wyczulonych zmysłach. Chciałam mu odpysknąć ale usłyszałam głos mamy.
- Cześć córuś, miałaś zadzwonić rano- spiorunowałam go wzrokiem.
- Cześć mamo, byłam trochę zabiegana.
- Wiesz że się martwię przez ten twój motor.- Motocykl! Poprawiłam ją w myślach.- Dobrze się już czujesz?
- Tak, ale w ten weekend nie możemy przyjechać. Mam straszne zaległości w pracy.- Wymyśliłam kłamstwo na poczekaniu zanim zaczęła zadawać pytania.
- Dobrze, rozumiem, ale w następny macie przyjechać, nie przyjmę odmowy.
- Dobrze mamo, trzymajcie się.
- Ty też skarbie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, oddałam mu telefon. Próbowałam zejść z jego kolan ale mi nie pozwolił. Pocałował mnie w policzek. Chciał tym załagodzić sytuacje między nami? Myśli że pieszczota załatwi sprawę? Wyrwałam się i wróciłam na swoje miejsce. Oczy mu pociemniały, ale nie nabrały jeszcze czarnego koloru, chociaż to pewnie kwestia czasu. Pieprzyć go, pieprzyć więź i resztę tego bagna.
Connor
Miałem coraz mniej cierpliwości do jej humorków. To że nie podoba jej się ta sytuacja nie oznacza że może się obrażać jak małe dziecko. Zjedliśmy w ciszy, chciałem być już w domu, a przed nami czterogodzinna droga.
- Musimy wziąć mój motocykl- powiedziała zamykając za nami drzwi wejściowe.
- Mam w nagrodę za twoją ucieczkę iść ci na rękę?
- Nie zostawię go...- Zaczęła mówić podniesionym głosem.
- Wyśle po niego chłopaków.- Warknąłem.
- Nikt poza mną nie będzie go prowadzić!
- Przyjadą z przyczepą!- Krzyknąłem gdy dojechaliśmy na parter. Spuściła wzrok na ziemię, widziałem jak zaciska szczękę.
- Zapłacisz mi jeśli go zarysują!
- Grozisz mi?- Złapałem ją za ramie i warknąłem do ucha. Nie odpowiedziała.- Będziemy mieli ciekawy wieczór.- Szepnąłem jej do ucha i o tworzyłem drzwi od auta.
- Muszę odebrać część do niego.- Dodała cicho.
- Z twojej pracy?- Przypomniałem sobie jej rozmowę z tym całym Olim.
- Tak
- Zadzwoń że zaraz przyjedzie po nią twój znajomy.
- Powinnam załatwić swoje zwolnienie, muszą szukać kogoś na moje miejsce.
- Mam cię do nich puścić?- Naprawdę miała mnie za idiotę?
- Przecież nie ucieknę- a to coś nowego.
- Dlaczego?
- Bo masz mojego brata.
                                 ***
Stałem obok zaparkowanego samochodu, nie podobał mi się pomysł żeby tam poszła sama ale przecież nie może w nieskończoność mówić że jest u rodziców. Ostrzegłem ją że usłyszę każdy szept. Dwóch mężczyzn przyglądało mi się, nie kryli się z tym, szeptali między sobą.
- Myślisz że to jej chłopak?- Spytał młodszy, wyglądał na osiemnaście lat.
- Nie wiem, nie mówiła mi.
- Może zaliczyła wpadkę?
- Wątpię że o to chodzi, pracowała by do puki brzuch nie wycierał by lakieru, znasz ją.- Uśmiechnął się słysząc ten komentarz, zastanawiałem się czy to jest jej przyjaciel.
Nie słuchałem dalej przeniosłem swoją koncentrację na wnętrze budynku. Właśnie przywitała się z szefem, wcisnęła mu że musi pojechać do domu rodzinnego, dlatego się zwalnia. On zaczął pytać czy może pomóc, czy na pewno chce zrezygnować. Moja mate potwierdziła słabo i pożegnała się z nim. Zobaczyłem łzy w jej oczach gdy wychodziła przez drzwi garażowe. Przytuliła starszego mężczyznę, krew się we mnie zagotowała. Dotykał ją inny samiec, za jej zgodą, nawet gorzej, to ona wyszła z inicjatywą.
~ Rozszarp go!
~ Mam lepszy pomysł, taki za który nas nie znienawidzi.
- Dasz mi mój tłumik? Nie widziałam go na półce.
- Rozpakowałem żeby sprawdzić czy nie uszkodzili w transporcie. Jest piękny, musisz mi wysłać zdjęcie gdy go zamontujesz.- Zachichotała, kocham ten dźwięk. Zniknęli w środku.- Kim jest ten facet?
- To mój... on... to skomplikowane.
- Wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem, jesteś kochany.
On nie wiedział że ich słyszę, ona była tego świadoma a mimo to mówiła do niego czule. Myślała że może ze mną pogrywać?
Jane
Nie pamiętam drogi powrotnej, zasnęłam chyba po trzydziestu minutach, a obudziłam się gdy mnie niósł na górę. Byłam zmęczona całym tym dniem.
- Śpiąca królewna się obudziła.
- Tak, możesz mnie postawić.
Spojrzałam mu w oczy gdy mnie odstawił na pół pietrze, były złote. Nie wiedziałam co to oznacza, ale raczej nic dobrego. Wciągnęłam mocno powietrze i zrobiłam krok w tył. Zmarszczył brwi widząc moją reakcję, to trochę złagodziło zimny wyraz jego twarzy.
- Twoje tęczówki...
- Jak wilk się wścieka są czarne, gdy ja to robię, złote.- Miał taki pusty, wyprany z emocji głos.- Tym razem kara cię nie minie. Idź do sypialni.
Nie chciałam go dodatkowo denerwować więc wykonałam polecenie. Zamknęłam za sobą drzwi i nasłuchiwałam co się dzieje na korytarzu. Nie rozumiałam słów ale rozpoznałam głos Connora i jego brata. Po chwili ten pierwszy wszedł z kartonem, potem z korytarza przyniósł kolejne trzy.
- Jednego brakuje- powiedziałam gdy zamknął za sobą drzwi.
- Mój wilk kazał mi zabić tamtego chłopaka, a ciebie zerżnąć. Całą drogę powrotną szarpał się we mnie. To bolało, więc ciebie też zaboli.- Przeraził mnie, pobiegłam w stronę łazienki ale złapał mnie przed drzwiami. Rzucił na łóżko i przekręcił żebym leżała na brzuchu. Usiadł na moich udach.- Masz szczęście że preferuje inny rodzaj kary.- Włożył rękę pod moje biodra i rozpiął guzik szortów. Podniósł się ze mnie tylko po to by je ściągnąć razem z majtkami. Wiedziałam co zrobi i że go nie powstrzymam. Czekałam na pierwszy cios, ale zamiast tego masował moje pośladki. Miałam nadzieję że moja bierność na to co robi trochę złagodzi karę.- Najpierw odrzuciłaś moją pieszczotę, potem groziłaś mi, ale przypieczętowałaś swój los gdy przytuliłaś tamtego mężczyznę.- Jego kciuki otarł się o moje wejście, szarpnęłam się czując tam dotyk. Odwróciłam głowę żeby na niego spojrzeć, miał na twarzy lekki uśmiech. Wymierzył cios patrząc mi prosto w oczy. Syknęłam i poczułam łzy na policzkach. Znów mnie uderzył, tym razem w drugi pośladek.
- Przepraszam- wyjąkałam tracąc kontrolę nad głosem.
- Za co?- Droczył się ze mną, dobrze wiedział. Znów uderzył nie słysząc odpowiedzi.
- To tylko przyjaciel.- Dostałam dwa następne razy.
- Ostrzegałem cię, że masz się nie zbliżać do samców. Czego nie zrozumiałaś?- Znów mnie uderzył.- Wolała byś się z nim pieprzyć? O to chodzi? Dlatego mi odmawiasz nawet pocałunku?
- On by mnie nie uderzył.- Wiedziałam  że te słowa były błędem jeszcze zanim je wypowiedziałam. Ból rozszedł się po moim tyłku gdy jego dłoń siódmy raz zderzyła się z moją skórą.
- Ja też bym tego nie zrobił, gdybyś nie łamała pieprzonych zasad, nie uciekała i nie była taka oziębła!- Warknął i zadał kolejny cios.

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now