Anabell

1.1K 62 16
                                    

Jane
Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Prowadził skupiając się tylko na tym co miał przed sobą, na zmianę zaciskając szczękę i dłonie na kierownicy. Miał czarne oczy, obaj się wkurwili. Przez kilka minut zastanawiałam się jak zacząć rozmowę z nim, musimy to sobie wyjaśnić. To nie jest decyzja którą można podjąć w pięć sekund, tak jak on to zrobił. Przestałam go obserwować i skupiłam się na widoku za oknem, ulżyło mi gdy zobaczyłam tabliczkę z nazwą naszego miasteczka, jeszcze kilka kilometrów i będę w domu. Od dawna nie chciałam tak bardzo uciec z pomieszczenia w którym on był. Zerknęłam na niego ale postawa jego ciała się nie zmieniła. Pewnie będziemy się kłócić cały tydzień, taki nasz powrót do początku. Prychnęłam na tą myśl, o dziwno skupił na mnie swoja uwagę, na parę sekund. Zaparkował przed domem głównym, ja skierowałam się do drzwi wejściowych, a on zamienił się w wilka i pognał w stronę lasu. No to chyba tyle jeśli chodzi o rozmowę. Pozbierałam jego podarte ubrania i wrzuciłam je do kosza na śmieci. Telefon komórkowy zostawiłam mu na szafce nocnej. Położyłam się spać, miałam nadzieje że zmęczenie zwali mnie z nóg, dosłownie. Niestety sen nie przychodził, zamiast tego przekręcałam się z boku na bok. Nie dobrze mi się robiło od natłoku myśli. Po jakimś czasie się poddałam, dobrze że przez następne dwa dni nie muszę wstawać rano. Poszłam do kuchni po trochę kalorii, usiadłam na leżaku z kubkiem kakao, ciepły koc chronił mnie przed zimnym powietrzem. Usłyszałam otwierane drzwi od sypialni, wszedł do niej, zabrał ubrania i wyszedł, mimo że było już ciemno. Może to i lepiej? Niech ochłonie przed rozmową. Dopiłam resztę, może teraz uda mi się zasnąć.
Podziałało na trochę, obudził mnie dopiero hałas spadającej lampki, ale metalowa konstrukcja chyba przetrwała upadek. Pijany Connor nie mógł zmieścić się między łóżkiem a ścianom. Super. Zdjął wszystkie ubrania zanim wsunął się pod koc, przytulił się do mnie.
- Co ja takiego zrobiłem? Czemu los mnie nienawidzi?- Szeptał do mnie smutno, pachniał whisky i kwiatami.- Byłem surowym, ale sprawiedliwym Alfą.- Wtulił twarz w zgięcie mojej szyi zaciągając się moim zapachem.- Spełniłaś moje dwa największe marzenia- pocałował mój policzek.- Dlaczego siebie chcesz mi odebrać?- Chciałam mu odpowiedzieć, ale zanim zdążyłam się odezwać to usłyszałam jego ciche pochrapywanie. Przekręciłam się delikatnie w jego ramionach żeby leżeć do niego bokiem. Wyglądał uroczo, gdy położył dłoń na moim brzuchu, przez chwilę miałam wrażenie jakby tego dnia w ogóle nie było. Jakby był złym snem z którego właśnie się obudziłam i znów jest normalnie. Praktycznie od początku ciąży tak ze mną spał. Teraz zabrał ją po kilku sekundach jakby to miejsce go parzyło. Leżałam myśląc o tym co mam zrobić, ale skoro doszliśmy do porozumienia ze sprawą złotej pełni to teraz też się dogadamy. Prawda?
Tydzień później
Codziennie wracając do domu widziałam się z lekarzem watahy. Robił mi badania twierdząc że wyniki są im potrzebne by mogli nam nakreślić pełen obraz sytuacji. Optymistycznie zakładał że będą rozmawiać z nami, ale na razie byłam tylko ja. Connor szedł na górę po odebraniu mnie z pracy nie oglądając się za siebie. Wracał wieczorem do sypialni i kładł się na swojej połowie tak by mnie nie dotykał. Kurwa brakowało mi jego bliskości. Czułam że jestem sama będąc otoczona przez ludzi. Jeszcze mu nie mówiłam ale postanowiłam pojechać do rodziców na cztery dni. Odwołałam już wszystkich klientów do środy. Niezależnie od wyników potrzebowałam odpoczynku psychicznego. Miałam już spakowaną torbę, musze tylko przetrwać rozmowę z lekarzami. Widok mojego mate stojącego przed gabinetem zabiegowym zaskoczył mnie. Patrzył mi w oczy zranionym wzrokiem, tak samo jak przez ostatni tydzień. Wyjątkami były chwile gdy żeśmy się kłócili, teraz nie miałam na to czasu. Przeszłam obok niego i weszłam do środka, Alfa też wszedł, pewnie wkurwiony bo wilkołaki momentalnie się spięły.
- Witaj Luno, Alfo.- Powiedzieli prawie równo.
- Cześć, miło cię poznać.- Wyciągnęłam rękę w jej stronę, odpowiedziała mi uściskiem.
- Nawzajem Luno.
- Możemy przejść do omówienia wyników?- Warknął mój mate, usiadłam skupiając się lekarzach.
- Oczywiście Alfo- powiedziała grzecznie nie zwracając uwagi na jego zachowanie.- Luna jest zdrową i młodą kobietą. Są prawidłowe, nie licząc morfologii. Wynik jest trochę za niska ale na razie wystarczy dieta i powinien wrócić do prawidłowego przedziału.- Przeniosła wzrok na mnie.- Co nie oznacza że cała ciąża będzie szła bez problemowi. Musimy się szykować na ciężkie miesiące, to dopiero początek. Jesteś pewna że chcesz podjąć ryzyko i je zatrzymać?
- Tak- odpowiedziałam bez wahania. Oni nie wiedzą jak będzie wyglądać ciąża, ja też nie, ale bez walki ich nie oddam.
- Dobrze, rozpiszemy dietę, zaplanujemy schemat badań, jeśli wyniki będą się pogarszać będziemy mogli od razu interweniować. Zostało jeszcze siedemnaście tygodni, ale myślę że przed moim wyjazdem powinnyśmy omówić kwestie porodu.- Mówiła spokojnym tonem.
- Super, jak długo zostajesz?
- Do weekendu.
- Może być środa wieczór?
- Oczywiście Luno.
- Dobrze, jesteśmy umówione.- Podałam jej dłoń na pożegnanie, uścisnęła ją. Jeśli teraz wyjadę zdążę dojechać przed kolacja.
Zabrałam z garderoby spakowaną torbę i zeszłam na parter. Postanowiłam zabrać terenówkę Connora, zazwyczaj i tak jeździł z bratem. Zdążyłam tylko wycofać z podjazdu, wkurwiony Alfa stanął przed maską auta. Mina mu zrzedła gdy zobaczył małą torbę podróżną obok mnie.  Wrzuciłam luz i zaciągnęłam ręczny, mój mate podszedł do drzwi. Otworzył je niepewnie.
- Gdzie jedziesz?- Spytał szeptem opierając się o dach, patrzył na mnie z góry próbując przybrać neutralną minę. Wiem co sobie pomyślał. Chciałam do niego zadzwonić gdy będę w drodze, wolałam nie widzieć jego zranionej miny.
- Jadę do rodziców, wrócę w środę wieczorem.- Przykucnął obok mnie, jego lewa dłoń wylądowała na moim udzie.
- Mogę jechać z tobą? Spakuje się w pięć minut.
- Nie, chce pomyśleć, odpocząć, poinformować rodziców, wszystko sobie poukładać.- Mówiłam to patrząc nad jego głową.- Tobie też się to przyda.- Przeniósł palce na rąbek mojej koszulki, na tyle miał odwagę.
- Przepraszam że tak zareagowałem.- Wierzyłam że jest mu przykro, ale nie z powodu jego zachowania, tylko konsekwencji tego zachowania.
- Muszę już jechać, chce dotrzeć przed nocą.
- Dobrze kochanie.- Pocałował mnie w usta przyciskając mocno swoje. Pierwsza pieszczota od dawna. Odsunął się i cicho zamknął moje drzwi. Kurwa. Ciężko było mi odjechać, ale musiałam to dla siebie zrobić.
Dojechałam przed osiemnastą, widziałam światło palące się w kuchni. Mama pewnie gotowała coś dobrego. Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do drzwi. Słyszałam jak tata krzyknął otworze, poprawiłam torbę na ramieniu.
- Cześć cu...- zauważył mój brzuch, szeroko otworzył oczy.
- Cześć tatusiu- odpowiedziałam i minęłam go w wejściu.
- Jesteś sama?- Spytał marszcząc brwi.
- Tak, Connor nie mógł przyjechać- skłamałam.- Cześć mamo- powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Cześć
- Robisz zapiekankę ziemniaczaną? Pięknie pachnie.- Odpowiedziała mi cisza.- Tak, jestem w ciąży, za siedemnaście tygodni zobaczycie troje swoich wnuków.
- A co na to twój chłopak?- Zapytała podejrzliwie.
- Ucieszył się, przyjechał by ze mną ale nie mógł zostawić pracy.
- Kochanie zaniesiesz jej torbę do sypialni? Nie powinna dźwigać.
- Pewnie- odebrał ja ode mnie i wyszedł.
- Jestem twoją matką, widzę że coś jest nie tak. Zerwaliście?
- Nie, ale pokłóciliśmy się i musiałam od niego odpocząć.
- Wkurzył się o ciąże?- Zaczęła kroić zapiekankę żeby zająć czymś ręce.
- Nie... Lekarze powiedzieli że to ciąża podwyższonego ryzyka. Pokłóciliśmy się o kontynuowanie jej, on chciał ją zakończyć, a ja nie.
- Boi się o ciebie.- Nie sądziłam że powie o nim coś pozytywnego.- Proszę- podała mi talerz.- Potrzebujecie dużo kalorii.- Zachichotałam.
- Dzięki.- Wyjęłam z kieszeni telefon gdy zawibrował. Na ekranie wyświetlało mi się powiadomienie o nowej wiadomości. Kliknęłam ikonkę.
Od Connor:
Dojechałaś bez problemu?
Do Connor:
Tak, zaraz idę spać.
Od Connor:
Dobranoc kochanie
Do Connor:
Dobranoc
Może ta kilku dniowa rozłąka dobrze nam zrobi. W ciągu kilku ostatnich godzin okazał mi więcej czułości niż w ciągu minionego tygodnia. To było dołujące. 

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now