Ulga Wśród Rozpaczy

79 5 2
                                    

-Jesteś gotowy Malfoy?

Hermiona jeszcze raz poprawiła sobie pelerynę na ramionach i zmierzyła chłopaka na przeciwko zdenerwowanym spojrzeniem. Już na samą myśl o tym wypadzie dostawała gęsiej skórki od wielu dni, a właśnie przyszedł moment kiedy miał się on odbyć. Właściwie od kiedy tylko Dracon wymyślił sposób w jaki będzie w stanie dostać się do Malfoy Manor i porozmawiać z matką już wiedzieli, że nie będzie mógł zrobić tego sam. Wymóg wzięcia ze sobą peleryny niewidki postawił przed nim oraz Złotym Trio jasne ultimatum. Chłopak musiał wziąć ze sobą kogoś, kto będzie czuwał w pogotowiu, gdyby coś złego miało się stać, bądź chociażby stać na czatach, kiedy on będzie rozmawiał z matką. Nie mówiąc już o tym, że gdy tylko Moody dowiedział się o pomyśle, wystąpił ze zdecydowanym sprzeciwem, by były śmierciożerca teleportował się na swoje stare tereny sam. Może nie znał dokładnej lokalizacji siedziby Zakonu Feniksa, ale wciąż pozostawał na tyle zorientowany w ich tajemnicach, by narażenie się na jego zdradę było po prostu głupie. 

Od początku wiadome było, że żaden z dorosłych mężczyzn nie może brać w tym udziału ze względu na wzrost, co jednoznacznie wykluczało również Rona. Tonks, która pozostawała właściwie jedną z nielicznych chętnych do tego zadania wszyscy wykluczyli ze względu na fakt, iż nie wiadome było jaki stosunek ma do niej Narcyza. Harry, tak żarliwie zgłaszający się do misji również nie przedstawił na tyle mocnego argumentu, by zniwelować ten, że jeśli coś mu się stanie, wszyscy będą skończeni a cała ich rewolucyjka podupadnie na znaczeniu. Wobec tego na polu bitwy o miejsce pozostały tylko Hermiona oraz Ginny, lecz tu wybór przyszedł z niespodziewanej strony. Będący w pomieszczeniu obrad Draco zabrał głos po raz pierwszy od początku posiedzenia i wygłosił kilka sensownych argumentów wspierających fakt iż to kręconowłosa była lepszym wyborem. Samo to iż pracowali już razem pod peleryną dawało temu pomysłowi przewagę, a fakt, że mimo starań Ginny, wciąż znała więcej czarno i staromagicznych zaklęć, oraz znacznie częściej rozmawiała ze śmierciożercą przypieczętował jej los. 

Nie mogła powiedzieć, by się tego nie spodziewała, jednak sama perspektywa powrotu do miejsca gdzie nabawiła się koszmarnej blizny na przedramieniu przerażała ją do szpiku kości. Mimowolnie jeszcze mocniej naciągnęła rękaw swetra aż za nadgarstki. Znamię do końca życia będzie przypominać jej już tylko o tym miejscu, a we wspomnieniach zawsze już będzie mieć obrzydliwie zadowoloną z siebie Bellatrix, rzeźbiącą nożem w jej przedramieniu. Mimo faktu iż zdawała sobie sprawę, że wśród tłumu z pewnością stał Malfoy, Zabini oraz Nott, nie mogła ich sobie przypomnieć, co zdecydowanie pomogło jej w nawiązaniu z nimi porozumienia. Wiedząc kim się stali, nie potrafiła mieć do nich żalu, że nic nie zrobili. Czas wojny to czas myślenia o sobie, a w tamtym momencie nie mogła zaprzeczyć, że prawdopodobnie skończyłoby się to śmiercią interweniującego.

-Gotowy, a ty?-spięty głos Dracona, wytrącił ją z rozmyślań. 

Poprawiła małą, przerzuconą przez ramię torbę, w której schowane miała dwa eliksiry wielosokowe, oraz małe kapsułki z cyjankiem, które w tajemnicy dostała od wyjątkowo zestresowanego tego dnia doktora Stanleya. Tabletki ciążyły jej bardziej niż można by przypuszczać, lecz pokiwała powoli głową. Po kilku minutach wysłuchiwania od wszystkich, by uważali, weszli do pokoju chłopaka, by stamtąd teleportować się na terytorium Voldemorta. Blondyn westchnął głęboko i rozejrzał się po pokoju, by upewnić się, że niczego nie zapomnieli, po czym przybliżył się do Gryfonki i wszedł pod pelerynę. 

-Damy radę Granger.

-Mam wielką nadzieję Malfoy.

Następnie blondyn delikatnie złapał ją za ramię i aportował ich z cichym trzaskiem. 

Dramione-WojnaWhere stories live. Discover now