Wróg

259 12 4
                                    

 Trójka zmęczonych i obolałych nastolatków bez żadnego uprzedzenia teleportowała się w sam środek kuchni pani Weasley. Kobieta, która w ciągu ostatnich lat, zdołała już się przyzwyczaić do czarodziejów nagle wyskakujących w samym środku jej domu, nie wyglądała jednak na ani trochę zaskoczoną. Odrywając się na moment od garnków, szybko uściskała przybyłych i upewniła się, że nic im nie jest, po czym używając magii, rozlała herbatę do trzech kubków. 

-Nie spóźniliście się , reszta zbierze się za jakąś godzinę.- poinformowała ich, wyjmując świeże ciasteczka z piekarnika.

Jej syn kiwnął głową i uważając na niedawno ranną, lewą rękę, zdjął ciemny płaszcz. Jak na niecałe 19 lat, prezentował się zdecydowanie starzej i poważniej. Jego przydługie, rude włosy opadały już za uszy, a nieustanny wyraz zmartwienia na twarzy, dodawał kilka lat do faktycznego wieku chłopaka. Trudno jednak było mu się dziwić. Po  6 tygodniach skakania po lasach i przeciskania się przez tunele dla skrzatów, każdy byłby zmęczony. 

Jego towarzysze również nie prezentowali się najlepiej. Harry wydawał się zapomnieć o ścinaniu włosów znacznie wcześniej od niego , a zgarbiona sylwetka jawnie wskazywała na nieustający ból pleców. Zrezygnowany, oparł się o blat stołu i potarł kark, wytrzepując liście zza kołnierza. Mama jego najlepszego przyjaciela nie musiała nawet pytać o przebieg ich wyprawy. Znów nic nie znaleźli i znów, mimo godzin spędzonych na podwędzaniu książek z Wielkiej Biblioteki Hogwartu, nie mieli żadnych nowych informacji. Mimo iście beznadziejnej sytuacji, Harry miał jednak cichą nadzieję, że reszcie Zakonu poszło nieco lepiej. 

Minęło kilka wyjątkowo długich i cichych minut, zanim Hermiona, jako pierwsza, wyrwała się z otępienia. Bez słowa podeszła do mamy swojego niedoszłego chłopaka i chwyciła za garnek z polewą czekoladową, aby pomóc jej udekorować ciasteczka. Jej burza loków podskakiwała z każdym ruchem, a ona sama wydawała się nie przejmować gałązkami i liśćmi wplątanymi we włosy. Mimo wyraźnego zmęczenia, dziewczyna nie mogła po prostu siedzieć i nic nie robić. Bardzo frustrował ją fakt, iż mimo tylu przeczytanych tomów i nieprzespanych nocy, nie zdołała znaleźć ani jednej przydatnej informacji, poza kilkoma stronami na temat głuchowka czerwonego i jego wielkim potencjale w magomedycynie. Pani Weasley nie raz mówiła, że gdy tylko wracają z nieudanej misji, brunetka garnie się do pomocy jak nikt inny. Jedyna dziewczyna w Złotym Trio miała bowiem wielką potrzebę bycia kimś ważnym. Kimś, bez kogo pomocy byłoby reszcie na prawdę ciężko. Każda nieudana wyprawa wpędzała ją w głęboki dół emocjonalny z powodu tylu, jej zdaniem, zmarnowanych na niczym dni. 

Kiedy skończyła z przysmakami, usłyszała cichy trzask ,towarzyszący aportacji. Nie musiała długo czekać, aż rude włosy migną jej przed twarzą, a ich drobna posiadaczka weźmie całą ich trójkę w objęcia.

-Tak się cieszę, że was widzę.- dziewczyna niemal wrzasnęła im do uszu.

-My tak samo Ginny.- odparła Hermiona i z uśmiechem na ustach popatrzyła jak siostra Rona całuje Harry'ego.

-Chyba nie poszło wam najlepiej, prawda?-uniosła brew, patrząc badawczo na każdego z nas. Kiedy utwierdziła się w swojej racji, machnęła szybko ręką.- Nie przejmujcie się, następnym razem coś znajdziecie.

To zdanie stało się niejako ich mottem. Z każdym smutnym powrotem i kolejną porażką, to właśnie ta rudowłosa istota, starała się podtrzymać ich na duchu i dodać nadziei. Sama miała jej tak wielkie pokłady, że Hermiona często zastanawiała się, jak to w ogóle możliwe, by tyle pozytywnych myśli mieściło się w tak małej osobie. Zawsze uważała się za realistkę, na równi z Harry'm. Podczas gdy oni z reguły zgadzali się w osądach, rodzeństwo Weasley'ów było różne w każdym spektrum. Ginny tryskała optymizmem nawet w sytuacjach, kiedy było to po prostu nieadekwatne. Natomiast Ron, jak często żartowali z jego braćmi, potrafił jednym słowem sprawić, że miało się ochotę rzucić z pobliskiego krawężnika. Był to też jeden z powodów, dla których nie wyszło im z Hermioną. Wystarczyła wieloletnia przyjaźń i jeden pocałunek, by oboje stwierdzili, że prędzej się wzajemnie pozabijają niż wspólnie ułożą sobie życie. 

Dramione-WojnaWhere stories live. Discover now