Rozdział 2

350 49 6
                                    

– Jesteś pewien? – zapytał Harvey.

Słuchał uważnie, co do powiedzenia miał Saburo Takemura. Był jego dobrym przyjacielem i partnerem w sprawach biznesowych. Tych legalnych, ale także tych nielegalnych. Dzisiaj dowiedział się, że Dirty Dayna chciała wbić nie tylko nóż w jego plecy, ale również pozostałym rządzącym rodzinom i sprzymierzyć się z naszym wspólnym wrogiem. Zacisnął mocniej zęby, gdy poczuł złość. Cenił lojalność, lecz Dayna wolała obrócić się przeciwko jemu. Nie był pewien, co teraz zrobić, gdyż nigdy nie musiał się obawiać takiej sytuacji.

– Jestem – odpowiedział Saburo z mocnym, japońskim akcentem. – Ludzie Kinga byli wyraźnie zadowoleni, że dołączy do nich ta dziwka.

Odwrócił się przodem do przyjaciela, który popijał koktajl zrobiony z wódki, waniliowego likieru, pochodzącego z Japonii i różnych soków. Nie znał dokładnego składu, to działka Péreza i to właściwie on specjalnie sporządził ten trunek dla Saburo.

Takemura był nieco niższy, z czarnymi włosami, związanymi w wysoki kok. Oczy miał jasne, szare, mocno kontrastujące z czarnymi, równymi brwiami. Nos miał prosty, a usta wąskie, pokryte tygodniowym zarostem. Jego cechą rozpoznawczą zdecydowanie była długa i szpetna blizna pod lewym okiem. Kiedyś pracował jako ochroniarz Kinga, lecz po wypadku zdecydował się nie ryzykować i przeszedł do biznesu. Okazało się, że miał talent. Harvey był z niego zadowolony, chociaż na początku mu w ogóle nie ufał.

– Dayna zapewne już się zdecydowała – warknął. Nie potrafił kontrolować nad złością, którą poczuł. – Nie warto z nią rozmawiać.

– Więc co chcesz zrobić? – zapytał Saburo, opierając się biurko i krzyżując ręce na piersi. – Wiesz, że twoje szanse znikną, gdy Dayna i King się połączą?

Zacisnął pięści, próbując opanować wściekłość. Spojrzał na przyjaciela, niemalże błagającym spojrzeniem.

– Musisz mi powiedzieć, kim jest King – syknął przez zęby.

Takemura nie zaskoczyła jego prośba, wydawał się nawet czekać na dzień, w którym Harvey zapyta go o tożsamość wroga. Od początku ich znajomości wiedział, dla kogo pracował, ale nigdy nie był wścibski. Wolał, aby to Saburo sam od siebie powiedział coś o Kingu, lecz sprawy nieco się zmieniły. Teraz to on musiał się dowiedzieć, kim była ta osoba bez twarzy.

– Wiesz, że nie mogę, prawda? – Uniósł czarną, idealną brew, upijając kolejny łyk swojego koktajlu. – King nasłałby na mnie płatnego mordercę, jeżeli ujawniłby tożsamość króla.

Prychnął, kręcąc głową.

– Taki król, który nawet nie ma jaj, żeby się pokazać!

Moja wściekłość sięgała zenitu. Nie chciał stracić swojej szansy, aby podbić tron, na którym siedział King. Był świadomy, że gdy Dayna i King połączą siły, również Bellucci na tym ucierpi. Nie wiedziałby, co wtedy zrobić, bo właściwie znał tylko biznes z hazardem oraz handel bronią. Gdyby stracił Bellucci, zapewne wylądowałby na ulicy. Przepełniał go strach, gdy o tym myślał. Nie mógł pozwolić Daynie połączyć siły z Kingiem.

– W swoim czasie się pokaże – odezwał się Saburo z pewnością w głosie. – Ale teraz musimy uratować Bellucci.

Zaczął nerwowo chodzić po biurze, intensywnie myśląc nad rozwiązaniem tego problemu. Widział dwie opcje, jednak żadna tak naprawdę mi się nie podobała. Pierwsza to znalezienie Kinga na własną rękę i przekonanie go, że to ja on był lepszym wyborem, a nie Dayna. Zdobycie zaufanie Kinga nie byłoby łatwe, ale po owinięciu go wokół małego palca, Harvey mógłby go zdradzić. Drugie to znalezienie sojusznika wśród pozostałych rodzin, który byłby gotów walczyć ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi. Żadna mu się nie podobała, gdyż w obu musiałby oddać udziały w Bellucci nieznajomemu. Czy to naprawdę jedyne rozwiązanie?

Taniec z Diabłem: Ucieczka z popiołówWhere stories live. Discover now