Rozdział 4

271 37 4
                                    

Pierwszy raz od dłuższego czasu wyszedł z kasyna. Nie pamiętał, nawet kiedy ostatni raz był w domu. Cieszył się więc świeżym powietrzem, odgłosami klaksonów samochodów, rozmów ludzi... Wolnością. Rzadko kiedy udawało mi się wyrwać z biura lub kasyna, które otwarte było przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu. Ojciec powtarzał, aby zatrudnił menadżera, lecz nie chciał mieszać kogoś obcego do biznesu. Byłoby mu ciężej ukrywać nielegalny handel, odbywający się raz na jakiś czas.

Ruszył wzdłuż ulicy, chcąc rozprostować nogi. Szedł przed siebie, nie zwracając uwagi na telefon, wibrujący w kieszeni marynarki.

Nie dzisiaj, pomyślał.

Tego wieczoru chciał zapomnieć o Bellucci choćby na chwilę. Przez moment zastanawiał się, dokąd się udać. Do klubu? Baru? Domu? W jego głowie pojawiła się jedna myśl: Dayna. Miał ochotę iść do niej i wykłócać się o decyzję przez nią zawartą, może nawet wybić z jej głowy pomysł, aby dołączyła do Kinga.

Bez większego zastanowienia odwrócił się, spoglądając na Jerry'ego, który za nim szedł. Polecił mu, aby poszedł po samochód. Wiedział, że podjął złą decyzję. Takemura zapewne nie pochwaliłby jego wyboru, wręcz odradzałby mu kontakt z Dirty Dayną. Ale Harvey musiał z nią porozmawiać, po prostu musiał. Chciał wiedzieć, dlaczego wbiła mu nóż w plecy i sprzymierzyła się z wrogiem. Jakkolwiek próbował ją bronić, fakty pokazywały, że Dayna to fałszywa suka i powinien się z tym pogodzić.

Jerry niecałe dziesięć minut później podjechał czarną limuzyną marki Mercedes. Samochód był elegancją samą w sobie, przepełniony luksusem. Wsiadł pośpiesznie na tył auta, zapinając pasy. Poprosił Jerry'ego, aby pojechał do SixtyNine, lecz Jego ochroniarz zawahał się na moment.

– Jest pan pewien, panie Martinelli? – zapytał.

Uniósł brew, jakby oczekiwał, że Jerry powie, iż tylko żartował. Nic takiego się nie wydarzyło.

– Jakbym nie był, kurwa, pewien, to bym nie rozkazał, abyś mnie tam zawiózł! – warknął.

Jerry nie odpowiedział, po prostu posłusznie włączył się do ruchu drogowego.

Harvey rozluźnił się nieco, czując, jaki spięty był przez ostatnie godziny. Przydałby się masaż, pomyślał, chwytając za ramię. Westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że tak szybko nie będzie mógł sobie pozwolić na tę małą przyjemność. Czekało na niego mnóstwo pracy w Bellucci, a jakby tego było mało, to ojciec napisał mu wiadomość, że przyjdzie razem z matką w weekend.

Zmarszczył brwi w zastanowieniu. Kiedy wypadał weekend? Totalnie zdezorientowany spojrzał na wyświetlacz telefonu. Był piątek.

– Kurwa mać! – Przeklął głośno.

Kątem oka zaobserwował, jak Jerry podskoczył, przestraszony jego nagłym wybuchem. Wychwycił wzrok brązowych tęczówek w lusterku wstecznym.

– Wszystko w porządku, szefie? – zapytał beznamiętnie.

Nie dał po sobie poznać, że go przestraszył. Wrócił do tego obojętnego wyrazu twarzy, chcąc pokazać, że potrafił być twardy. Harvey prychnął pod nosem.

– Przestaniesz zadawać głupie pytania? – rzucił zdenerwowany.

Jerry ponownie spojrzał na jezdnię, a brunet skupił się na komórce. Takemura dzwonił trzy razy, ale postanowił załatwić to później lub dopiero jutro. Za to zaskoczyła go wiadomość od dziewczyny Carlosa. Skąd miała jego numer? Niepewnie wszedł na czat, po czym przeleciał wzrokiem po tekście. Najpierw mu podziękowała, zaraz potem zwyzywała, a na koniec ponownie dziękowała. Pokręcił głową, wzdychając. Nigdy nie zrozumiem kobiet, pomyślał.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Taniec z Diabłem: Ucieczka z popiołówWhere stories live. Discover now