11.

1K 57 2
                                    

- No chodź.- zaśmiał się Marcus ciągnąc brunetkę do stodoły.
- Przestań. Nie chcę.- mówiła jedenastolatka czując, że chłopak jest od jej silny.- Przestań!- jęknęła, gdy ten podniósł ją do góry, by nie stawiała oporu.  Następnie oparł ją o ścianę szopy i złapał za ręce, widząc, że się szarpie.- Powiem o tym mamie!
- Komu? Jakiej mamie? Ty nie masz mamy.- zaśmiał się, a jego dłoń spoczęła na policzku dziewczynki. Ta zaczęła się wiercić strącając jego rękę z twarzy.
- Będę krzyczeć.- powiedziała z płaczem.
- A krzycz. I tak nikt cię nie usłyszy. Jesteś tylko małą sierotką.- stwierdził starszy od niej chłopak, który złapał ją w pasie i rzucił na siano.

Rose otworzyła nagle oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Jej serce waliło, a oddech był bardzo szybki. Rozejrzała się po pokoju, w którym po chwili rozpoznała swój nowy dom, swoje Zielone Wzgórze. Odetchnęła głęboko. To był tylko sen. Nie. To nie był tylko sen. To było coś więcej. Wspomnienie, które ta chciała wyrzucić ze swojej pamięci. Zsunęła nogi z łóżka i podeszła do okna, za którym malował się krajobraz Avonlea o poranku. Było koło ósmej rano, więc ta nie śpieszyła się do Blythe'ów. Uklęknęła na podłodze okrywając się przy tym kocem, po czym otworzyła okno, a w jej delikatną skórę twarzy uderzył mróz. Czym jest mróz dla królowej zimy, pomyślała dziewczynka. Położyła swoją głowę na parapet i zamknęła oczy wdychając chłodne powietrze. Nie przejmowała się, że zmarznie. Chciała oczyścić umysł po ciężkiej nocy.
Klęczała tak kilka minut, aż chłód zaczął zamrażać jej policzki, mokre od płaczu. Zamknęła więc okno, ubrała swoją dzienną sukienkę i zeszła na dół.
- Nie śpisz już?- spytała zdziwiona Valentina, która kończyła przygotowywać śniadanie.- Wczoraj wróciłaś późno, więc myślałam, że trochę sobie pośpisz.
- O dziesiątej jestem umówiona z Gilbertem.- wyjaśniła beznamiętnie dziewczynka biorąc kawałek babki.
- Coś się stało?- spytała kobieta, widząc dziwne zachowanie córki. Rose szybko sobie uświadomiła, że zachowuje się inaczej, więc uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, po prostu słabo spałam.- odpowiedziała milej.
- Rozumiem. Mogłaś przełożyć spotkanie z Gilbertem.
- I tak jestem mu wdzięczna, że chce mi pomóc. Najwyżej jak wrócę jeszcze się zdrzemnę.
- Spanie w dzień jest niezdrowe.
- Więc jakoś przeżyje ten dzień.- stwierdziła dziewczynka i żeby zabić czas, pomogła przy robieniu śniadania. Przed dziesiątą zabrała swoje książki i ruszyła w stronę domu Gilberta, do którego drogę znała już na pamięć. Zapukała do drzwi, po czym wypuściła z ust dymek pary. Mróz trzymał bardzo mocno, a spędzanie na zewnątrz dłużej niż godzina mogło skończyć się chorobą. Gdy drzwi się otworzyły, Rose uśmiechnęła się łagodnie.
- Hej.- przywitał się z dziewczyną Gilbert. On również wypuść z ust pare.- Zapraszam, jest...strasznie zimno.- stwierdził, a ta otrzepała buty z dodatkowej warstwy śniegu i weszła do środka, gdzie szybko udało jej się ogrzać.- Cieszę się, że nie pomyliłem twojego płaszcza.- rzucił żartem chłopak, nawiązując do liściku w kieszeni dziewczyny. Rose w odpowiedzi się zaśmiała, a następnie zdjęła swój płaszcz i zawiesiła go na wieszaku.
- Cieszę się, że pamiętałam drogę, bo mogłabym zamarznąć w tym mrozie.- stwierdziła pocierając ręce.
- Ja również. Musiałbym szukać cię po lesie.- zaśmiał się chłopak, na co i Rose nie kryła rozbawienia.- Zaraz się ogrzejesz. Napijesz się herbaty?
- Chętnie.- odpowiedziała, a gdy Gilbert zajął się szykowaniem napoju, Rose podeszła do kominka by ogrzać przy nim dłonie. Wtedy dostrzegła ma stole książki pana Philipsa, których obecność bardzo zaskoczyła dziewczynę.- Po co ci książki pana Philipsa?- spytała, a chłopak spojrzał szybko w stronę stołu.
- Ania mi je przyniosła.
- Chcesz jeszcze lepiej się uczyć?- zdziwiła się Rose.
- Raczej iść dalej z materiałem. Od poniedziałku nie będę chodzić do szkoły.- stwierdził smutniejąc.- Jestem potrzebny w domu.
- Cóż...- zaczęła Rose chcąc jakoś rozweselić chłopaka.- Przynajmniej będziesz mieć więcej czasu, żeby przebić Anię w nauce.- na te słowa Gilbert posłał jej uśmiech.
- Fakt, choć nie wiem skąd wzięła się nasza rywalizacja.- stwierdził kładąc na stole kubki z gorącą herbatą.- Dlaczego właściwie Ania ci nie pomaga w nauce? Przecież się przyjaźnicie.
- Nie ma czasu. Pani Cuthbert narzuciła jej sporo obowiązków jako karę.
- Karę?- zdziwił się chłopak.
- Tak, ja i Diana też miałyśmy swoje szlabany.- wyjaśniła biorąc łyk herbaty.
- Za co?- dociekał Blythe, na co ta się zaśmiała.
- Nie uwierzysz mi.
- Aż tak źle?- spytał wykrzywiając brwi.
- Byłyśmy z Dianą u Ani, ale zamiast soku malinowego, ta podała nam wino porzeczkowe.
- Wino?
- Mówiłam, że nie uwierzysz.- rzuciła Rose, na co ten się zaśmiał.- Weźmy się za lekcję.
- Jasne.- przytaknął, otwierając książki. Rose zrobiła to samo, jednak z jej podręcznika wyleciała kartka, która wylądowała na podłodze. Gilbert bez zawahania podniósł papier zerkając przy tym na treść pracy pisemnej.- To twoja praca?
- Tak...- odpowiedziała zdenerwowana, gdy ten czytał treść pracy.
- Niezła.- stwierdził szczerze.- Dlaczego napisałaś, że główna bohaterka jest realistką? Ja bym stwierdził, że to totalna introwertyczka zamknięta tylko na kawałek swojego świata.
- Nie wiem, po prostu tak napisałam.- rzuciła, ale Gilbert patrzył na Rose nieodgadnionym wzrokiem, więc ta postanowiła odpowiedzieć, tym razem szczerze.- Myślę, że nie tyle jest zamknięta na swój mały świat, co po prostu widząc coś, postrzega to takim, jakim jest.
- Ale jest samotniczką.
- Może jest tylko skryta w sobie, a to nie to samo.
- Lubi być sama.- rzucił wzruszając ramionami. Rose zmrużyła oczy i zastanowiła się nad jego słowami.
- Faktycznie. Lubi. Ludzie skrzywdzili ją na tyle, że woli ufać tylko sobie.
- A jeśli komuś zaufa?
- To się nigdy nie stanie.
- A jeśli?- naciskał. Wtedy Rose złapała swój sznureczek pocierając go palcami.
- To pewnie znów się zawiedzie.- odpowiedziała, co sprawiło, że Gilbert spuścił wzrok na pracę i oddał ją dziewczynie. Ta schowała kartkę z zadaniem do książki, po czym spojrzała na chłopaka.- Od czego zaczynamy?
- Może od matematyki. Widziałem, że nie jesteś w niej najlepsza.
- Mam braki.
- Więc...może zacznijmy od dzielenia, a potem przejdziemy do wzorów na pola i obwody figur. To dosyć skomplikowane, ale po kilku zdaniach powinnaś to zrozumieć.- zaczął wyciągając kawałek kartki oraz pióro, którym zaczął pisać odpowiednie działania. Rose słuchała go z uwagą, jakby nagle jej umysł się oświecił. Faktycznie, Gilbert miał dar uczenia. Dziewczyna pomyślała, że byłby dobrym nauczycielem. Oczywiście opatrzność miała już dla niego wytoczoną ścieżkę, ale w pewnym sensie ten został nauczycielem. I nie tylko nim. Stał się też przyjacielem, z czego Rose przez dłuższy czas nie zdawała sobie sprawy.




Wybaczcie że tak późno, bo miał wpaść wcześniej, ale strasznie ciężko napisać dialog między w sumie obcymi sobie trzynastolatkami, żeby nie było
cringe'u xd mam nadzieję, że nie było dziwnie, a miło i słodko 😂 co do wstępu to proszę, zapamiętajcie ten wątek, bo będzie się jeszcze wiele razy pojawiać w dalszej przyszłości 🤨

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz