33.

889 53 13
                                    

Dzwony kościoła biły, dając znak o nadchodzącej uroczystości ślubnej Prissy Andrews i Teddy Philipsa. Wszyscy stali już w kościele oczekując wejścia panny młodej. Rose stała obok swoich rodziców i Anii w swojej fioletowej sukience, która dostała od bliskich. Jej włosy były związane w luźnego warkocza, a pojedyncze kosmyki włosów opadały na jej nieskazitelną twarz. Wyglądała niczym anioł, który zstąpił na ziemię, by uwieńczyć swym pięknem parafianów i gości weselnych.
Nagle rozbrzmiała muzyka, a wszyscy obrócili się w stronę drzwi, skąd weszła Prissy prowadzona przez swojego ojca. Miała piękną białą suknię ślubną, a na głowie welon. Wyglądała niczym śnieżynka, która nie stopiła się wraz z nadejściem wiosny. Rose stwierdziła, że nie wygląda tak pięknie, jak sądziła wcześniej. Pierwszy raz widziała pannę młodą, a Ania bez przerwy zachwycała jej suknią, welonem, butami i bukietem. Wszystko białe i niewinne. Jednak w mniemaniu Rose wyglądała ona odpowiednio, ale nigdy na jej miejscu nie pozwoliła by zawinąć się w biel. Suknia i welon mogłyby być udekorowane różem, bądź błękitem tak, by nie odstraszała, a zachęcała do spojrzenia na nią. Gdy Prissy przeszła obok Rose ku ołtarzowi, wzrok brunetki spotkał się ze spojrzeniem Gilberta, który stał dokładnie naprzeciwko rzędu, w którym siedziała rodzina Murphy'ch. Brunet przeanalizował jej niebiański wygląd, po czym uśmiechnął się szczerze. Rose chciała odwzajemnić uśmiech, jednak szybko wróciła do rzeczywistości. Jest przyjaciółką Ruby. Obróciła się więc przodem do ołtarza, próbując ignorować dalsze spojrzenia chłopaka. Była najbardziej pechową dziewczyną w jej mniemaniu. Ale przecież to tylko chłopak, a ona nie chce wychodzić za mąż. Nie mniej ciągnęło ją do Blythe'a, czego nie umiała wyjaśnić. Ania by umiała. Gdyby czuła to, co Rose, stwierdziłaby, ze są z Gilberta pokrewnymi duszami. To właśnie łączyło tą dwójkę. Pokrewne duszę, które wciąż się spotykały.
Pan Andrews odprowadził córkę pod ołtarz, po czym ucałował ją w policzek i stanął przy swojej żonie. Teddy Philips podniósł welon narzeczonej, odsłaniając jej bladą twarz. Obydwoje mieli wątpliwości, jednak on chciał wziąć ją za żonę, wyjechać z Avonlea i żyć jak każdy. A Prissy? Rozejrzała się po gościach widocznie zagubiona.
- Prissy?- spytał ją szeptem narzeczony. Dziewczyna spojrzała na swoją matkę, która jeszcze wczoraj mówiła, że ta miała się uczyć. Liczyła, że skończy studia nim wyjdzie za mąż. Takie było też pragnienie blondynki.- Prissy?- powtórzył mężczyzna, a z rąk dziewczyny wypadł bukiet kwiatów. Uniosła ona suknie i wybiegła z kościoła. Ania spojrzała pytająco na Rose, a gdy Diana, Ruby i Janka pobiegły za nią, te do nich dołączyły, zostawiając gości w oszołomieniu. Goniły ją przez zaśnieżoną polane, aż biała panna upadła prosto w biły puch. To było jej miejsce. Nie w kolorowym kościele, a na białym puchu, gdzie czuła się wolna.
- Prissy?- spytały ją dziewczyny, na co ta podniosła głowę i zaczęła się śmiać. Początkowo te nie wiedziały jak zareagować, jednak radość starszej Andrew udzieliła się też im. Okrążyły ją, łapiąc się za ręce, a Prissy zaczęła się kręcić i radować, że wciąż jest panną. Dziewczęta zaczęły obsypywać się śniegiem. Żadna nie myślała o tym, co zaszło. Były wolne i szczęśliwe.

Pan Philips wyjechał tak jak planował przed ślubem. Z kolei Prissy postanowiła skończyć rok i zdać egzaminy. Wszystko się ułożyło. Pozostała jeszcze jedna, niewyjaśniona kwestia. Kto teraz będzie uczyć w szkole? Zagadka miała się rozwiać w ciągu niecałego tygodnia. Rose tak jak sobie przyrzekła nie zbliżała się do Blythe, chyba że z konieczności. Nie smuciła się tym faktem, bo cała grupa żyła tematem nowej nauczycieli. Już od rana rozmowy toczyły się tylko w tym guście, a Rose liczyła, że będzie ona bardziej pedagogiczna niż pan Philips.
- Zrobię z tego lisa czapkę.- odezwał się Billy, który trzymał w ręce broń.
- Jakiego lisa?- odezwała się niespodziewanie Ania, której powaga zdziwiła Rose.
- Z ciemną kitą, który zjada kury.- wyjaśnił Moody.
- Tu go nie ma.- odezwał się Gilbert.- Odłóż broń. Chce dotrwać do spotkania z nauczycielką.- dodał, a drzwi jak na zawołanie otworzyły się i do stóp Billy'ego przeturlał się globus. Wszyscy spojrzeli na kobietę, która z uśmiechem westchnęła.
- I świat znalazł się u waszych stóp.- powiedziała.- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- odpowiedzieli wszyscy. Billy podniósł globus, po czym podał go i tak załadowanej rzeczami nauczycielce.
- Proszę, paniusiu.- rzucił do niej.
- Jestem panna Stacy. - przedstawiła się.- Wynieś strzelbę. To nie jest miejsce dla niej.
- Zamierzałem.- warknął, po czym odniósł broń do szatni.
- Mój nowy ideał.- powiedziała z podekscytowaniem do Rose rudowłosa.
- Ładna klasa.- rozejrzała się kobieta.- Ile okien. Uwielbiam zieleń.
- Czuję, że to bratnia dusza.- wyszeptała Ania, a Rose nie śmiała się nie uśmiechnąć. No bo jak, gdy jej przyjaciółkę przepełniała radość.
- Poznajmy się. Wstańcie.- poprosiła, więc wszyscy wstali z siedzeń.
- Nie ma gorsetu.- zauważyła Józia.
- O rany.- rzuciła Tillie z zażenowaniem.
- O rany.- powtórzyła rudowłosa, która jednak ucieszyła się tym faktem.
- Rozsuńcie ławki i usiądźcie na podłodze.- poleciła uczniom.
- Na podłodze?- oburzyła się Józia.
- W kółku.- dodała kobieta.- Przedstawicie się.- wyjaśniła, więc ci zgodnie z jej słowami odsunęli ławki i zasiedli w kole. Przy pani Stacy pierwsza usiadła Ania, a obok niej Rose z Dianą.- Wymyślcie dwa określenia, które was charakteryzują na pierwsze litery waszego imienia i nazwiska. Ja zacznę.- powiedziała wstając.- Muriel Stacy. Małpie wygłupy i szkolnictwo.- rzuciła, po czym zasiadła.
- Wybrałabym to samo.- wyszeptała do niej Ania.
- Zacznijmy. Ruby Gillis.- przeczytała z kartki nauczycielka. Blondynka wstała gotowa do odpowiedzi.
- Romantyczna...- urwała spoglądając na Gilberta.- Gąska.
- Świetnie.- uśmiechnęła się kobieta.
- Ona kocha się w...- zaczęła plotkując Ania. Na szczęście Rose szturchnęła ją w bok, nie dając dokończyć.
- Gilbert Blythe.- przeczytała panna Stacy, na co chłopak wstał.
- Globalny...- powiedział zamyślony.
- Podróżował.- dopowiedziała Ania.
- Biblioteka.- dokończył chłopak, po czym zasiadł.
- Najlepszy uczeń.- dodała rudowłosa, a Rose przygryzła wargę widząc, że zachowanie jej przyjaciółki jest naganne.
- Rose Murphy.- przeczytała znów nauczycielka zaskakując dziewczynkę. Ta wstała z podłogi i się zamyśliła.
- Racjonalna...- stwierdziła Rose, po czym do głowy wpadło jej jeszcze jedno określenie.- Miłośniczka koni.- dodała, na co panna Stacy posłała jej szeroki uśmiech.
- Wspaniale.
- Jest z sierocińca.- rzuciła Ania, a Rose zamarła poważniejąc. Cała klasa zamilkła zszokowana zachowaniem rudowłosej. Nawet Gilbert, albo raczej zwłaszcza Gilbert zmarszczył brwi spoglądając na Anie. Rose usiadła na podłodze łapiąc się odruchowo za wisiorek.
- Może podzielisz się uwagami z klasą?- spytała ją kobieta.
- Wszyscy wiedzą, że Rose i ja...
- Nie toleruję plotek.- przerwała jej nauczycielka. Sprowadzając ją do porządku. Dopiero wtedy do Ani doszło, co powiedziała. Spojrzała na przyjaciółkę, która jednak nie cieszyła się już z tej zabawy tak jak ona.- Jeśli ktoś będzie chciał, żebym o czymś wiedziała, to mi to powie. Twoja kolej. Jak się nazywasz?
- Ania Shirley Cuthbert.- przestawiła się wstając. Nie była już radosna, a jakby przejęła humor od Rose.- Ania...a...a...- przeciągała nie mając nic w głowie.
- Wymyślisz coś. Przyjdź do mnie po lekcjach.- rzuciła do niej kobieta, po czym spojrzała na Rose.- Ty też.- dodała, po czym kontynuowała zapoznanie z uczniami. Po lekcjach, Rose i Ania oparły się o ławki, czekając aż kobieta skończy rozmowę z Gilbertem.
- Czy zechciałaby mnie pani przygotować?- spytał po przedstawieniu jej problemu.- Mam zaległości, a medyczna to moje powołanie.
- Mój mąż dostał się na studia we wcześniejszym terminie.- wyjaśniła z uśmiechem.
- Mąż?- zdziwiła się Ania, której zachowanie irytowało już Rose. Kochała ją, ale czasem była nie do zniesienia.
- Jestem wdową.- odpowiedziała dziewczynce.
- Tragiczna miłość.- rozmarzyła się rudowłosa, co jednak resztą zignorowała.
- Jeśli weźmiesz się za naukę, za rok ukończysz szkołę i raczniesz studia.- wyjaśniła chłopakowi, co miało dwa odwrotne do siebie skutki. Gilbert poczuł radość i niedowierzanie, a Rose...no właśnie, co poczuła? Smutek? Żal?
- Dam z siebie wszystko.- stwierdził radośnie chłopak. Brunetka patrzyła to na kobietę, to na przyjaciela nie mogąc w to uwierzyć. Miałby jeszcze w tym roku wyjechać na studia? To by oznaczało, że ostatni rok spędziłaby bez niego, a ta myśl nijak nie dawała jej spokoju.
- Spotykajmy się przed lekcjami.
- Dziękuję. Jestem niezmiernie wdzięczny.- powiedział, na co pani Stacy posłała mu uśmiech. Nagle chłopak obrócił się w stronę Rose chcąc coś powiedzieć, ale widząc jej minę zrezygnował z tego i opanowując swoją radość wyszedł ze szkoły. Wtedy Ania podeszła na jego miejsce gotowa do odpowiedzi.
- Zdążyłam już wymyśleć mnóstwo określeń.- przyznała.
- Ania, zgadza się?- spytała poważnie kobieta.
- Nie Andzia.
- Porozmawiajmy o plotkowaniu.
- Ale ja tylko chciałam pomóc.- stwierdziła zdziwiona Ania.
- Należy szanować prywatność innych. Chce, żebyś przeprosiła swoją koleżankę. Twoje zachowanie było bardzo nie na miejscu, zwłaszcza zważając na to co powiedziałaś.
- Ale...
- Napiszesz też esej o szkodliwości plotkowania i zaletach empatii.- wyjaśniła dziewczynie.
- Ja...przepraszam.- powiedziała w stronę Rose, która posłała jej lekki uśmiech. Było jej przykro, jednak rozmowa Gilberta z panną Stacy przyćmiła jej upokorzenie.
- Możesz już iść.- wyjaśniła dziewczynie, po czym spojrzała na Rose.- Chodź za mną.- rzuciła wchodząc do sąsiedniego pomieszczenia, w którym wcześniej ukrywał się pan Philips. Zamknęła drzwi za brunetką, w następnie posłała jej smutny uśmiech.- Przykro mi, że tak się stało.
- To nic, naprawdę. I tak wszyscy o tym wiedzą, a Ania nie chciała źle. Jest po prostu...otwarta.- wyjaśniła kobiecie, która przytaknęła gestem głowy wzdychając.
- Powiedz mi proszę, jeśli ktoś będzie ci w tej kwestii dokuczać. Poza tym możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. Łącznie z tą w szkole.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do panny Stacy, po czym do głowy dziewczynki wpadła jedna myśl.- Właściwie to mam pytanie.
- Tak?
- Czy byłaby możliwość, żebym i ja wcześniej skończyła szkołę?- spytała, na co ta się zastanowiła.
- Myślę, że to dobry czas na przyjaźnie i miłości. Powinnaś korzystać z tego czasu, a nie próbować go przyśpieszyć.
- Wiem, ale...- urwała zakłopotana.- Rozumiem.- dokończyła z uśmiechem, po czym pożegnała się z kobietą i wyszła ze szkoły.


O matko, ale się rozkręciłam hahaha
1566 słów 😂 normalnie ograniczam się do 1000 ale tak mi się spodobał ten wątek, że postanowiłam zakończyć go w tym rozdziale. Co myślicie o Anii? Rose będzie mieć jej to za złe? A co do Gilberta i Rose to rzeczywiście coś między nimi jest 🤫🌹 tylko, że ich relacja nie zawsze będzie obsypana różami, czego możecie się domyśleć po tym rozdziale
Dajcie znać kogo wziąć pod lupę w kolejnym rozdziale ♥️♥️♥️

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now