4. Kate I Rude Małpy

374 12 9
                                    


- Clara! - Krzyknęła zirytowana Parvati - Budzę cię już któryś raz, jeśli chcesz coś dzisiaj zjeść na śniadanie musisz się pospieszyć.

Ten jakże piękny sobotni poranek na dzień dobry przywitał mnie krzyk mojej przyjaciółki. Wiem że chciała dobrze ale budzenie nie w tak brutalny sposób nie wróżyło nic dobrego.

Dla mnie jak i dla ludzi dookoła.

Po kolejnych namowach dziewczyny postanowiłam się zebrać. Nie zajęło mi to długo bo już po niecałych piętnastu minutach byłam gotowa na śniadanie.
Na rękę było mi dzisiaj to, że nie miałam żadnych lekcji i mój plan na dzisiejszy dzień, miał być cały zapełniony leżeniem w łóżku.

Po dotarciu do wielkiej sali od razu w oczy wpadły mi dwie rude małpy. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaków i usiadłam między nimi, lekko się wpychając.

- Ładnie to tak się pchać wszędzie, swoją pupą? - skomentował moje zachowanie Fred po czym wrócił do jedzenia tostów.

- Nie wiem Freddie, to od ciebie się nauczyłam, więc może to ty mi powiesz. - Uśmiechnęłam się zadziornie nakładając jajecznicę na talerz.

Dopiero po chwili zdołałam zobaczyć co się dzieje z Georgem. Wydawał się taki nieobecny. Odkąd przyszłam nawet na mnie nie spojrzał nie mówię nic o przywitaniu się. Zauważyłam, że wpatrywał się w grupkę dziewczyn przy końcu stolika Gryfonów. Prawdę mówiąc podejrzewałam że podoba mu się Kate Bell. Była naprawdę ładna, jej prosty lekko zadarty nos i naturalnie różowe policzki dodawały jej uroku. Zmieszałam się patrząc na chłopaka który zdawał się w ogóle mnie nie zauważyć.

Przy śniadaniu nie powróciłam do tematu. Jeśli będzie chciał to sam powie, prawda? Mam taką nadzieję. Nie chcę aby miał przede mną jakieś tajemnice. A tyn bardziej takie o których ZAWSZE możemy porozmawiać.

Kończąc jajecznicę spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9:00 a ja z racji tego, że grzechem jest wstawanie tak wcześnie w sobotę miałam plan iść do dormitorium pójść spać. Wstając od stołu wzięłam jeszcze łyk soku i opuściłam salę.

                           ~*~

Usłyszałam tylko wielki huk. Nic więcej, żadnych krzyków, płaczu. Nic. Zwykła cisza, i chyba pierwszy raz nie lubiłam tej ciszy. Ciszy przed burza, która nigdy nie kończyła się dobrze. W oddali rudowłosa dziewczyna leżąca w kałurzy na podłodze. A obok? No właśnie kto to był? Młody mężczyzna, wpatrywał się w nią jak w nową zdobycz. Wiedziałam kto to był. Widywałam go już we wcześniejszych snach. Tylko za cholerę nie wiedziałam co to za dziewczyna.

Zerwałam się jak najwlszybciej z łóżka. Dopiero po chwili dotarły do mnie wszystkie wydarzenia z przed chwili. Nieprzytomna dziewczyna i o wiele starszy od niej mężczyzna w oddali nie wróżyło nic dobrego. Na Merlina kto to był? Przypominałam sobie wszystkie dziewczyny z Hogwartu ale żadna dokładnie nie pasowała do opisu że snu. Była tylko jedna. Mianowicie Ginny, Ginny Weasley - siostra bliźniaków, moich przyjaciół. Kompletnie bezbronna i nieświadoma.

Prawdą było to, że zachowywała się nietypowo. Myślałam, że to przez nowe otoczenie i tłumaczyłam sobie to tym nowym towarzystwem w życiu dziewczyny. Nie mogłam pozwolić aby stała jej się krzywda. Nie wybaczyłam sobie tego że ze świadomością wiedziałam o niebezpieczeństwie w jakim się znajdowała.

Pobiegłam szybko tak jak tylko mogłam do pokoju wspólnego. Na moje nieszczęście zastałam tam tylko Harrego, ktory czytał coś w podręczniku od Eliksirów. Nie miałam wyjścia. Wtedy każda minuta była na wagę złota. Za okanami było już ciemno. Panikowałam. Atak paniki powodował u mnie nieznośne uczucia. Potter wydawał się to zauważyć bo odrazu po tym gdy osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać podbiegł do mnie.

Ponad Wszystko. /George WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora