7. Trzeci Rok.

302 14 4
                                    


Nie zadawaj się z Malfoy'ami. Nie zadawaj się z Malfoy'ami.

To zdanie dudniło mi w głowie przez całą noc. Ta kobieta, po wypowiedzeniu tych zdań zakończyła całą naszą rozmowę, gdyby nie ciotka Eliza to pewnie dopytywała bym co i jak. W przeciwieństwie pogrążona w swoich myslach, wyszłam z pokoju jak potulny piesek. Dlaczego miałam się z nimi nie zadawać. Ja rozumiem, że sam Draco do zbyt uprzejmych nie należał, ale chyba należą mi się wyjaśnienia tak?

Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Mimo iż byłam, całkowicie zmęczona a mój organizm, wręcz domagał się snu, to nic z tego. Głowa i tak była zaprzątana zbędnymi przemyśleniami. Zasnęłam dopiero rano. Bardzo wcześnie rano. Doszłam do wniosku, że to raczej przez to iż, nasza rodzina nigdy nie przepadała za rodziną M. Tak właśnie się na nich u nas w domu mówiło. Nigdy nie mieli dobrych kontaktów ze sobą, ale widocznie nie chcieli tego zmieniać.

Dzień dzisiejszy miał być fantastyczny. Miałam wrócić do mojego drugiego domu, spotkać się z przyjaciółmi i zapomnieć o problemach. A co mi z tego wyszło? Gówno.

Na nogach musiałam być już niestety o godzinie ósmej, ponieważ ciotka od razu gdy zawiezie mnie na peron jedzie do ministerstwa, do pracy. Oczywiście ta wiadomość mną wstrząsnęła, kiedy uświadomiłam sobie, że zostaje mi dwie godziny snu.

Wstałam więc o ustalonej godzinie, i zaczęłam klnąć pod nosem za moje niezdarstwo.

- No brzydalu, wcześniej to ty wyglądałaś źle, teraz to ty już rekord na maxa pobiłaś. - sunęłam w swoją stronę patrząc w lustro.

- i do tego jeszcze wariatka. Coś z nią chyba nie tak bo głupia do siebie mamrocze.

Aż podskoczyłam słysząc głos Thomasa, stojącego z uśmiechem na twarzy. Widocznie był dumny z tego, że przez niego aż serce podeszło mi do gardła.

Już otwierałam usta, żeby wykrzyczeć mu, jakim duzym debilem jest, ale przerwał mi głos Ciotki z dołu.

- Clara! Pospiesz się, jedzenie masz już na stole.

Fuknęłam z niezadowolenia i ruszyłam w stronę szafy. Przez chwilę, jeszcze zastanawiałam się, co założyć. Sięgnęłam po ciemno zieloną bluzę z małym znaczkiem na piersi i czarne, obcisłe jeansy i przetarciami na kolanach. Dobrze pamiętam kiedy je zrobiłam. Wpadłam wtedy na, o rok starszego chłopaka w sklepie. Pamiętam, że był to blondyn z malinowymi ustami i niebieskimi oczami. Miał też czarne okulary, które opadały mu na nos. No nie powiem, był niczego sobie. Ruszyłam do łazienki z wybranymi już ubraniami przy okazji wiążąc włosy w niski kucyk.

- A na tobie się jeszcze odegram, śmierdząca klucho. - wyminęłam chłopaka w drzwiach i weszłam do łazienki naprzeciwko.

♦️♦️♦️

Nim się obejrzałam byłam już na peronie. Wszędzie byli spieszący się ludzie. Zdenerwowane pierwszaki lub starsi już uczniowie, wchodzący do pociągu. Gdzie nie gdzie można było zauważyć też, zwierzęta, które prawdopodobnie uciekły swoim właścicielom. Krótko mówiąc, czułam się cudownie. Wiedziałam, że jadę do domu.

Siłując się że swoim kufrem, powoli ruszyłam w stronę wejścia do pociągu. Moje cierpienie, spowodowane ciężarem mojego bagarzu przerwało lekkie szarpnięcie mojej dłoni zaciśniętej na rączce od moich rzeczy.

- Może Ci pomogę? Widzę, że jest ciężki.

Od razu skrzyrzowałam spojrzenie z tajemniczą osobą. Chłopak, na oko w moim wieku. Wysoki blondyn, ubrany w kolory slytherinu, uśmiechał się do mnie ukazując szereg białych zębów.

Ponad Wszystko. /George WeasleyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon