26. Pocałunek.

208 11 3
                                    


Obudziłam się z okropnym bólem głowy.
Przez chwilę trudno mi było ocenić sytuację, w której aktualnie się znajduję ale wiem, że nie jestem u siebie. Męskie perfumy na poduszce to raczej nie mój zapach. Ale akurat te są moimi ulubionymi. Przypominając sobie zdarzenia z wczorajszego wieczoru szybko spojrzałam na siebie w odbiciu  lustra. Całe szczęście wszystko było już normalnie, tylko czułam się naprawdę wykończona. W pokoju chłopców byłam sama a budzik z lewej szafki wskazywał godzinę dziewiątą. Na śniadanie już nie zdążę, ale jeśli się pospieszę to nie spóźnię się na lekcje.

Pośpiesznie udałam się do mojego dormitorium i tam doprowadziłam się do porządku. Z wczorajszego wyglądu zostały mi tylko okropne kitki na włosach, które od razu rozpuściłam i pozwoliłam włosom opaść na ramiona. 

Załatwiłam wszystkie potrzeby i ze spakowaną torbą zamknęłam pokój na klucz. Lavender miała manię zamykania naszego mieszkanka, z racji, że w tamtym roku Bliźniacy podkradali jej lakiery do paznokci, twierdząc, że to eksperyment na ich współlokatorze. Biedny Lee, czerwone pazurki musiał mieć przez trzy miesiące, po tym jak chłopcy dodali tam tajemniczych, niezmywajacych się substancji.

Dotarłam pod salę i wzrokiem zaczęłam szukać moich przyjaciół. Dostrzegłam pod drzwiami znudzonego Harrego zapewne nauką z Hermioną i Rona, który jeszcze dokańczał swojego tosta z dżemem. Pierwszą lekcją miała być obrona przed czarną magią. Nowy nauczyciel - Moody, urodą nie grzeszył, a tym bardziej jego latające na wszystkie strony oko z lekka mnie przerażało.

Usiadłam na ławce w końcu sali. Przeważnie nie wychylałam się na przód, wolałam obserwować otoczenie. Wszyscy powoli zaczęli załatwiać swoje sprawy, a ja położyłam głowę na stole i przymknęłam zmęczone oczy.

                           ***

- Avada Kedavra! - podskoczyłam na siedzeniu wyrywając się z lekcyjnej drzemki. Wszystkie twarze uczniów w klasie były skierowane na psychopatycznego nauczyciela który zdawał się czerpać przyjemność że swojej poprzedniej czynności.

- Co tu się- zapytałam jakiejś ślizgonki, która siedziała przy moim boku. Spojrzała na mnie powoli i wytłumaczyła, że ten niezrównoważony człowiek uczy nas o zaklęciach niewybaczajacych. Uczy ich na żywych stworzeniach. Wiedziałam, że kiedyś powinniśmy zostać tego nauczeni, ale czy w tak brutalny sposób? W zasadzie nikt kto będzie musiał użyć tego zaklęcia nie może być potulny jak owieczka.

- To chore. - pisnęła jakąś dziewczyna przed nami.

Do końca dnia nic się nie wydarzyło. Lekcje, lekcje, lekcje a po tym wszystkim nauka.

Z racji zbliżających się SUM postanowiłam dzisiaj po obiedzie zacząć przygotowywać się do egzaminacyjnych notatek. Należę do tych osób, które mimo wszystko stawiają naukę na wysokim stopniu. Już od małego babcia wbijała mi do głowy dobre stopnie, a po tym dobrą pracę.

W Wielkiej sali znów panował wielki gwar. Uczniowie pogrążeni w rozmowach nie zważali na otaczających ich nauczycieli, a oni nieudolnie próbowali choć trochę okiełznać te zwierzęta.

- Clara, chodź! - usłyszałam ze środka stołu nawoływanie Angeliny. Szybkim krokiem skierowałam się w jej stronę i usiadłam na wolnym miejscu. Znów siedziała sama ale tym razem w o wiele lepszym nastroju, jej policzki zasłaniał różowy cień, a jej brązowe oczy cudownie błyskały. - Chce Ci podziękować. - zaczęła. - Wtedy kiedy umowiłaś mnie z Fredem, miałam mieszane uczucia. Teraz już wiem, że nie spędziłam czasu tak najgorzej. - zaśmiała się. Starając zakryć uśmiech cisnący się na moją twarz, dziękowałam, że właśnie dosiedli się do nas chłopcy i mogłam skączyć tą rozmowę.

- Witam Panie. - przysiadł się do stolika razem z bratem George. Skierował się w moją stronę i złożył mi szybkiego buziaka w policzek.

Zdębiałam. Chłopak kiedy zdał sobie sprawę co zrobił, jego oczy momentalnie zrobiły się wielkości dużych talerzyków. Fred i Angelina również przyglądali nam się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. W końcu ocknęłam się w celu odgarnięcia tej okropnie niezręcznej sytuacji.

- N- no hej chłopcy. - jęknęłam. - strasznie jestem głodna, a wy? Ja umieram z głodu. Czekam już na to jedzenie bo.. - mówiłam szybko, bez ładu i składu. Nie potrafiłam się zamknąć. Za każdym razem kiedy się stresuje włącza mi się uporczywy słowotok. Zrzuciłam wzrok na dziewczynę siedzącą na przeciwko w celu pokazania jej, aby ona coś zrobiła. Całe szczęście rzuciła jakiś temat i cała trójka wgłębiła się w rozmowę.

***

W trakcie czytania książki nurtowały mnie głębokie myśli. Cały czas nie mogłam znaleźć odpowiednich słów do opisania moich uczuć i tego co czułam dziś po południu. Dopiero od niedawna zaczęłam przyjmować do wiadomości, że uczucia, które towarzyszą mi przy tym chłopaku są inne, nieznane mi do tej pory. Nadmierne myśli co noc towarzyszą mi i niezrozumienie w niektórych sprawach staje się już uciążliwe. Ale jednego jestem pewna, szaleje za nim.

Zza drzwi usłyszałam donośne, głębokie kroki, które stawały się coraz głośniejsze i czułam, że osoba stanęła właśnie przed moimi drzwiami. Moja sowa w klatce zaczęła niespodziewanie i gwałtownie wiercić się po metalowych szczebelkach i skrzeczeć na całe pomieszczenie. Bidulka dygotała na gałązce spoglądając na mnie zielonymi ślepiami.

Klamka w drzwiach zaczęła się niepewnie uginać, aż drewniana płyta odpuściła i wpuszczając osobę do środka zaskrzypiała cicho.

Moim oczom ukazała się sylwetka młodego chłopaka, ubranego w jasne spodnie i czarny podkoszulek. Ze śmieszniejszych faktów osoba była bez butów, lecz gdy kiedy podeszła bliżej mnie a przy okazji lampy wiszącej na suficie mogłam bardziej przyjrzeć się jego twarzy. Lekki, niepewny uśmiech krzątał się po jego zagubionej twarzy a duże brązowe oczy wpatrywały się w prost we mnie. Rude, roztrzepane kosmyki opadały na jego bladą cerę tworząc błogi nieład. Zdziwiona wizytą podniosłam lewą brew, co chłopak zdawał się zauważyć i można było dostrzec jak spinają się jego mięśnie przy klatce piersiowej.

- Pomóc w czymś? - zapytałam z lekkim rozbawieniem. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy, w których wręcz się zatapiałam.

- Ja już tak nie mogę. - podrapał się nerwowo po karku. - Nie mogę udawać tego co czuje. Ja wiem, że teraz masz dużo na głowie bo jesteś cudowną uczennicą, ale muszę z tobą w końcu porozmawiać. Od dawna czuje do ciebie coś więcej i wreszcie mam choć lepszą odwagę ci o tym powiedzieć. Lubię cię Claro, nawet bardzo. Wiem, że to bardzo niespowiedziewane ale nie mogę dłużej tego w sobie nosić. Uwielbiam twój uśmiech, uwielbiam cie za to, że kiedy cie widzę mój dzień naprawdę staje się lepszy. Nie wiem, nie mam pojęcia co ze mną zrobiłaś ale sprawiłaś, że chce na ciebie patrzeć. Każdego dnia, o każdej porze dnia i nocy. Nie wiem co teraz będzie i zrozumiem kiedy dasz mi znać, że Ty tego nie czujesz. - mówił tak szybko jak na jednym wdechu.

Tylko co ja mam mu teraz powiedzieć? Przed chwilą właśnie o nim myślałam. O moich uczuciach do niego i sama doszłam do wniosku że go lubię. ON MNIE TEŻ. Zrób coś z tym Clara bo ci nie ufam i zaraz to spartaczysz.

- George. - chwilowo zawiesiłam głos. - Nie wiem co mam Ci powiedzieć, wiedz, że tym bardzo mnie zaskoczyłeś ale.. Ja ciebie tez. Nie mam pojęcia jak to teraz wszystko będzie wyglądało ale dalej nie rozumiem czemu mówiłeś że..

Przerwało mi coś na co żadna moja komórka, narząd w ciele, bodziec na skórze i inne nie były przygotowane. Jego miękkie wargi opadły na moje, a ręce przywarły do moich rozgrzanych do czerwoności policzków. Ciepłe usta chłopaka złożyły mi cudowny pocałunek, który znaczył więcej niż tysiąc innych gestów z jego dotychczasowej strony.

..

Buziakiii

dosłownie..

Ponad Wszystko. /George WeasleyWhere stories live. Discover now