Powoli zaczęłam się budzić. Czułam przyjemne ciepło, było mi niewyobrażalnie wygodnie. Ostatni raz tak dobrze wyspałam się, gdy mieszkałam u pani Kirschtein, zanim wstąpiłam do korpusu treningowego. Lekko otworzyłam oczy. Pierwsze, co zobaczyłam to twarz kapitana wpatrującego się we mnie chłodnym wzrokiem.
- No nareszcie. - Prychnął. Gdy byłam już przytomna dotarło do mnie, że leżę na mężczyźnie. Lekko zesztywniałam i niemal od razu zeszłam z kobalto-okiego lekko się rumieniąc.
- M-mógł mnie kapitan obudzić. - Powiedziałam wbijając wzrok w krajobraz, wciąż znajdowaliśmy się na wieży. W odpowiedzi otrzymałam tylko ciche prychnięcie. Zwróciłam wzrok na kapitana. Miał głowę odwróconą w bok, lecz z łatwością można było dostrzec lekki rumieniec znajdujący się na jego policzkach.
***
Już jakąś dobrą chwilę siedzieliśmy w siodłach zmierzając w stronę siedziby. Panowała między nami cisza, którą postanowiłam przerwać.
- Dzisiaj też mam przyjść? - Zapytałam wbijając wzrok w plecy kapitana jadącego kilka metrów przede mną. W odpowiedzi dostałam ciche potwierdzenie. - Kiedy zaczniemy treningi na poważnie? - Ponownie zadałam pytanie.
Kobalto-oki lekko zwolnił tępo swojego konia i zrównał się ze mną. Nasze wierzchowce niemal ocierał się o siebie bokami. Zaraz po tym mężczyzna krótko gwizdnął na co obydwa konie od razu się zatrzymały. Poczułam chłodne palce na moim podbródku. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Poczułam pieczenie na policzkach.
- Dajesz mi do zrozumienia, że nasze ostatnie treningi Ci się nie podobały? - Tym razem kapitan zadał mi pytanie. Głos uwiązł mi w gardle, nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Kobalto-oki puścił mój podbródek i popędził zwierzę.
Dobrą chwilę zajęło mi otrząśnięcie się z szoku. Kapitan był zdecydowanie za blisko. Stałam jak wryta przez jeszcze jakiś czas po czym popędziłam zwierzę i po chwili zrównałam się z kapitanem. Nie miałam odwagi odezwać się przez resztę drogi.
***
Gdy dotarliśmy do siedziby od razu napadła mnie Hanji. Rzuciła się przede mną na kolana i zaczęła przepraszać.
- [Z/T/I]! Przepraszam! Martwiliśmy się o ciebie. - Wykrzykiwała kobieta w jej słowach usłyszałam troskę i zmartwienie. Cicho westchnęłam po czym wyciągnęłam dłoń w stronę pułkownik. - Masz tak więcej nie znikać! - Kontynuowała kobieta.
- To ja przepraszam Hanji... - Cicho westchnęłam i pomogłam brunetce wstać. - Nie powinnam na Ciebie się tak wydzierać... - Cichym tonem wycedziłam przez zęby słowa i lekko pochyliłam głowę.
- Może mi ktoś powiedzieć co się tu dzieje? - Usłyszałam chłodny głos Levi'a. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie spinają się.
Po chwili Hanji chciała rzucić się by uwiesić się na szyi kapitana. Ten jednak ze spokojem zrobił unik , co spowodowało, że kobieta miała bliskie spotkanie z ziemią. Mężczyzna powoli zaczął się wycofywać do siedziby.
- Z resztą nie ważne - prychnął swoim obojętnym głosem.
- O osiemnastej widzę cię w moim gabinecie. - Szepnął do mojego ucha przechodząc obok. Poczułam ciarki na moim całym ciele. Umknęło to uwadze okularnicy, dzięki czemu nie musiałam się jej tłumaczyć.
***
Jako, że wróciliśmy około trzynastej ominął mnie trening. Nie byłam zbytnio z tego zadowolona. Pewnie większość kadetów oddałaby swój obiad, aby zamienić się ze mną i móc ominąć wyczerpujący trening. Jednak ja chciałam stać się silniejsza. Mieć pewność, że wrócę w jednym kawałku z mojej pierwszej wyprawy.
CZYTASZ
!¡KOREKTA!¡ - Skrzydła Zbrudzone Wolnością // Levi x Reader
FanfictionLudzie przyzwyczaili się do życia za murami jednak nie wszyscy się z tym pogodzili. [T/I] już jako mała dziewczynka, po stracie rodziców, postanowiła, że dołączy do zwiadowców. Chciała zaznać wolności, uwolnić się od wszystkich zmartwień. Rekrutka...