13.

942 57 46
                                    

***Słowa zapisane pochyłą czcionką pochodzą z poprzedniego rozdziału, są przypomnieniem jego zakończenia***

- Wiesz może kiedy wyjeżdżamy? - Delikatnie szturchnęłam Zachariasa nie chcąc przerywać rozmowy pozostałej dwójce wypytując ich o to.

- Z tego, co wiem mamy udać się w drogę do Trostu jeszcze przed wschodem słońca.

- Okej, dziękuję. - Odpowiedziałam spoglądając na swój talerz, był pusty. Nawet nie zauważyłam, kiedy jego zawartość zniknęła.

Po chwili odwróciłam wzrok i wbiłam go w okno, powoli robiło się trochę jaśniej, a coraz więcej zwiadowców zbierało się na stołówce.

- Na razie będę już lecieć. - Powiedziałam spoglądając na resztę osób siedzących przy stoliku. - Do zobaczenia! - Powiedziałam wstając i oddalając się od stolika. Nie wiem, czy będę miała okazję pogadać z nimi, gdy zatrzymamy się w Troście. Nawet za murami mamy podróżować w określonych oddziałach. Możliwe, że będę mieć okazję wymiany z nimi zdań dopiero, gdy będziemy wyjeżdżać przez bramę Shinganshiny. 

     Wyszłam ze stołówki oraz skierowałam się w stronę wyjścia z siedziby. Na dworze było jeszcze dosyć ciemno. Bez wahania poszłam do stajni. Było tam kilka niewielkich grupek zwiadowców. Ruszyłam w stronę boksu mojego wierzchowca. Przechodząc koło Petry, która stała pod ścianą z nie jakim Oluem poczułam jak ktoś łapie mnie za rękaw kurtki. Zatrzymałam się i spojrzałam na rudowłosą trzymającą mnie za rękaw. 

- Mam nadzieję, że wrócisz ze swojej pierwszej wyprawy, [T/I]. - Powiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy po czym puściła mój rękaw. 

     Chwile stałam wpatrzona w Petrę zimnym wzrokiem. Cały czas czułam na sobie spojrzenie dziewczyny jak i Olua stojącego obok. Bez odpowiedzi ruszyłam w stronę boksu mojego ogiera. Był już osiodłany i przygotowany do podróży. Wyprowadziłam go ze stajni i udałam się na miejsce zbiórki, plac główny.

***

     Słońce powoli przesuwało się po niebie. Na placu zgromadzili się już wszyscy zwiadowcy, którzy mieli jechać na wyprawę. Koło mnie znajdowała się Nifa, Ilse, Luke oraz Dita. Przez sytuacje, która wydarzyła się z Petrą miałam wrócić do wcześniej przydzielonego mi oddziału, czwartej jednostki szóstego szeregu. 

    Wszyscy zgromadzeni stali w ciszy wpatrując się w podwyższenie znajdujące się po jednej stronie placu. Po chwili na podwyższenie wszedł dowódca, a wszyscy natychmiast zasalutowali.

- Kadeci! Po opuszczeniu terenu siedziby skierujemy się do Trostu, a następnie do dystryktu Shinganshina! - Powiedział donośnym, pewnym siebie głosem. - W drodze do dystryktów również będziemy poruszać się oddziałami do których zostaliście przydzieleni. 

     Stałam wpatrzona w Erwina Smitha. Jego postawa wręcz zachęcała do wyruszenia za mury. Wydawał się być pewien, że wszystko pójdzie dobrze jednak wyprawa za mury nie morze być tak kolorowa. 

- Oddajcie swoje serca sprawie! - Wykrzyczał ponownie dowódca. Poczułam jak ogarnia mnie swego rodzaju duma. Byłam dumna, że stoję na tym placu wśród zwiadowców, że mogę przyczynić się ludzkości. 

     Wszyscy zareagowali z aprobatą i podnieśli ręce do góry wykrzykując coś. Nie wiedząc, co mam zrobić robiłam to, co reszta. 

- W takim razie wyruszamy. - Powiedział Erwin i zszedł z podestu.

***

       Już od jakiegoś czasu zmierzaliśmy w stronę Trostu poruszając się w ustalonych oddziałach. Musiałam przyznać, że nie trafiłam najgorzej. Dita, Nifa, Ilse oraz Luke okazali się bardzo sympatyczni. 

!¡KOREKTA!¡ - Skrzydła Zbrudzone Wolnością // Levi x ReaderWhere stories live. Discover now