Prolog

54 6 1
                                    

        Szła ciemną drogą, dochodziła północ. Była zmęczona, chciała tylko dostać się do domu. Myśli krążyły jej po głowie niczym burza. Oczy jej się zamykały, nogi plątały. Nie zdawała sobie sprawy co dzieje się dookoła. "Byle by tylko dojść do domu". Będzie mogła wreszcie uwolnić się od wszystkiego, od dręczących ją myśli, które nawiedzają ją każdego dnia...
Bliska szaleństwa, nie usłyszała groźnych, tajemniczych kroków za sobą.
Zanim zdążyła się zorientować w sytuacji, została zaciągnięta w ślepy zaułek. Czuła na swoim ciele czyjeś silne ramiona. Ciemność zasnuła jej umysł. Nie widziała nic.
Próbowała się wyrywać, zaczęła kopać i machać rękoma. Krzyczeć nie miała siły.
Na nic jednak jej starania, porywacz był zbyt silny. Z powodu zmęczenia w końcu się poddała.
Mężczyzna przybliżył się do niej, czuła jego oddech na skórze. Poczuła silne pieczenie na ręce i zapach krwi. Po chwili porywacz puścił ją i odbiegł w ciemność z niewyobrażalną prędkością. Upadła na ziemię i straciła przytomność.
Gdy się ocknęła, zobaczyła pochylającą się nad nią kobietę. Miała siwe, długie włosy i przyjazne, brązowe oczy. Przyglądała się jej uważnie i szeptała coś do siebie. Nie potrafiła jednak rozróżnić słów, bolała ją głowa i nadal pozostawała rozkojarzona. Zrobiło się chłodniej, zaczął wiać chłodny wiaterek, który zniknął tak samo nagle jak się pojawił. Kobieta pomogła jej wstać, nie odzywała się jednak ani słowem.
- Dziękuję - wyszeptała do niej mimo wszystko.
Potem została sama. Ból zniknął, odzyskała wyrazistość widzenia. Oprócz nacięcia na ręce, nic nie wskazywało na wydarzenia tego wieczoru.

Księga MagiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz