Rozdział 4

17 2 1
                                    

Shirley leżała w "swoim" pokoju na statku. Było to średniej wielkości pomieszczenie z białymi ścianami, dużym łóżkiem, szafą i biurkiem. Miała nawet swoją łazienkę.
Nie wiedziała gdzie się znajduje, ale czuła się póki co bezpieczna.
Usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła i ujrzała Connora.
- Mogę wejść?  -  zapytał.
- Jasne.
Chłopak wszedł do środka i usiadł na łóżku. Spojrzał na Shirley niebieskimi oczami.
- Możesz mi wreszcie wytłumaczyć, co ja tu robię? I dlaczego wszyscy zachowują się tak, jakby mnie znali? - zapytała dziewczyna.
- A więc... Jesteś na naszym statku...
- Naszym, to znaczy kogo?
- No, naszym. Nie mamy jakieś szczególnej nazwy. Ale jesteśmy grupą, można powiedzieć organizacją, która ma na celu znaleźć Ksiegę Magii. I za nim zapytasz co to - my też do końca nie wiemy. Ale jest tam opisana historia magii, A więc i magicznych stworzeń, takich jak wampiry, czarownice, demony...
- To one istnieją?
- Tak. Serio nie zauważyłaś? Od tygodnia praktycznie nie jadłaś i nie spałaś. Nie dziwi Cię to? Nie musisz spać ani jeść, ale możesz. Jesteś połączeniem wampira i czarownicy.

Shi patrzyła na niego. Nie zrozumiała absolutnie nic z tego, co powiedział.
- Aha, czyli niby jestesm wampiro-czarownicą, tak? - zapytała, chcąc, żeby jej głos zabrzmiał kpiąco.
- Dlaczego "niby"? Nie wierzysz...

Ale nie dokończył zdania. Rozległ się przerażająco głośny dźwięk.

- No trudno, opowiem Ci potem. Sato zwołała spotkanie.

Zanim zdążyła się zapytać, kim jest Sato, Connor wyszedł z pokoju. Shirley, nie wiedząc za bardzo co zrobić, poszła za nim.
Wyszli na pokład. Wiał mroźny wiatr, mimo że było lato. Panowała dziwna, przytłaczająca atmosfera. Każdy patrzył zdezorientowany na staruszkę, z którą Shirley wczoraj rozmawiała. "To ona musi być Sato"  - pomyślała.
Stanęła obok Connora. Nieco dalej stała Carla. Ku zdziwieniu Shi, była poddenerwowana.
- Zdarzyła się okropna rzecz. Ellie nie żyje!  - oznajmiła Sato. Mówiła smutnym tonem, lecz w jej oczach malowało się coś innego. Nie rozpacz ani smutek lecz... zwycięstwo? Nie możliwe. Kto by się cieszył ze śmierci kogoś z własnej grupy?
- Kim była Ellie? - zapytałam szeptem Connora.
- Była najkochańszą dziewczyną, jaką znałem. Nikt nie był bardziej wesoły niż ona. Kochałem ją. Uśmiech towarzyszył jej cały czas... A teraz jej nie ma.
Zrobiło mi się go szkoda. Był cały roztrzęsiony.
Każdy zaczął iść w stronę tyłu statku, więc Shirley również. Weszli do małej sali bez mebli. Na środku, na białych płachtach materiału, leżała dziewczyna, przeraźliwie blada. Biło od niej zimno. "To musi być Ellie...", pomyślała.
Gdy każdy wszedł do środka, Sato zaczęła mówić:
- Nieszczęściem jest stracić tak wyjątkową osobę. Jak wszyscy wiemy, Ellie czasem traciła łączność z rzeczywistością. Dzisiaj rano, idąc nad brzegiem, potknęła się i przewróciła. Wpadła do wody. Carla zobaczyła ją szarpiącą się w falach, rzuciła się więc do morza, lecz nie zdołała jej uratować. 

Zapadła cisza, nikt nie był w stanie się odezwać. Gdzieś z końca sali słychać było płacz. Wszyscy mieli łzy w oczach, nawet Shi.
Nastolatka rozejrzała. Jej wzrok zatrzymał się na Carli. Ona jako jedyna nie płakała. Wygląda, jakby sytuacja w ogóle jej nie obchodziła. Wręcz jakby była z niej zadowolona.
Po paru chwilach ludzie zaczęli się rozchodzić. W sali został tylko Connor i Shirley.
Chłopak kucał przy ciele dziewczyny. Szeptał coś do siebie, lecz zbyt cicho, żeby rozróżnić słowa. Dziewczyna podeszła do ciała. Ellie miała długie, blond włosy o niebieski oczy. Była śliczna. W otwartych, niewidzących oczach odbijał się strach. Śmierć poprzez utonięcie musi być straszna. Z każdej strony przytłaczająca woda... 
Shirley oglądała kiedyś film, gdzie dziewczyna, ratując swoją siostrę, utonąła. Gdy wyciągnęli ją na powierzchnię, była cała sina. No i mokra.
Ellie nie była ani mokra, ani sina. Shirley coś tu nie pasowało. Według Sato, dziewczyna zginęła dzisiaj rano, czyli niedawno. Włosy ani ubrania Ellie nie zdążyłyby jeszcze wyschnąć.
Pogrążona w myślach, Shirley nie usłyszała głosu Connora, który z uwagą na nią patrzył.
- Przepraszam, co mówiłeś?
- Chodź. Wyjdźmy stąd.
Shirley nie chciała jeszcze wracać do pokoju. Coś tu było nie tak. Mimo wszystko, poszła jednak za chłopakiem. Obiecała sobie jednak, że dowie się, co naprawdę się stało.
Connor odprowadził ją pod drzwi.
- Przepraszam, ale dzisiaj już nie opowiem ci dalej, co się dzieje - powiedział.
- W porządku, rozumiem - odpowiedziała dziewczyna i zamknęła drzwi do pokoju.
Położyła się na łóżku. Minęło dopiero kilka godzin dnia, a już wydarzyło się tak wiele  - opowieść Connora, że niby jest wampiro czymś, śmierć Ellie... Sprawą opowieści o Księdze Magii niezbyt się interesowała. Bardziej pochłonęła ja chęć odkrycia przyczyny śmierci Ellie.
A może poprostu sobie wymyśla? Może ciało dziewczyny zdążyłoby wyschnąć?
Z braku innego zajęcia, chcąc oderwać się od myśli, wyjęła swój szkicownik. Postanowiła narysować portret Ellie.
Po paru godzinach, rysunek był skończony. Shirley była z niego bardzo zadowolona. Był dopracowany i nieco przerażający.
- Au! - zawołała. Plasterek, który chronił jej ranę na dłoni, przecięcie od odłamków lustra, zerwał się, a rana otworzyła się. Krew popłynęła jej po ręce i kapnęła na szkic.
- No nie! Taki ładny był!
Cała zła, Shirley rzuciła ołówkiem przez pokój. Wzięła chusteczkę i delikatnie starała się zmyć plamę krwi z kartki. Nagle zauważyła coś dziwnego.
Nad portretem Ellie zaczęły pojawiać się... litery, które powoli układały się w zdania. Shirley patrzyła szeroko otwartymi oczami, jak na kartce papieru, czarnym atramentem zostały zapisane dwa zdania:

Najbardziej podejrzany nie jest             podejrzany.
Prawda tkwi w ciszy.

Shirley zamknęła zeszyt i schowała go do plecaka. Miała dość wrażeń jak na jeden dzień. Położyła się na łóżku i starała się uspokoić.
Na dworze zaczęło się ściemniać. Głosy z pokładu zaczęły cichnąć. Po chwili nie było słychać nic oprócz szumu morza.
Shirley wstała. Postanowiła, że pójdzie do sali z ciałem Ellie i jeszcze raz sobie wszystko przemyśli.
Starając się zachowywać jak najciszej, wyszła na pokład. Światło księżyca oświetlało morze. Ostrożnie zaczęła iść w stronę pomieszczenia z nieżywą Ellie. Zamarła, gdy deska skrzypnęła jej pod stopami. Upewniwszy się, że nikogo  nie obudziła, poszła dalej.
Weszła do sali. Włączyła światło i podeszła do ciała martwej dziewczyny. Usiadła obok. Zdjęła biały materiał, który ją przykrywał. Przyjrzała się dziewczynie.
Miała wyschnięte usta. Shirley odgarnęła jej włosy z twarzy. Dziewczyna wstrzymała oddech. Ellie miała na szyji długą, głęboką ranę, jakby ktoś przejechał sztyletem po gardle. Czy nikt tego wcześniej nie zauważył?
Sato miała pewny głos, gdy mówiła o sposobie śmierci Ellie I o tym, jak Carla ją ratowała. Ale nie musiała mówić prawdy.
Przypomniała sobie obojętną minę Carli oraz generalnie o jej niesympatycznym sposobie bycia. Nie wiedziała, jaką relacja była między Ellie a nią, Carlę znała dwa dni, a Ellie wcale. Czy dziewczyna zdobyłaby się na zamordowanie towarzyszki z grupy? Shirley usiłowała wyrzucić z głowy obraz, w którym przerażona Ellie zostaje zaatakowana przez Carlę z nożem w ręku. Nie, to nie może być prawda. Mimo swojego charakteru, Carla nie może być zabójczynią... Prawda?
Poprawiła Ellie włosy, przykryła ją białą płachtą, wyłączyła światło i wyszła z pomieszczenia.
Wracając do swojego pokoju, na korytarzu pod pokładem, zobaczyła postać. Było zbyt ciemno, żeby ją rozpoznać, a nie chciała ryzykować włączając światło. Ostrożnie podeszła pod swoje drzwi, starając się, by jej niezauważono. Przez małą dziurę w deskach wpadało światło gwiazd, tworząc świecącą plamę na korytarzu.
Shirley miała nadzieję, że postać będzie na tyle nierozważna, żeby w nią wejść, a wtedy może udałoby się ją rozpoznać. Po paru chwilach to właśnie się stało. Postać została oświetlona. Miała ciemne, długie włosy, była nieco wyższa od Shirley... To Carla! Co ona robi w środku nocy sama na korytarzu? I dlaczego stara się, by jej niezauważono? Dziewczyna rozejrzała się. Shirley mocniej przywarła do ściany, modląc się, by Carla jej niedostrzegła. Po chwili ostrożnym krokiem dziewczyna zaczęła iść w stronę wejścia na pokład. Przy boku miała coś przypięte, co w świetle księżyca błyszczało srebrnym blaskiem. To był sztylet.
Nie chcąc dłużej stać na korytarzu, gdy tylko Carla zniknęła z pola widzenia, Shirley weszła do swojego pokoju i zamknęła się na klucz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 11, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Księga MagiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz