5. Rozdział

1.5K 176 97
                                    

Poranek okazał się dość dziwny dla Kirie. Głównie dlatego, że po przespaniu zdrowych siedmiu godzin nadal nie kontaktowała po przebudzeniu. Po otworzeniu oczu i zorientowaniu się, że to nie był jej pokój z oliwkowymi ścianami i zapachem kadzidełek unoszącym się w powietrzu, dostała ataku paniki. Stoczyła się z łóżka, natychmiast szukając telefonu, by zadzwonić na policję, że została porwana. Jednak gdy odnalazła swój ulubiony kubek, wspomnienia z poprzedniego dnia wróciły. Jęknęła żałośnie, uświadamiając sobie, jak wielki błąd popełniła, zgadzając się na to.

Dochodziła godzina siódma, a choć zajęcia z Eri miała dopiero za trzy godziny, nie zamierzała tego czasu spędzić bezczynnie w łóżku. Najwidoczniej ktoś inny również nie zamierzał jej na to pozwolić, bo ciszę przerwało energiczne pukanie.

- Przeklinam ciebie, twoje dzieci i dzieci twoich dzieci... - wymamrotała pod nosem, podchodząc do drzwi. Odruchowo prawie ich nie zatrzasnęła, widząc szeroko uśmiechającą się twarz Yamady. - Co to za nalot z samego rana...?

- Haru! - krzyknął na powitanie, zdecydowanie za głośno. - Jak ci się spało, hm? Pomyślałem, że może napijesz się kawy, więc przyniosłem ci ją aż do pokoju! - Kiedyś ona i Hizashi byli jak dwie krople wody, dwoje głośnych optymistów, za co Aizawa często ich wyklinał pod nosem, nie mogąc spać. - To tak... za ponowną znajomość.

Haruna westchnęła, wiedząc, że tego starcia nie wygra. Otworzyła szerzej drzwi do pokoju i zaprosiła starego przyjaciela do środka. Mężczyzna spodziewał się bałaganu, a zastał porządek. Wszystko było na swoim miejscu, czyli jednak Kirie trochę się zmieniła przez te lata. Kiedyś potrafiła tygodniami żyć pod stertą ubrań. Do dziś nie mógł zapomnieć miny Shouty, kiedy odwiedzając dziewczynę i przebywając w jej pokoju, przypadkiem znalazł stanik. Dziewczyna wyśmiała go wtedy, wróżąc mu długi żywot prawiczka, jeżeli tak peszył go sam stanik.

Usiadł na fotelu przy regale, ustawiając wcześniej dwa kubki z kawą na niskim stoliczku. Zwykle czuł się bardzo swobodnie w towarzystwie kobiety. Potrafili spędzić ze sobą i przegadać naprawdę sporo czasu. Teraz czuł się trochę dziwnie i obco, chociaż stała przed nim wciąż ta sama osoba... Ta sama, prawda? Utwierdził się w tym przekonaniu, uważnie się jej przyglądając, kiedy wyciągała z szafy jasnoróżowy szlafrok z kocimi uszkami na kapturze. Och, to zdecydowanie spodobałoby się Shoucie, gdyby tylko ją w tym momencie zobaczył. Niezrozumiała dla niego sympatia do kotów sprawiła, że tamta dwójka bardzo się ze sobą zżyła. Poza uroczym szlafrokiem miała na sobie dwuczęściową piżamę" czarną w różowe serduszka koszulę z krótkim rękawem i takie same spodenki. 

- Czy przypadkiem nie masz zajęć? - Nie chciała go wyganiać, ale za wcześnie było na rozmowy o dawnych czasach. Dopiero oswajała się z myślą, że żyje pod jednym dachem z Yamadą i... Aizawą. - W ogóle ty jako nauczyciel?

Jasnowłosy zaśmiał się, sięgając po kubek z kawą. Zakołysał naczyniem z zainteresowaniem obserwując jak czarny napój uderza o ścianki kubka.

- Tak jakoś wyszło. Widziałaś się już z Shoutą?

- Nie.

Ton, z jakim to powiedziała, zmusił Present Mica to spojrzenia na nią i przyjrzenia się jeszcze raz. Oschły, zdystansowany i nieprzyjemny ton... Zupełnie do niej niepodobny.

- Chyba nie jestem na to psychicznie gotowa - dodała, widząc uniesione brwi towarzysza. - Na mój widok zareagowałeś, jakbym nie spieprzyła na drugi koniec miasta, jak mógłby podejść do tego on...? 

- Powinnaś się wyluzować!

- Luzuję się z tobą przy kawie.

- To może dziś wieczorem w obroty pójdzie coś mocniejszego?

Wymazanie | Shota Aizawa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz