Rozdział 9

2.3K 90 2
                                    

Po treningu z Alekiem wróciłam od razu do mojego pokoju. Tak jak mówiłam mimo początkowych chęci i planów zwiedzania dość szybko zawróciłam do pokoju rezygnując z tego, gdy przypominałam sobie o ludziach tutaj.

Dodatkowo nie jestem głupia. Dobrze wiem, że Maryse wydała rozkaz by cały czas ktoś miał mnie na oku poza rodzeństwem Lightwood. Nie trudno było się domyślić, bo odkąd tylko się tu pojawiłam wszędzie widziałam jak ktoś za mną chodzi. To już nawet nie chodzi o to, że wszyscy, gdy tylko mnie widzą szeptają miedzy sobą i rzucają dziwnie spojrzenia. To jest irytujące naprawdę, ale bardziej denerwuje mnie, że nie mam tu swojego miejsca. Ja naprawdę czuję, że tu kompletnie nie pasuje.

Nie mogę tu dłużej zostać, bo zwariuje.

Nie wiem jak mi się to udało, ale tym razem wyszłam z instytutu kompletnie niezauważona. Biegłam ulicami Nowego Jorku do miejsca, w którym to wszystko się zaczęło. Do osoby, która zna mnie widocznie lepiej niż ja znam samą siebie.

Gdy byłam już na miejscu, niepewnie zapukałam do drzwi. Nie musiałam długo czekać, a drzwi otworzył mi czarnowłosy Azjata.

- Co ty tu robisz? - Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale od razu wpuścił mnie do środka.

- Mogę u ciebie zostać? - Zapytałam nie owijając w bawełnę.

- Coś się stało w Instytucie? - Przyglądał mi się badawczo.

- Magnus... - Westchnęłam zrezygnowana. - Czuję się tam jak małpa w cyrku. - Mruknęłam cicho, na co mężczyzna uśmiechnął się lekko pod nosem. - Chociaż to chyba jeszcze nie właściwe określenie. Bardziej jak małpa, która posiada dwie głowy i z trzy ogony.

- Aż tak źle? - Uniósł jedną brew do góry.

- Cały czas czuję wzrok innych na sobie. Albo patrzą na mnie z obrzydzeniem albo z niedowierzaniem. Nie wiem, ale nie wytrzymam tam. Plus jeszcze cały czas ktoś mnie pilnuje na rozkaz Maryse i myśli, że nie wiem, że wydała taki rozkaz.

- Ah Maryse... - Mruknął pod nosem z lekkim wstrętem.

- Czyli rozumiesz? - Spytałam z nadzieją

- Rozumiem, ale Naomi oni uważają, że tam jesteś najbezpieczniejsza i tylko tam mogą cię chronić.

- Magnus mogłam uciec, ale nie zrobiłam tego, bo chce wam pomóc. Rozumiem, że ten cały Valentine mnie nie może złapać. Chociaż w dalszym ciągu mam nadziej, że może jednak się pomyliłeś i ja to nie ja. - Powiedziałam bardziej do siebie. - W każdym razie nie mogę zostać w instytucie. Tutaj też będę bezpieczna w końcu jesteś Wysokim Czarownikiem Brooklynu czy jakoś tak. Obiecuję, że nie będę sprawiać problemów. Nie będę stąd wychodzić. Jeśli chcesz to mogę siedzieć w pokoju i z niego w ogóle nie wychodzić. Proszę cię Magnus. - Popatrzyłam na niego błagalnie.

Czarownik przyglądał mi się przez jakiś czas w milczeniu analizując to co mu przed chwilą powiedziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czarownik przyglądał mi się przez jakiś czas w milczeniu analizując to co mu przed chwilą powiedziałam. Gdy otworzył już buzie, żeby mi odpowiedzieć, do środka wpadli dobrze znani mi nocni łowcy.

Who I Truly Am? // Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz