10

523 21 2
                                    

-czemu wcześniej o tym nie pomyślałam, wybacz siostrzyczko - przeprosiła bliźniaczka wycierając z policzka łzę.
-to nie twoja wina, ale chyba macie rację - wstałam z fotela.
- moja córeczka - mama również wstała, złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do wozu.
Gdy już z całą rodziną siedziałyśmy w wozie, zaczęłam rozmawiać z Dianą.
-Diano, boję się że, naprawdę Billy mi coś zrobi jak się dowie że wam powiedziałam - opuściłam głowę na dół.
- nic się nie stanie, zobaczysz,  powiem że, to ja powiedziałam siostrze i rodzicom.. - odpowiedziała.
- nie, nie, nie...Diano...nie możesz, bo inaczej Tobie coś zrobi - złapałam ją za rękę.
- mam to gdzieś że coś mi zrobi, ważne żebyś ty była bezpieczna - uśmiechnęła się smutno.
- jesteśmy pod ich domem, wysiadać - poinformował ojciec.
Wysiedliśmy z wozu i zapukaliśmy do domu Andrews'ów.
- Elizo, Williamie, dziewczynki...co was do mnie sprowadza? - zapytała kulturalnie pani Andrews.
- jest w domu Billy? - popatrzyła się morderczo moja matka.
- tak, a coś się stało? - tymrazem odpowiedział pan Harmon.
- bardzo poważnego, możemy wejść? a niech państwo zawołają swojego syna - prychnęła matka.
-jasne że możecie...Billy, kochanie! zejdź na dół proszę! - zawołała.
- co tam? - jak zauważył mnie to go wręcz zamurowało za to ja uśmiechnęłam się do niego złośliwie i zwycięsko.
Usiedliśmy z rodziną Andrews naprzeciwko siebie.
- dobrze...więc...Rose, opowiadaj proszę - powiedział ojciec.
Ja zatem opowiedziałam całą historię, razem ze szczegółami, Billy był cały czerwony ze złości, jego mama powstrzymywała by się nie popłakać a ojciec zmierzył morderczym spojrzeniem na syna. Jednak on znienacka dał mi w twarz. I szepnął mi do ucha.
- jeszcze mnie popamiętasz mała - odgarniając mi włosy za ucho.
- BILLY MASZ SZLABAN POPATRZ CO NAROBIŁEŚ, OD DZISIAJ NIE WYCHODZISZ Z DOMU PRZEZ PARE TYGODNI!!! - krzyknęła matka ze łzami w oczach i popatrzyła na mnie i na mój krwawiący nos.
- przepraszam za mojego syna...nie wiem kto go tego nauczył... - położyła rękę na moim ramieniu.
- to nie pani wina...on powinien przepraszać za swoje czyny - lekko opuściłam głowę na dół.
- na parę tygodni!? oszalałaś!? - krzyknął Billy.
- nikt Cie nie nauczył szacunku do matki? - zapytałam wycierając krew z nosa. Billy chciał coś mi powiedzieć ale, jego ojciec :
- wystarczy! jazda do pokoju! - Harmon szarpnął Billy'ego i zaprowadził do pokoju.
Ja i moja rodzinka wyszliśmy z domu państwa Andrews i pojechaliśmy do domu.
- noi po wszystkim - uśmiechnęła się lekko matka.
- ekhem...mamo, Rose nadal leci krew z nosa - odezwała się Minnie May.
- a..no tak, chodź kochanie - mama złapała mnie za rękę i poszliśmy do salonu zatamować krwawienie, szczerze dość mocno dostałam.
Po paru minutach nie miałam już krwi w okolicach nosa. Podziękowałam całej rodzinie i poszłam na górę do łazienki by się umyć i przebrać w piżamę. Gdy już to zrobiłam położyłam się spać.
Następnego dnia, obudziłam się z bardzo silnym bólem głowy i bólem gardła.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- proszę - powiedziałam z chrypą, trzymając się za głowę.
Okazało się że to była Diana.
- hej...stało się coś?, nie wyglądasz ciekawie- zapytała z troską.
- cześć..tak się składa że, okropnie boli mnie głowa i boli mnie gardło - odpowiedziałam siostrze.
- oj...może zostań dziś w domu, powiem Panu Philips że źle się czujesz - uśmiechnęła się lekko.
- no dobrze - odwzajemniłam gest.
- do zobaczenia - wyszła z pokoju.
Ja tylko jej pomachałam.
Całe popołudnie przespałam, nie wiem od czego mam ten ból głowy i ból gardła ale, chciałabym żeby Gilbert był teraz obok mnie. Gdy się obudziłam to zobaczyłam Anie i Diane przy moim łóżku.
- cześć Rose - uśmiechnęła się promiennie Ania.
- witaj Aniu - przywitałam się i usiadłam na łóżku.
- i jak się czujesz? - położyła mi rękę na ramieniu Diana.
- nie ciekawie ale, trochę lepiej...dopiero teraz przyszłyście? - zapytałam z ciekawością.
- właściwie nie, nadal Cie boli głowa?
- szczerze...o dziwo nie - uśmiechnęłam się.
- to zasługa Ani, gdy spałaś zajęła się Tobą - usiadła obok mnie siostra i Ania.
- naprawdę? - popatrzyłam na Anie.
Na co ona pokiwała głową.
- dziękuję Aniu - przytuliłam dziewczynę.
- nie ma za co, od tego są przyjaciółki - odwzajemniła uścisk.
Po paru minutach, ktoś jeszcze zapukał do drzwi.
- Rose masz gościa - odparła Minnie May. Był to Gilbert, uśmiechnęłam się na jego widok na co on to odwzajemnił.
- to może my zostawimy was samych - powiedziała Ania pociągając Diane za nadgarstek.
- zgadzam się marchewo - odpowiedział Gilbert.
- ugh...- prychnęła wychodząc z moją siostrą z pokoju.
- "marchewo"? - spojrzałam pytająco.
- ah..to długą historia..lepiej powiedz jak się czujesz - usiadł obok mnie obejmując ramieniem.
- wszytko już dobrze, Ania mnie wyleczyła - położyłam głowę na jego ramieniu.
- ta Marchewa? - zaśmiał się.
- oj no weź, nie mów tak - Położyłam rękę na jego policzku. Złapał mnie za rękę po czym ją pocałował.
- Gilbert...
- tak?
- muszę Ci coś powiedzieć
- słucham?
Opowiadam wczorajszą historię z Billy'm. Mój ukochany był cały czerwony ze złości i już miał wstawać z łóżka ale, ja go złapałam za nadgarstek tak mocno że na mnie wylądował.
-nie idź...on ma szlaban na parę tygodni, nie może wychodzić z domu i ma zakaz zbliżania się do mnie - powiedziałam nieco spokojniej.
- no dobrze - położył głowę na ramieniu po czym pocałowałam jego czoło.

Hejo, jeżeli spodobał wam się ten rozdział i czekacie na next, dajcie gwiazdkę dla motywacji. A tak btw 12 marca wyjdzie nowa książka pt. "jedno spojrzenie" nie powiem narazie z kim ona będzie ale, mam ogromną nadzieję że wam się spodoba i że będziecie ją czytać
Miłego dnia wam życzę :))

przeznaczeni - Gilbert Blythe {Zakończone} Where stories live. Discover now