Prolog

274 16 5
                                    

Amy Westling POV:

Obudził mnie trzask. Zerwałam się z łóżka. Spojrzałam w stronę gdzie powinien spać mój narzeczony. Jednak na odkształconej poduszce zobaczyłam tylko białą kopertę. Otworzyłam ją. Wypadł z niej śliczny łańcuszek z malutkim wisiorkiem w kształcie serduszka. Obejrzałam go po czym odłożyłam i już lekko drżącymi rękami wyciągnęłam z koperty kartkę papieru, na której ujrzałam słowa, które wywołały u mnie kaskady łez:

Najdroższa Amy,

Skoro czytasz ten list, prawdopodobnie zorientowałaś się już, że mnie nie ma. Na pewno uznasz mnie za dupka, ale dłużej nie mogłem wytrzymać na lądzie. Wzywa mnie ocean, Czarna Perła i rum. Jednakże cząstka mnie będzie przy tobie już na zawsze. Chciałem rzecz jasna zapakować cię do łódki razem ze mną, lecz dobrze wiem jak bardzo nienawidzisz wód Karaibów odkąd Twój ojciec popłynął na nie i już nie wrócił, dlatego próbowałem to zagłuszyć, lecz guzik to dało. Obiecuję, że jeszcze się spotkamy i wypijemy razem po kuflu rumu. Zawsze byłaś i będziesz moim największym skarbem. Kocham cię ponad moje życie, rum i Czarną Perłę.

Twój na zawsze

Jack

Przeczytałam list jeszcze około pięciu razy i dotarło do mnie, że straciłam wszystko czego najbardziej w życiu potrzebowałam i co najbardziej kochałam. 

- Może i jest wróblem, ale nie mogłaś go trzymać w klatce- wyszeptałam do siebie czując jak szloch odbiera mi możliwość swobodnego oddychania.


Jack Sparrow POV:

Obudziłem się w środku nocy, znając swój plan aż za dobrze. Wstałem chwiejnym krokiem uważając, aby nie narobić hałasu. Wyciągnąłem butelkę rumu, pióro, kałamarz i kartkę, i usiadłem przy stole przez chwilę wpatrując się w moją słodko śpiącą Amy. Nie wyglądała na taką złośnicę, jaką była, kiedy spała. Prawdę mówiąc wyglądała słodko. Biłem się z myślami które wirowały mi w głowie, przeciskając się jedna przez drugą. 

"Znienawidzi cię", "Znajdzie sobie kogoś na twoje miejsce", "Nigdy więcej nie będzie dane poczuć ci ciepła jej ciała, ani zapachu jej pięknych choć tanich truskawkowych perfum", "Stracisz ją na zawsze". Z drugiej strony zaś znajdowały się myśli typu "Dobrze wiesz że to dla niej niebezpieczne", "Narobiłeś sobie wrogów którzy mogą szantażować cię jej życiem", "To dla jej dobra", "Nie możesz jej narażać".

Pociągnąłem zdrowo z butelki. Skrzywiłem się po czym stwierdziłem:

- Już mi się wszystko rozjaśniło - szepnąłem do siebie biorąc do ręki pióro. 

Zacząłem pisać : 

Najdroższa Amy... 

Kiedy skończyłem przeczytałem swoje dzieło i zorientowałem się dlaczego nigdy wcześniej nie pisałem listu, po prostu nie mam do tego ręki, okej? Trzy razy go przepisywałem zanim udało mi się uniknąć każdego błędu ortograficznego. Ehh... Nasz język ojczysty jest mocno zawiły.

W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że o czymś zapomniałem. Wziąłem kolejny konkretny łyk mojego nektaru bogów i rozejrzałem się po spowitym półmrokiem pomieszczeniu przenikliwym wzrokiem.

- Ah tak! No przecież - szepnąłem do siebie ciut głośniej a wtedy Amy przewróciła się na drugi bok. Znieruchomiałem, jednak ona spała jak kamień. Wyciągnąłem z kieszeni moich spodni, chyba najśliczniejszą rzecz jaką kiedykolwiek udało mi się ukraść. Był to złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie małego serduszka. Miałem farta, że były kobity której to zwędziłem też miał na imię Jack, dzięki temu na łańcuszku jest moje imię. Uśmiechnąłem się gorzko do siebie, gdyż tylko ten wisiorek i wspomnienia pozostaną tej pięknej blondyneczce po jakże nieokrzesanym i momentami dziwnym, lecz kochającym ją z całego serca piracie.

Wstałem od stołu. Odłożyłem kopertę w miejsce gdzie powinienem spać. Posprzątałem po sobie i przywdziałem mój płaszcz, pas z bronią i kapelusz. Może i wyglądałem na Kapitana Jack'a Sparrow'a, którego wszyscy znali, lecz ja byłem już inny. Razem z tą słodką istotką straciłem część siebie. Już miałem wychodzić kiedy moja Amy znów się przewróciła na bok i teraz leżała twarzą zwróconą w moim kierunku. Podszedłem do niej najciszej jak umiałem i starając się jej nie obudzić musnąłem jej policzek ustami.

- Wybacz mi najdroższa, błagam - poczułem spływającą po policzku łzę. Szybko ją otarłem. Podszedłem do drzwi stojąc przed nimi i wciąż się wahając. Z głową pełną myśli, szybko chwyciłem za klamkę  i stanąłem na werandzie zdecydowanie za mocno trzaskając drzwiami. Obudziła się wiedziałem to. Oczy zaszły mi łzami kiedy patrzyłem na moją busolę wskazującą na horyzont. Ledwo zdążyłem zrobić krok w stronę przycumowanych do brzegu łodzi, a usłyszałem szloch. Zacisnąłem powieki pozwalając łzom spłynąć po policzkach, po czym zacząłem biec w kierunku molo. Jeszcze przez całą noc w moich uszach dzwonił mi jej płacz, za każdym razem rozdzierając mi serce od nowa.

~Bring Me That Horizon~Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora