Sześćdziesiąty siódmy ~ on

388 29 5
                                    

Kiedy po incydencie w moim domu rodzinnym wróciłem do mieszkania, czułem się naprawdę zmęczony. Po pierwsze, zachowanie dziewczyny trochę mnie dziwiło. Wiedziałem, że alkohol piła bardzo rzadko, ale jej reakcja wydawała mi się przesadzona, gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że mnie oszukuje. Rzeczywistość przedstawiała się jednak w taki sposób, że Daisy to słaba aktorka. Po drugie, myśl, że naprawdę nigdy nie zaznam odpoczynku, ogromnie mnie frustrowała. Jasne - uwielbiam Daisy i wiem, że jest idealnym dopełnieniem mnie, ale czasami potrzebowałem, po prostu się odciąć. Jednak nie było to możliwe, bez sprawienia przykrości dziewczynie. W moich decyzjach bywałem samolubny, w końcu Daisy straciła w swoim życiu naprawdę wiele osób. Bywałem zmienny, ale jestem tylko człowiekiem, a nastrój kształtuje wiele czynników.

Wyszedłem na balkon i odpaliłem papierosa, ostatnio robiłem to coraz częściej. Nie czułem, że nie mam nad tym kontroli, właściwie to była moja kontrola - odzyskiwanie jej stawało łatwiejsze wśród kłębek dymu. Nie siedziałem na zewnątrz zbyt długo, nie miałem ochoty po raz setny się nad sobą użalać. Byłem dorosły, a nieraz zachowywałem się, jak gówniarz i to nie w kwestiach zabawy. Wróciłem więc do środka i chwyciłem za telefon, wiedziałem, że Daisy nie zamierza odpuścić i właściwie wolałem mieć tę poważną rozmowę za sobą. Dziewczyna nigdy nie chciała zostawiać za sobą jakiś problemów, zawsze wolała je przedyskutować. W tej kwestii często bywała dojrzalsza ode mniej.

Jej sposób pisania wskazywał, że mocno się stresowała, w pewnym momencie się roześmiałem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jej sposób pisania wskazywał, że mocno się stresowała, w pewnym momencie się roześmiałem. To chore, że przez coś tak głupiego wytwarzają się, aż tak silne emocje. Postanowiłem dłużej się nad tym nie zastanawiać i poszedłem do sypialni. Byłem prawie pewny, że Daisy zostanie na noc. Wolałem odpuścić moje chwilowe odcięcie się od niej, bo wątpiłem, że da radę to zrozumieć. Kompromis w tej sytuacji byłby trudny do zrealizowania, a ja będąc zmęczonym - chciałem odpuścić i odbyć to wszystko bez kłótni.

Przewietrzyłem pokój i zaścieliłem łóżko, przydałoby się zmienić pościel, ale nienawidziłem tego robić i cicho liczyłem, że któregoś dnia Daisy zmieni ją za mnie. Czas oczekiwania na dziewczynę minął dosyć szybko i kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zdziwiłem się, że to już. Kiedy Daisy przekroczyła próg mieszkania, od razu obrzuciłem ją szybkim spojrzeniem, jak miałem w zwyczaju. Wciąż miała na sobie dresy, w które pomagałem jej się ubrać. Lekko się uśmiechnąłem, wydawała mi się bardzo urocza. Dziewczyna w ogóle na mnie nie patrzyła, trochę mnie to dziwiło, bo w końcu sama nalegała, żeby do mnie przyjechać. Zamknąłem za nią drzwi i z powrotem odwróciłem się w jej stronę.

- Co jest? - odezwałem się, bo ta cisza stawała się irytująca.

Złapałem delikatnie za brodę Daisy i uniosłem jej głowę. To raczej nie było dla niej komfortowe, ale to milczenie trwało już zdecydowanie za długo, dlatego zdecydowałem się na taki ruch.

- Przepraszam... - zaczęła i od razu się zaczerwieniła.

Chciałem zapytać za co, ale patrząc na nią, domyśliłem się o co chodzi. Nie miałem zamiaru robić jej wykładu, nie byłem jej ojcem, zresztą dziewczyna pewnie sama odbyła już taki wykład w swojej głowie; dlatego po prostu uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.

- Nie przejmuj się, każdy miał jakąś przygodę z alkoholem - wzruszyłem ramionami, chcąc dodać jej otuchy, niemal czułem jej wstyd w sobie.

Początek tej rozmowy nie należał do najłatwiejszych, w powietrzu było czuć powiew niezręczności, ale oboje staraliśmy się, aby to uczucie w końcu minęło. Kiedy usiedliśmy na łóżku, tak jak mieliśmy w zwyczaju, podczas trudnych rozmów, atmosfera zdawała się naprawdę poprawić. Czułem się swobodniej i wiedziałem, że Daisy również.

- Dlaczego mnie odsunąłeś? - zapytała cicho.

Nie spodobało mi się to określenie, nie chciałem jej odsuwać, jakby była jakąś zwyczajną rzeczą, niestety jej słowa zabrzmiały w taki sposób, jednak zdecydowałem się nie komentować tego, w jaki sposób określiła to odsunięcie się.

- Chyba potrzebowałem zatęsknić - wyjawiłem swoje myśli równie cicho jak ona. - Bałem się, że staniesz się dla mnie tylko rutyną.

Daisy spojrzała na mnie, a jej oczy wyrażały emocje, z którymi nie mogłem sobie poradzić, aby je zrozumieć. Moje słowa były prawdziwe, bo cholernie się bałem, że moja miłość stanie się rutyną, czymś zupełne zwyczajnym, nudnym i takim... ludzkim, a ja potrzebowałem czegoś więcej, potrzebowałem uczucia ponad wszystko, co mnie otacza.

- Remy... Ty już powoli stałeś się moją rutyną, ale wiem, że nigdy nie będziesz mnie nudził - powiedziała, jakby czytała w moich myślach. - Widzimy się prawie codziennie, ale każdy dzień wydaje mi się inny, nawet jeśli tylko leżymy i opychamy się słodyczami.

- Ty się opychasz - przerwałem jej, na co krótko się roześmiała.

- Dobra, cicho - pokazała mi język i zdecydowała się kontynuować. - Chodzi mi o to, że rutyna to nie tylko mycie zębów czy nudne zmywanie naczyń, ale też te chwile, na które czeka się cały dzień - urwała i uśmiechnęła się delikatnie, znowu się czerwieniąc.

Jej słowa miały duży sens i nie cierpiałem tego, że powinienem się z nią zgodzić. Naprawdę lubię mieć racje, ale czułem, że tym razem naprawdę powinienem przytaknąć, gdy usłyszałem słowa Daisy.

-  Mam taką mądrą dziewczynę - pochwaliłem ją, przyciągając do siebie, co chyba jej odpowiadało, bo mogła dzięki temu ukryć swoje zaczerwienione policzki - Niesamowite, że kiedy cię poznałem, byłaś taka rozwydrzona - zwróciłem się do niej półżartem.

Dziewczyna od razu odsunęła się ode mnie oburzona i głośno sapnęła. Roześmiałem się, kiedy zobaczyłem, jak poważnie odebrała moje słowo, jednak Daisy chyba rzeczywiście poruszyła moja wypowiedź. 

- Po prostu twój ojciec mnie wkurzał - niemal jęknęła, kiedy się usprawiedliwiała. - Był totalnym bezmózgiem i chyba nie muszę ci tego przypominać.

Właściwie wciąż nie wiem, o co im poszło, ale jakoś niespecjalnie interesuje mnie to na tę chwilę. Daisy pewnie przechodziła jakiegoś rodzaju bunt, w końcu młodzi ludzie zawsze się przed czymś buntują.

- Już się tak nie denerwuj - zaśmiałem się. - Ważne, że teraz jesteś słodka, Kwiatku.

- Jestem? - wyszczerzyła się w moją stronę. - Ty też jesteś.

- Eee... Dzięki?

Oboje się zaśmialiśmy, po czym znowu zagarnąłem Daisy w swoje ramiona. Może i potrzebowałem odpoczynku, ale gdy była obok chciałem chłonąć ją całym sobą. Pieprzyłem wtedy lęk przez rutyną czy zwyczajnością, liczyło się dla mnie to, jakie uczucie ta dziewczyna wywołuje we mnie w danym momencie. Daisy stanowiła pewną stałość w moim życiu, czasami miałem wrażenie, że mogę ją mieć na zawsze. Problem był jeden - ona nie jest rzeczą, więc lęk przed utratą tej dziewczyny wydawał się nieuchronnie nadchodzić.

- Zostajesz na noc?

- Myślałam, że nie zapytasz.

(Prawie) idealna para Where stories live. Discover now