Pięćdziesiąty drugi ~ ona

817 68 17
                                    

Przyjaciół zawsze dobierałam z ogromną ostrożnością. No dobra, może nie z ogromną, właściwie to znikomą, po prostu chciałam to powiedzieć. Z jednej strony nie szybko ufałam ludziom, ale z drugiej zazwyczaj okazywało się, że otwierałam się przy niewłaściwej osobie. Colleen była... różna, kochałam jej równie mocno jak mnie irytowała. Uwielbiała robić sensacje z gówien i właśnie o takich wysłuchiwałam przez pół naszego spotkania - a to naprawdę długo, zwłaszcza, że w nocy spałyśmy z dwie godziny, a wszystko po to, aby „nie tracić czasu".

- Kim był ten chłopak, który cię przywiózł?

Wow, jestem w szoku, że powstrzymała się z tym pytaniem przez taki długo czasz.

- To był kolega Remy, musiał nam ktoś pomóc, bo tamten nie był zdolny do siedzenia za kierownicą - mruknęłam. - Chyba ci wspominałam o tym, że Remy coś wypił?

- Tak, tak - kiwa głową. - Czy tamten chłopak ma dziewczynę?

Jej pytanie rozbawiło mnie do tego stopnia, że roześmiałam się dość głośno.

- Proszę cię, jest dużo starszy w dodatku nie grzeszy urodą, ani charakterem.

- Odezwała się, ta co ma chłopaka w swoim wie... - przerwała zdanie, przez swoje jęknięcie z bólu.

Uśmiechnęłam się niewinnie. Hej, nie uderzyłam jej, aż tak mocno!

- Suka.

***

- Jak tam?

- Jestem okropnie zmęczona. Obrazisz się jak będę spała przez drogę?

- Oczywiście, że nie, skarbie - potrząsa głową i uśmiecha się delikatnie. - Domyślam się, że nie spałyście za dużo, ale chociaż powiedz czy było w porządku?

- O tak, bawiłam się świetnie! Szkoda, że nie zostałeś z nami.

- Wiesz, że nie mogłem - mruczy. - Ale myślę, że bycie z Colleen sam na sam dobrze ci zrobiło.

Przytaknęłam, zgadzając się z jego słowami. Po tej krótkiej rozmowie nie odzywaliśmy się wcale, oparłam się o szybę, podkładając bluzę Remy (która posłużyła mi za poduszkę) pod głowę i przymknęłam oczy. Chłopak ściszył muzykę i pozwolił mi odpłynąć w krainę Morfeusza.

Niechętnie uchylam powieki i widzę pochylonego nade mną mężczyznę. Z mojego gardła wyrywa się jęk - nie mam ochoty już się budzić.

- Już jesteśmy, musisz wstać.

Kręcę powoli głową i ponownie zamykam oczy. Słyszę delikatny i cichy śmiech chłopaka, ale nie obchodzi mnie teraz to, że pewnie wyglądam głupio, chcę tylko spać.

- Mam cię zanieść? - pyta, ale ja nie odpowiadam. - Hm, okej.

Słyszę jak wychodzi z auta, uchylam delikatnie powieki i widzę go obchodzącego samochód, po chwili otwiera moje drzwi i pochyla się nade mną. Rozbudziło mnie to delikatnie, ale skoro chce mnie zanieść, niech to zrobi. Odpina mój pas, oo czym chwyta mnie i z lekkim trudem zamyka drzwi. Ręce zarzucam mu na kark, a twarz chowam przy szyi. Jest mi bardzo wygodnie, ciekawe czy on może powiedzieć to samo.

- Dlaczego przyjechaliśmy tutaj? - mamroczę, kiedy on kieruje się na parter.

- W czasie, kiedy cię nie było, praktycznie skończyliśmy to urządzać, przyszły meble i tak dalej, więc dziś rano się wprowadziłem.

(Prawie) idealna para Where stories live. Discover now