Dwudziesty szósty ~ ona

1.1K 105 37
                                    

Wystarczy się upomnieć i gwiazdki wracają do normy. Dziękuję kochani! ♡♡♡

- O Boże nie wierzę!

Jestem zdumiona, kiedy dostaję swoje lody. Tego się nie spodziewałam, na mojej twarzy formuje się ogromny uśmiech.

- Zaskoczona? - pyta.

Gorączkowo kiwam głową. To cudowne, że znalazł dla mnie lodziarnię, gdzie tworzą mój wymarzony rodzaj. Jestem mu bardzo wdzięczna, nie sądziłam, że postara się chociaż trochę.

- Później mam w planach coś bardzo romantycznego - mówi, jakby słyszał o czym myślę.

- Romantycznego? - nie kryję zdziwienia. - Mówiłeś, że nie potrafisz!

- Sama ocenisz.

Posyła mi zniewalający uśmiech i zachęca do jedzenia lodów, które już zaczęły się topić. Sam zamówił zwykłe czekoladowe, szkoda, że razem ze mną nie wziął sobie jednorożca. Po zjedzeniu, spędzamy tu jeszcze kilka chwil na rozmowie. Dziś prawie wcale nie jest uszczypliwy, co dodaje mi dobrego humoru. Zauważam, że dziś nie jest zmęczony - mówię mu o tym.

- Tak, czuję się dobrze.

Uśmiecham się, ale podłapuję temat.

- Może powinieneś zrobić badania? Trochę się mar... - nie udaję mi się skończyć, bo chłopak mi przerywa.

- Nie gadajmy o tym. Nie dzisiaj - lekko podniósł głos.

Rozejrzałam się dyskretne dookoła czy nikt nam się nie przygląda. Remy i tak ma dość głośny głos, a kiedy go podniesie - to już w ogóle.

- Okej - mówię cicho. - Nie denerwuj się, dobrze? - pytam delikatnie.

Wypuszcza z cichym sykiem powietrze z ust. Prawda jest taka, że ten mężczyzna bardzo szybko się irytuje. Na szczęście uspokojenie się przychodzi mu równie łatwo.

- Jasne - mamrocze niewyraźnie. - Pójdę zapłacić.

- Mam zapłacić za siebie? - pytam.

Kręci głową i odpowiada, że to on mnie zaprosił. Nie kłócę się z nim. Jeżeli to ja nas gdzieś zabiorę - będę stawiać.
Kiedy długo nie wraca, przekręcam głowę w lewo, żeby sprawdzić co się dzieje. Widzę go stojącego kilka kroków od kasy i rozmawiającego przez telefon. Wzdycham, serio nawet teraz? Wpatruję się w niego próbując nawiązać kontakt wzrokowy, ale on nie patrzy w moją stronę. Jego twarz nie zdradza żadnych emocji. Przyglądam się mu, bo nie mam nic lepszego do zrobienia, mogę ewentualnie wstać i powiedzieć mu, żeby się zainteresował mną, bo w końcu to randka.
Kiedy nareszcie łapie mój wzrok, mówi coś do swojego rozmówcy i pośpiesznie się rozłącza. Podchodzi do mnie i częstuje mnie uśmiechem. Sory gościu, już dzisiaj jadłam.

- Chodź idziemy na spacer.

Zrobiło mi się trochę smutno, że jedyne na co go stać to lody (no dobra niezwykłe lody) i spacer. On jednak jakby czytał mi ponownie w myślach, mówi:

- Nie martw się, mam w zanadrzu coś lepszego.

Podaję mu swoją rękę, a on ją łapie. I idziemy tak, ze złączonymi dłońmi przez dobry kawałek miasta. "Chcę ci coś pokazać, ale musi się ściemnić" - wyjaśnia. W końcu, kiedy słońce zaczyna nas żegnać, Remy skręca do lasu.

W głowie zapala mi się czerwona lampka - nienawidzę ciemności.

- Wszystko okej? - pyta i spogląda przez chwilę na mnie.

Kiwam głową.

- Nie martw się, nie zgwałcę cię - żartuje.

Śmieję się cicho i pozwalam mu się prowadzić. Drzewa kończą się dość szybko i wita nas woda. Mrużę oczy, żeby w ciemności móc zobaczyć coś więcej. Nagle mój wzrok pada na ogień przy brzegu. Kiedy Remy ściska mocniej moją rękę, utwierdza mnie to w przekonaniu, że on to przygotował. Piszczę podekscytowana ignorując spacerujących ludzi w oddali. "O matko!" - mówię pełną zachwytu. Podchodzimy bliżej i zauważam kocyk i kosz, najprawdopodobniej z jedzeniem.

- Potrzebowałem pomocy Caluma, żeby rozpalił to ognisko.

- To z nim rozmawiałeś? - pytam, a kiedy potwierdza jęczę. - O jeju, a ja myślałam, że mnie olałeś.

Śmieje się i w tym samym czasie puszcza moją dłoń, żeby rozścielić nam kocyk. Siadamy obok siebie, a chłopak rozpakowuje jedzenie i napoje. Patrzę na zachodzące słońce i nie mogę się powstrzymać, aby nie uwiecznić tej chwili. Robię więc zdjęcia ognistej kuli, chowającej się w wodzie. Wykonunę też fotogragię ogniska oraz usiłuję namówić chłopaka do pozowania. Ostatecznie, zyskuję parę jego rozmazanych zdjęć, ale lepsze to niż nic.

- Chcesz wino? - pyta.

- Nie piję - mówię z przekąsem. - Nie wtedy, kiedy mama jest w pobliżu.

Przytakuje z lekkim rozbawieniem, ale nie czyni żadnego niemiłego, ani sarkastycznego komentarza. Dziwi mnie to, ale nie narzekam.
Chłopak nalewa sobie czerwonego wina, a mi wody. Siedzimy przez chwilę w ciszy obserwując krajobraz. Nasz idealny spokój zakłócają jedynie głosy z oddali. Szkoda, że nie mamy prywatnej plaży.

- Jak tam z twoją przyjaciółką?

Żałuję, że poruszył ten temat.

- Kiedy rozmawiamy przez telefon czuję jakby nic się nie zmieniło. Bańka pęka, kiedy się spotykamy i wszystko okazuje się inne - mówię prawdę.

Remy potakuje i wydaje mi się, że uważnie mnie słucha. Co dodaje mi otuchy.
Chwytam mały kawałek arbuza i szybko go zjadam, po czym kontynuuję:

- No wiesz, nie mogę być zła za to, że znalazła nowych znajomych. Jestem przecież daleko i ja pewnie też znajdę sobie innych przyjaciół - mówię. - Ale ciężko mi w to uwierzyć.

Chłopak ponownie kiwa głową i po chwili zastanowienia odzywa się:

- Szczerze mówiąc nie polubiłem jej - wzrusza ramionami.

Śmieję się i mówię, że trudno było tego nie zauważyć. Chociaż po głębszym zastanowieniu, stwierdzam, że chyba tylko mnie nie oszukał.

- Masz jakąś muzykę?

- Nie będziesz śpiewała prawda? - pyta ze śmiechem.

Uderzam go lekko w ramie i zabieram mu telefon, co nie do końca mu się podoba, ale nic nie mówi. Pozwala mi wejść w jego bibliotekę i wybrać utwór. Ku mojemu rozczarowaniu znajduję tam tylko rock.

- Serio żadnej piosenki Stylesa? Shereena? - jęczę. - Oh, nienawidzę cię. Brakuje ci tu co najmniej pięciu artystów.

- Ej, mówiłem ci pop to nie ja - broni się. - Włączaj coś, albo po prostu go oddaj.

- No dobra, dobra - mamroczę i wzrokiem śledzę listę piosenek.

W końcu wybieram losowo i ściszam muzykę na tyle, żeby stanowiła tylko ciche tło do naszych rozmów. Odkładam telefon na bok i wrzucam kolejny temat. Rozmowy nie mają końca, czas płynie nam bardzo szybko. Jestem pod wrażeniem, że dzisiejszego wieczoru w ogóle się nie kłócimy. Chciałabym, żeby tak już zostało. Nigdy nie bawiłam się z nim, aż tak dobrze. Jednak wiem, że chwilę są ulotne i tak również zniknie, ale na pewno nie w mojej pamięci. Randka o której marzyłam, mężczyzna, którego nigdy nie chciałam i najlepszy czas, który mi dał. Cieszę się, że jesteśmy razem - nieważne, jak to wygląda na co dzień, ważne, że w takich chwilach jest idealnie.

Sporo czasu jeszcze spędziliśmy na plaży. Przez cały czas on karmił mnie truskawkami i pięknymi widokami.

(Prawie) idealna para Where stories live. Discover now