Rozdział Pięćdziesiąty Siódmy - Im bardziej kochasz tym bardziej boli część 1

381 59 17
                                    

Nie mniej jednak, skoro obietnica została złożona, Byakko nawet nie myślał się z niej wycofywać. Odłożył więc miecz i nie pokazując po sobie, że słowa dość mocno do niego dotarły, ruszył w kierunku domu mężczyzny. Ku jego szczęściu, ten wciąż znajdował się przed nim.

- Mogę porozmawiać z twoją żoną? - Zapytał gdy tylko stanął tuż obok niego.

- Oczywiście Daozhang. Jeśli to tylko jej pomoże - Mówiąc to wstał i przecierając zmęczone oczy, otwarł drewniane drzwi, zza którymi rozciągał się nawet duży korytarz.
Gdy tylko postawili stopę w środku, niespodziewanie z pokoju po lewej wybiegła znajoma kobieca sylwetka. Kobieta, która jeszcze może z kwadrans temu rozzłoszczona uderzała w drzwi jak szalona, teraz była spokojna, dość szybko wtuliła się z powrotem w Byakko i jakby zapominając o wszystkim mamrotała coś pod nosem.

- Porozmawiajmy - Zwrócił się do kobiety - Dobrze?

Jasnowłosa spojrzała w jego stronę. Skołtunione włosy przysłaniały jej pół twarzy, nadając jeszcze bardziej szaleńczego wyglądu. Mimo tego kobieta uśmiechnęła się promiennie.

- O czym najdroższy? - Słodki lekko chrypiący ton dźwięczał w jej głosie.

Niemal natychmiast poczuł, jak oczy mężczyzny spoglądały na niego z zazdrością. Nawet jeśli to nie była jego wina, nadal czuł jakby robił coś niepoprawnego. Z całą pewnością jeśli dalej to potrwa nic więcej nie uda mu się zrobić!

- Mogę cię prosić o poszukanie moich towarzyszy? - Zwrócił się w jego stronę, uprzejmie - Coś długo im schodzi przyjście tutaj.

Z początku zdziwiony, stał niczym słup soli, wpatrując się w niego. Dopiero po dłużej chwili, jakby po przetworzeniu słów kiwnął głową i z lekkim trzaśnięciem drzwi wyszedł na zewnątrz, pozostawiając Shi Shuana i Luo zupełnie samych. Co jednak teraz? Rozmowa wydała mu się najbardziej logiczną z opcji, jednak nawet nie pomyślał jakie pytanie mógłby jej zadać. Zielone oczęta przyglądały mu się uważnie i jakby dostając olśnienia wygięły się w łuk, podobnie zresztą jak usta. Figlarny uśmiech ozdobił jej twarz, gdy dłonią przejeżdżając po policzku mężczyzny pochyliła się w jego stronę.

- Jeśli chciałeś abyśmy zostali sami wystarczyło powiedzieć słowo głuptasie. Mam klucz od sypialni schowany w szufladzie - Lubieżny ton niemal natychmiast obudził Byakko z rozmyślań, rozumiejąc co miała na myśli musiał szybko działać aby nie wplątać się w jeszcze większe nieporozumienie!

- T-to nie tak! - Zaprzeczał, odsuwając ją od siebie - Na prawdę, chciałem jedynie porozmawiać! Właśnie gdzie nasz syn?  Czy nie ma go w domu!?

- Bawi się na dworze, wraz z innymi dziećmi - Nieustępliwie, po raz kolejny zbliżyła się, kładąc swoje ręce na karku mężczyzny. Nieco szorstkie dłonie, ostrożnie jeździły po jego karku.
- No dalej, dlaczego tego nie zrobimy, przecież mały Gong chciałby mieć rodzeństwo. Słyszałam jak ostatniej nocy prosił o to w modlitwie, to takie dobre dziecko!

Shi Shuan nie wiedział co powiedzieć, kobieta zdawała się być zupełnie pewna swego. Dziecko, które już dawno nie żyło, mąż, którego nawet nie rozpoznawała. Patrząc na nią, wydawało się jakby było to zwykłe kłamstwo, podobnie zresztą jak jej wcześniejsze paranoiczne wręcz zachowanie. Czy jednak było się co dziwić? Dla niej samej, cały świat dokoła zachowywał się dziwnie. Czy jednak było to w stanie usprawiedliwić, to co właśnie wyrabiała?

Mocne szarpnięcie do tyłu, szybko uratowało go z opresji, a raczej z mocno zaciśniętych rąk kobiety.

- Skończyłeś już z nią "rozmawiać"? - Zaczął nieco ostrym tonem demon, spoglądając na niego z góry. Zawstydzony, nawet nie myślał spojrzeć mu w oczy. To nie było wcale tak!

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelWhere stories live. Discover now