Rozdział Piętnasty - Czarno biały schemat

595 100 5
                                    

Trwało to dłuższą chwilę nim w końcu Shen Yuan przerwał panującą między nimi ciszę.

- I tak się nie dowiesz - Odparł, wracając znów do swojej zimnej natury - Nawet gdybym ci powiedział, nie za wiele to zmieni.

Shi Shuan cicho westchnął, uspokajając w sobie nieodpartą chęć zwykłego krzyku poirytowania. Jak można być tak zmiennym?! Dlaczego do jasnej cholery raz się go boi, a raz jest tak zirytowany, że mógłby zabić go gołymi rękoma?
Nie zastanawiając się nad tym dłużej by nie podnosić sobie bardziej ciśnienia, w końcu wstał, prostując swoją pomiętą szatę.

- Gdzie jest duch studni? - Zapytał, nim mężczyzna przeszedł przez drzwi.

- Do mnie kierujesz to pytanie? Czy nie był czasem z tobą? - Odburknął, jednak Shi Shuan z jakiegoś powodu czuł, że mężczyzna może nie mówić całej prawdy.

- Groziłeś mu a teraz nagle zniknął - Dodał - Czy to nie wystarczający powód, aby pytać?

Demon jedynie prychnął, nieco zirytowany.

- Myślisz, że nie mam co robić tylko latać za słabym duchem, aby go zabić? Nie rozśmieszaj mnie. Jakbym chciał mu coś zrobić, to już dawno oddzieliłbym go od twojego ciała, to samo w sobie byłoby wystarczające.

Shi Shuan podszedł bliżej niego. Mimo tego, że był niższy od niego o pół głowy, to wciąż nie na tyle, aby stojąc przed nim nie patrzeć w jego oczy. Nie wyglądały wcale na nerwowe, jego wzrok tak samo chłodny jak wcześniej, teraz nawet nie stracił na intensywności, ciągle dając jasny sygnał. "Powiedz jeszcze słowo, a cię zabiję". Naprawdę miło.
Mimo swojej krnąbrnej natury to ostrzeżenie jednak działało. Nie chciał zginąć z jego ręki, przede wszystkim nie chciał cierpieć, naprawdę złe połączenie jak na boga wojny.

- Skończyłeś? - Dodał po chwili chłodno.

Nim jednak Shi Shuan zdarzył wypowiedzieć choćby zdanie, mężczyzna nie zwracając na niego uwagi, jedynie odwrócił się na pięcie i ruszył w swoją stronę. Pozostawiając za sobą zmieszanego Byakko.
Nie minęło jednak kilka sekund, nim mężczyzna nie ruszył za nim.
Było to bardziej ze zwykłej ciekawości. Nie wiedząc, gdzie może się udać, zwyczajnie stwierdził, że śledzenie tego demona może jedynie przynieść korzyści, zwłaszcza gdyby nagle zniknął.

Idąc przez korytarz, żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa, aż do niczym niewyróżniających się drzwi, które ostrożnie popchnął. Wchodząc do prostego pomieszczenia z kilkoma słojami po lewej stronie.
Shen Yuan, nie zwracał nawet uwagi na Byakko, który snuł się za nim jak cień, nie opuszczając go nawet w momencie w którym, kilka czarnych dobrze już znanych mu duchów przyniosło i polało swojemu mistrzowi przejrzysty płyn o ostrym i znienawidzonym przez Shi Shuana zapachu wina. Demon chwilę później usiadł, i wychylił na jeden łyk całą zawartość czarki, nawet nie spoglądając na mężczyznę, dodając jedynie niezręczności całej tej sytuacji.

- Napijesz się? Bóstwa wojenne w końcu lubią pić wino - Mimo że tak Powiedział, to wciąż w przypadku Shi Shuana było to najbardziej nietrafione zdanie, jakie można było o nim powiedzieć.

- Nie - Odparł, siadając z elegancją po drugiej stronie. Dzięki tym wszystkim dniom spędzonym w pałacu księcia Ju przynajmniej nauczył się poprawnie siedzieć.

Demon jedynie skinął, głową. Niedługo później pojawiło się przed nim naczynie, jednak nie z alkoholem. Po zapachu Shi Shuan był niemal pewny, że była to zwykła zielona herbata, w czym utwierdził się po pierwszym łyku.
Pomimo nieco niezręcznej sytuacji, jak dotychczas była to najspokojniejsza sytuacja, która spotkała go poza murami złotego pałacu.

Po dłuższej chwili jednak udało się przełamać panującą między nimi ciszę.

- Dlaczego chcesz zniszczyć oba kraje? - Zapytał, ostrożnie pijąc kolejny łyk herbaty dopóki wzrok demona nie spoczął na nim, najwidoczniej zastanawiając się nad czymś.

- A dlaczego zstąpiłeś, aby pomóc księstwu? Walczyłeś w lesie po ich stronie - Mruknął, przystawiając alkohol do ust, a po upiciu kilku łyków kontynuował - Czy musiałeś w ogóle wybierać między tymi nacjami?

Nastała chwilowa cisza, Byakko niezbyt wiedział o czymkolwiek w tym świecie. Zwłaszcza o powodzie dlaczego znalazł się w świątyni tamtego dnia. Prawdę mówiąc, gdyby tylko sam znał odpowiedź na to pytanie, już dawno wybrałby właściwą ścieżkę, zamiast błąkać się licząc, że nie przytrafi mu się coś gorszego.

- Na panteonie, napewno niezbyt interesowałeś się tym co dzieje się niżej prawda? - Mruknął spokojnym tonem - Zapieczętowałeś swoje wspomnienia i zacząłeś udawać, że to co robisz jest słuszne. Zupełnie jak dziecko chcące przyklasku - Rzucił nieco ostrzej, podając duchom naczynie - Dlatego czy w ogóle wiesz co by się stało gdyby jedna ze stron wygrała?

Shi Shuan poczuł się jeszcze bardziej niekomfortowo. Prawdę mówiąc, niemal wszystko, co powiedział było prawdą, a raczej ta część o nieświadomości. Czym w ogóle były te kraje? Czemu walczyły i które miało rację? Czy w ogóle można to potraktować czarno białym schematem, gdzie jedno będzie uciśniętym bohaterem, a drugie złoczyńcą gotowym zrobić wszystko byle osiągnąć celu?

- Żaden z tych krajów nie zasługuje, aby wygrać te wojnę - Powiedział, lekko uderzając w stół pięścią, akurat gdy Byakko zapędzony w kozi róg wziął kolejny łyk napoju, jednak zamiast tego niemal się zakrztusił.

- Wygrać wojnę to jedno, a zniszczyć obie nację... Czy nie uważasz, że posuwasz się w tym za daleko? Nie wszystko jest czarno białe i...

- Nie ważne ile razy zabije się przywódców, wojna dalej się tyczy. Największy problem jest w ludziach. Głupie zaślepione wizją władzy małpy!

Nie wiedząc co powiedzieć, najzwyczajniej w świecie jasno włosy nawet nie otworzył ust, by wziąć kolejny łyk herbaty. Nienawiść, jaką przejawiał do obydwu krajów, była zbyt przytłaczająca, aby tak łatwo było ją skomentować. Widząc reakcję Byakko, demon jedynie dopił swoje naczynie i spojrzał w stronę okna, rozpuszczając długie kruczoczarne włosy z kucyka, po czym kilkakrotnie przeczesał je dłonią, pozwalając by kilka kosmyków, niedbale spadło na jego białe skronie. Za oknem księżyc świecił już jasno, oświetlając go swoim bladym światłem, niczym zjawę z baśni. Nie można było zaprzeczyć, sam widok był na tyle hipnotyzujący, że nawet sam Shi Shuan przez dłuższą chwilę nie mógł odwrócić od niego wzroku.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jaki jest dokładnie twój powód, aby zniszczyć oba narody?

Zimne tęczówki zwróciły się w jego stronę.

- Sprawić, aby wszystkie szumowiny chcące wojny cierpiały gorzej niż w miejscu, do którego udadzą się po śmierci - Powód naprawdę szlachetny, ale wydobywając się z ust mordercy, brzmiał jak złudna bajka, mająca tylko przykryć egoistyczne pobudki.

- Rozumiem - Mruknął ciszej w końcu kończąc pierwszą filiżankę herbaty.

- Jeśli moje słowa cię nie przekonują, mogę pokazać ci, dlaczego tak bardzo chce ich krzywdy, wtedy sam również zechcesz tego samego.

- Mocne słowa.

- Ale prawdziwe, zresztą co szkodzi ci spróbować? - Mruknął patrząc już całą twarzą w stronę Byakko. Jego wyraz twarzy znacznie złagodniał, jakby rozmawiało się z zupełnie inną osobą.

- Niech będzie, jednak najpierw - Mówiąc to wstał - Jeśli nie masz nic wspólnego ze zniknięciem ducha studni, to przynajmniej pomóż mi go znaleźć.

---

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelWhere stories live. Discover now