8

183 20 14
                                    

-Wiesz już co z tym jajem?

Zapytał następnego dnia Nate.

-Nie mam pojęcia. wydziera się jak wściekłe. Nic nie rozumiem.

-Za dużo o tym myślisz i zaczynasz się plątać.

-Jak mam o tym nie myśleć. Niedługo kolejna konkurencja.

-Musisz się rozluźnić. Chodź dziś wieczorem do łazienki prefektów. Tej co zwykle. Weź jajo. Może razem na coś wpadniemy.

-Biorąc kąpiel z jajkiem?

-Masz lepszy pomysł?

Ślizgon wzruszył ramionami wrzucając sobie do ust kolejnego cytrynowego dropsa.
Resztę dnia się nie widzieli.
Spotkali się ponownie w umówionym miejscu, kiedy ogromna “wanna” była już pełna wody i piany zaczęli się rozbierać.
Nate mimo, że miał już szesnaście lat ciało miał jak osiemnastolatek. Mimo blizn było piękne i wyrzeźbione. Nocne biegi i naprawdę ciężkie ćwiczenia wytrzymałościowe, które kazał mu robić Gellert zrobiły swoje.
Był już bez koszuli i odpinał pasek, kiedy jego oczy powędrowały automatycznie w stronę rok starszego puchona.
Nagle jego policzki pokrył szkarłat, a on nie mógł odwrócić wzroku od ciała przyjaciela. Ced był wysportowany, może jego sylwetka nie dorównywała Nate’owi, ale dla ślizgona była ideałem męskiego piękna. 
Czując, gdzie jego myśli wędrują znalazł w sobie siłę, aby przestać się patrzeć i skończyć rozbieranie. Został w samych luźnych, przydługich bokserkach.
Nagle poczuł jak coś przeszywa go na wylot, jakby ktoś go skanował uporczywym wzrokiem.
Rozejrzał się dyskretnie w poszukiwaniu Marty, ale ona nigdy się nie kryła z tym, że podgląda. 
Już wiedział do kogo należało to spojrzenie. Kto go tak uporczywie obserwował.
Na jego usta wkradł się cwany uśmieszek.

-Gapisz się.

Musiał go zawstydzić.

-Em..co? Ja nie.

Ślizgon obrócił się ponownie do puchona, którego policzki dorównywały teraz czerwienią, co przedtem Nate’a lica.
Chłopak zaśmiał się dyskretnie i wszedł do wody.
Puchon dołączył do niego chwile po nim.

-Tooo co z tym jajem?

Zapytał Cedric.

-Narazie nic. Odpręż i nie zadręczaj się.

Nate przysunął się do Cedrica jak za dawnych lat. Siedzieli stykając się ramionami. Puchon trzymał złote jajko lekko zanurzone do połowy. Otworzył je i momentalnie po pomieszczeniu rozległ się wrzask.
Ledwo je domknął. Ślizgon się zaśmiał.

-Co cię tak bawi?

-Odpręż się.

-Nie mogę. Nie daje mi to spokoju...Ja..

Nie skończył mówić, bo młodszy ułożył delikatnie dłoń jego na dalszym policzku i obrócił jego twarz w swoją stronę. 
W głowie Nate’a pojawiła się myśl “Teraz, albo nigdy”
Złożył pocałunek na ustach przyjaciela. Na początku delikatny, jakby muśnięcie, a potem bardziej na niego naparł.
Cedric po pierwszym szoku zaczął oddawać pocałunki.
To była dla nich obojga niesamowita chwila. 
Nate zjechał dłonią na klatkę piersiową chłopaka. byli tak pochłonięci żarliwymi pocałunkami, że nie zauważyli kiedy jajo wypadło puchonów z rąk.  
Przerwał im dopiero śpiew przytłumiony wodą. Niechętnie oderwali się od siebie. Popatrzyli na siebie, a potem zanurzyli się pod wodą.

-Cwane.

Powiedział Nate wycierając się.

-Syreny…

-Pewnie coś pod wodą. Zaklęcie bąblogłowy powinno być wystarczające.

-Tsaak.

Kiedy byli susi i ubrani wyszli z łazienki.

-Nate?

-Tak?

-To w łazience…

-Masz na myśli...to?

Nate pchnął chłopaka na ścianę, złapał za żółty krawat i przyciągnął do siebie. Odebrał mu kolejny pocałunek, a po kilku minutach zaczęła się walka o dominacje.
Wygrał ją ślizgon. Był zdecydowanie bardziej pewny siebie. To co robił ustami wprawiało puchona w trans.
W końcu Nathaniel odsunął się, a Cedric jęknął cicho niezadowolony. 

-Nie przestawaj.

Sapnął Ced.

-Ani myślę.

Zaczął go ponownie całować, ale tym razem zszedł pocałunkami na jego szyję. Puchon westchnął. Jakoś tak wyszło, że zawędrowali do niezagospodarowanego kantorka.
Całowali się jak w transie. Nate błądził palcami po brzuchu chłopaka, a ten ledwo opierał się o drewniany stolik. Nogi mu zmiękły, a w głowie miał chaos.
W pewnym momencie ślizgon otarł się o krocze puchona na co ten cicho jęknął.

-Nate…

Wysapał. 

Po kilku minutach wyszli i udali się do swoich dormitoriów.

Po kilku dniach przyszedł czas na drugie zadanie turnieju. Jak się domyślili zadanie było podwodne, a miało miejsce w jeziorze.
Każdy uczestnik miał odzyskać jakiś skarb. Jak się okazało podczas wyzwania byli to bliscy znajomi.
Ced musiał teoretycznie uratować uratować...swoją byłą dziewczynę.
Z jednej strony cieszył się, że to ją podtopione, ale z drugiej była jako skarb. Nie chciał, żeby on ją ratował.

Kiedy Ced wynurzył się z wody miał w rękach Cho. Tą krukonkę, jego byłą dziewczynę. Dziewczyna wyglądała na wystraszoną, ale też i na szczęśliwą.
Nate’owi zrobiło się niedobrze, ale nie zanosiła się na wymioty.
Po prostu był zazdrosny. A zrobił się jeszcze bardziej, kiedy dziewczyna wtulała się w ciało wybawiciela.

Od tamtego momentu ciężko było im się spotkać na osobności.
Cho wzięła sobie za cel spędzanie czasu z chłopakiem. Była mu niby wdzięczna, a jej obecność działa na ślizgona jak płachta na byka.
Zaczęła się dziwna rywalizacja o czas puchona. Bardzo nierówna i dodatkowo niesprawiedliwa.
Dziewczynę lubili wszyscy. Tylko nie Nate i mieli do niego o to problem.
Ced też nie bardzo stawał po jego stronie.
Cieszył się towarzystwem byłej dziewczyny jakby nigdy nic.

Zbliżał się bal bożonarodzeniowy i  Nate chciał być pierwszy, ale nagle Minerwa wystrzeliła z jakimiś tańcami.
Znowu nie miał jak się zbliżyć do chłopaka. W dodatku musiał tańcować z jakąś ślizgonką.
Po zajęciach było już za późno. 
Ced zaprosił Cho, a Nate uznał że nie idzie na bal i będzie trenował zaklęcia. Obecnie miał focha.
  



***
Nudziło mi się kilka dni temu... Nie lubię tego rysunku, ale wstawię go tutaj, bo bardzo krótki wyszedł mi ten rozdział.

 Nie lubię tego rysunku, ale wstawię go tutaj, bo bardzo krótki wyszedł mi ten rozdział

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
"Niezwykły" |Likantropia #2 [WOLFSTAR]|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora