10

241 24 31
                                    

Minął rok od śmierci Cedrica.
To był bardzo trudny czas dla Nate’a. Zżerały go wyrzuty sumienia, a przynajmniej myślał, że to wyrzuty.
Cały czas miał w głowie, że mógł to zrobić. Że dałby radę go ożywić.
Oprócz tego męczyło go to, że wiedział.
Przeczuwał, że coś się stanie.
Nie zaufał intuicji i nie powstrzymał tego. Zabiłby ich zanim by coś zrobili, a teraz...Ced nie żyje.
Jeszcze jedna rzecz go dobijała.
Nie powiedział mu o swoich uczuciach.
Wiedział, że nie zostaną odwzajemnione, ale nie powiedział mu tak ważnej rzeczy. Nie zdążył. 

Przed rodzicami udawał, że wszystko w porządku.
Przyjechał do nich na wakacje i na święta. Spędzili je w miłej atmosferze. Nathaniel na chwilę nawet zapomniał o puchonie. 
Jednak nie na długo. Wszystko mu o nim przypominało, kiedy tylko przechadzał się po hogwarcie.

-Nate! Zaczekaj!

Zawołała go Cho.

-Czego?

-Zawsze byłeś nieprzyjemny, ale teraz przesadzasz.

-Tyle masz do powiedzenia?

-Nie. Chciałam zapytać co robisz po…

-Na prawdę? Cho..

-Nie przerywaj. Powinieneś zapomnieć o nim. Męczysz się, on..wiem że byliście przyjaciółmi, ale..

-Ty nic nie wiesz! Kochałem go! Nie jak brata. Spadaj zanim zrobię coś, czego nawet nie będę żałować.

I odszedł. Nie był w stanie na nią patrzeć, bo gniew rósł w nim jeszcze bardziej.
Wyszedł z zamku i zniknął w lesie.

Dyrektorzy szukali go.
Nie raz, patrzył na nich zza drzew.
Częściej  używał wilczej formy. Zjednoczył się z magiczną naturą. Żywił się mięsem słabszych tak jak to bywa w przyrodzie.
Różdżkę gdzieś zakopał. Chciał zapomnieć o wszystkich. Wiedział, że rani tym rodziców, ale  nie był w stanie patrzeć im w oczy.
Nie czuł się człowiekiem. Bliżej mu było dzikiego wilka.
Jego plany na zniknięcie na zawsze zostały jednak brutalnie zniszczone.
Podczas biegu po lesie natknął się na grupę śmierciożerców.

-Czarny pan to zakończy. Zabije Dumbledore’a i nikt już go nie zatrzyma.

-Jest jeszcze ten czarnoksiężnik. Grindelwald. On jest potężniejszy…

-Nie bluźnij, bo Czarny pan nie będzie miał litości! Dumbledore jest słabością czarnoksiężnika. Zniknie jeden to drugi się załamie i będzie nieszkodliwy.

Nate odmienił się i podszedł do nich.

-Co do?

Nie skończył mówić, kiedy Nate wystawił w jego stronę dłoń i po chwili grupa padła bez życia.
Zamienił się w wilka i pobiegł ile miał sił w łapach.

Pod samym zamkiem odmienił się. Stanął przy murze i zaczął kopać.
Schował pod ziemią mapę w drewnianym pudle.
Zerknął na nią, aby dowiedzieć się gdzie jest jego dziadek. 

-Wieża astronomiczna.

Sapnął i schował ponownie mapę. Pobiegł tam najszybciej jak umiał.
Był tam. Razem z Voldemortem i jego świtą.

-O Nathanielu. Dobrze cię widzieć.

Powiedział miłym głosem wężo ryjny.

-Masz morderczy wzrok. Uroczo, ale źle kierujesz gniew. To przez tego chłopaczka prawda? To na nich powinieneś się mścić. To oni zorganizowali turniej w czasie niebezpieczeństwa. To oni nie pozwolili ci go ratować. Mogłeś to zrobić. Przyłącz się do nas. Oni cię hamują. 

"Niezwykły" |Likantropia #2 [WOLFSTAR]|Onde histórias criam vida. Descubra agora