19. Lotnisko

269 29 16
                                    

-Kochanie, musimy się już zbierać. - powiedziałem smutno do leżącego na moim torsie chłopaka i podnosząc się w końcu z materaca, chwyciłem za jedną z ciężkich walizek leżących w przedsionku.

-Jaki jest sens tam lecieć, skoro nie będzie cię ze mną? Jedno wielkie gówno, a nie wyjazd. - młodszy stawiał silny opór na moje jakiekolwiek próby wydostania go z mieszkania i o mało co na nowo nie zaniósł się płaczem. Podszedłem więc w jego stronę i zgarniając do ciepłego uścisku, dodałem.

-Też chciałbym pojechać z tobą, ale sam wiesz, że nie ma takiej możliwości. Chodź, słońce. Nie chcesz przecież jeszcze bardziej zdenerwować ojca, prawda?

W końcu Gguk wydostał się z pościeli i poprawiając w lusterku kilka roztrzepanych kosmyków włosów, zarzucił na siebie służbową marynarkę z logiem firmy. Spojrzał jeszcze z pogardą na wystającą plakietkę prezentującą jego imię i nazwisko i odwracając się w moją stronę, zapytał cicho. 

-I jak? Może być?

-Przystojnie jak zawsze. Ale muszę przyznać, że takie eleganckie wdzianka wyjątkowo ci pasują. Powinieneś cześciej się tak odstrajać. - uśmiechnąłem się szeroko do chłopka i lustrując jego sylwetkę, naprawdę byłem zadowolony z efektu końcowego. Jungkook przeważnie nosił luźne, ciemne ubrania, które dodawały mu charakterku, dlatego zobaczenie go w tak eleganckim wydaniu dosłownie zaparło mi wdech w piersiach. Aż na myśli przyszła mi zupełnie inna wizja założenia tego niebieskiego garnituru i po chwili zaciskając palce na ręce chłopaka, z uśmiechem spojrzałem na nasze splecione dłonie.

-Co się tak szczerzysz, głupku?

-Nic, pajacu. Chodźmy już, bo samolot nie zaczeka.

***

-Mam wejść z tobą dalej? Twój ojciec chyba nie za bardzo chciałby mnie widzieć. - spytałem niepewnie i ustawiając walizki młodszego w holu lotniska, rozejrzałem się za grupką starszych mężczyzn z firmy.

-Trudno, mu i tak nie pasują wszystkie moje decyzje, więc idziesz ze mną aż do bramek. - chłopak od razu pociągnął mnie w stronę stanowiska z kontrolą biletów i zauważając przy nim nieco nadąsanego pana Jeona, ukłoniłem mu się z pełną grzecznością.

-A ty co tu robisz, dzieciaku? Znowu mącisz w głowie mojemu synowi? - mężczyzna rzucił mi groźne spojrzenie, co jednak nie zrobiło na mnie zbyt dużego wrażenia. Już nie raz widziałem się osobiście z ojcem Jungkooka i dobrze wiedziałem, czego mogę się po nim spodziewać.

-Tato, przestań... - Kook próbował uspokoić starszego, na co tylko wysłałem mu pocieszający uśmiech i poklepałem po ramieniu.

-Przyszedłem go tylko odprowadzić i pożegnać. Nie ma powodu do nerwów, panie Jeon.

-Tyle razy mówiłem, że masz nie latać za moim synem. Sam żeś matury nie zdał i teraz Jungkooka próbujesz zaciągnąć w swoje ślady. - mężczyzna prychnął niezadowolony i odkładając swoją walizkę na taśmę, pociągnął także i tą Kooka.

-Nie narzekam na swoją pracę i w dodatku Panu chyba również smakowały moje drinki podczas „służbowych" wypadów do Blue, czyż nie? W każdym razie o Jungkooka proszę się nie martwić. Jest na studiach i dobrze sobie radzi. - specjalnie odbiłem piłeczkę starszego i nie otrzymując od niego już żadnej odpowiedzi, uśmiechnąłem się zadowolony pod nosem.

„Samolot z Seulu do Chicago wylatuje za 30 minut. Prosimy wszystkich pasażerów o udanie się do stanowisk w celu rozpoczęcia odprawy paszportowej." - nagle usłyszeliśmy ważny komunikat z głośników, przez co momentalnie spiąłem swoje ciało i spoglądając na Gguka zauważyłem, jak bardzo zaszklone były jego oczy. Pociągnąłem go więc za rękę w nieco bardziej ustronne miejsce i gdy młodszy usiadł już na pobliskim krzesełku, od razu kucnąłem naprzeciwko jego zmartwionej twarzy.

Midnight Blue | taekookWhere stories live. Discover now