Żadnych forów od życia

172 9 6
                                    

Przemierzałem ulice szybciej, niż pozwoliłby mi na to ojciec. Jedno niefortunne mrugnięcie mogło kosztować czyjeś życie. Mimo to wybierałem ulice, które nie były zatłoczone, nie posiadały sygnalizacji. Nie było tego dnia pogodnie, chmury zakryły praktycznie każdy czysty skrawek błękitnego nieba. Nie przeszkadzało mi to, wolałem chłodniejsze klimaty, a gdy tylko myślałem o cieple, na myśl przychodziła mi tylko Australia, której dogłębnie nienawidziłem. Jak moi rodzice mogli tam mieszkać? Ledwo znosiłem tam kilka dni, co dopiero lata.

Zatrzymałem się zręcznie swoim czarnym ścigaczem przy posesji domu Kate. Przyjeżdżałem do niej rzadziej niż te kilka lat wcześniej. Kobieta była już sędziwa i miała rodzinę, a więc znacznie mniej czasu poświęcała swojej prywatnej klinice. Ja i Gabriel jednak stanowiliśmy swego rodzaju wyjątek. Byliśmy dla niej ważnymi przyjaciółmi, nie tylko pacjentami. Nasze wizyty i tak zostały ograniczone i trudno było się dziwić. Moje problemy z otoczeniem się skończyły, a przynajmniej ograniczyły do minimum. Pamięć sprzed poznania Gabriela nie istniała, nikt mnie nie oceniał z tego powodu.

Mój ojciec to trochę bardziej skomplikowana układanka. Twierdziła, że to on ograniczył wizyty u niej, ona chciała nawet podczas ciąży z nim rozmawiać, wspierać go. Co tu się dziwić? Czasem ukrywał swoje prawdziwe motywy pod skórą, ale na pewno zależało mu na Kate. Obarczanie ją jednym i tym samym podczas ciąży mogło być wyczerpujące. Mimo to po urodzeniu nie zmienił zdania, a nawet ograniczał ich sesje jeszcze bardziej. Obecnie spotykali się raz na miesiąc, czasem raz na dwa.

Co prawda na jego miejsce wskoczył Ethan, ale to też nie tak, że on potrzebował wybitnie pomocy terapeutycznej. Chciał nas zrozumieć i pomóc. Dostał tyle informacji, ile powinien i to mu wystarczyło. Odwiedzał ją czasem, aby się czymś podzielić, bo z tego, co wiedziałem, już poradził sobie ze swoim fetyszem. Gabriel i Ethan tylko czasem zachowywali się jak pojeby, ogólnie byli jak każda inna para. Myślę, że adopcja Elin im mocno pomogła w nudnej codzienności. Ja dorosłem, więc teraz swoją uwagę skupili na młodej.

Moje schodzenie z motocykla przerwał telefon. Sięgnąłem go z kieszeni czarnej kurtki i zaraz odebrałem, przykładając do ucha. Przerzuciłem nogę za maszyną.

– Leslie, czego zapomniałem? – pytam.

– Odpowiedzieć mi na pytanie. Wpadasz dziś na noc?

Zacząłem kalkulować w swojej głowie moje plany na wieczór i kolejny dzień. Ruszyłem niespiesznym krokiem w stronę domu Kate, ale odbiłem w bok, aby przemknąć do dobudówki, która była jej gabinetem, w którym przyjmowała pacjentów.

– Potencjalnie – odpowiadam wymijająco. – Jeśli starzy niczego nie wymyślili, to mógłbym wpaść.

– Ej, nie zmuszam cię, prawda? – zasępił się. – Nie musisz.

– Chcę – zapewniłem, przystając przy białych drzwiach ze złotą klamrą po ich środku. – Leslie, nie zmuszam się do przyjaźni z tobą. Ile razy to wałkowaliśmy?

– Wiem – zaśmiał się nerwowo. – To tak wiesz... zawsze bezpieczniej.

– Wziąłeś leki?

– Głupio pytasz.

– Leslie, to nie odpowiedź. Wziąłeś je czy nie?

– Wziąłem, bro*. Muszę jechać na te idiotyczne diagnozy, nie mógłbym ich teraz nie brać.

Wiedziałem, on też o tym wiedział, ale co to zmieniało? Przekonałem się w życiu, że wiedza niekoniecznie chodzi w parze z czynami. Możesz wiedzieć, że zabijanie jest złe, mimo to pociągniesz za spust, bo tak jest ciekawiej. Zabawniej. Niestety Leslie należał do osób, które na pierwszy rzut oka wydawały się normalne, zdrowe i silne. Daleko mu było do tych określeń. Chorował i miał za sobą już dwie nieudane próby samobójcze. Pierdolił non stop, że nie pasuje do tego świata, a jego choroba niewydolności serca to tylko wisienka na torcie. Po co zwlekać? Można zabić się już. Tak powtarzał często przez telefon. Spędził pół roku w zakładzie zamkniętym, a po wyjściu zachowywał się inaczej. Może zdrowiej, tak sądziłem.

One more time//✔Where stories live. Discover now