Rozdział szósty

1.2K 62 17
                                    

- Matko? – odezwał się kiedy w końcu do niego dotarło, że to nie są halucynacje. Narcyza Malfoy naprawdę stała po środku salonu z lekko wyniosłym wyrazem twarzy.

- Draco – odpowiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. Skrzywiła się nieznacznie, ale nic nie odpowiedziała na ten oryginalny styl.

- Boże, kolejny Malfoy w moim domu – Potter prawie się rozpłakał na widok Madame Malfoy w swoim salonie. – Jesteście gorsi niż zaraza...

- Ktoś mnie szuka? – zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu do głowy.

- Tak, Draco. Twoja matka, z którą obiecałeś zjeść obiad. Dzisiaj – dodała dobitnie.

- Tak. Obiad jest o godzinie piętnastej, więc mam... - zaczął mówić rozglądając się po salonie mając nadzieję, że Potter nie był na tyle biedny, żeby nie było go stać na kupno zegara. Odetchnął z ulgą. Za nim na ścianie wisiał mały, okrągły zegar wskazujący godzinę siedemnastą. – Więc jestem spóźniony dwie godziny – dokończył ponownie spoglądając na matkę. – Przepraszam, matko.

- Chodź, skrzaty zrobią nam coś do jedzenia – uśmiechnęła się delikatnie do syna i skierowała się ponownie w stronę drzwi.

- Matko...

Draco nie ruszył się z miejsca zastanawiając się nad czymś.

- Tak? – zapytała odwracając się do niego i obserwując zaciekawionym wzrokiem.

- Jak mnie tu znalazłaś? Skąd w ogóle wiesz, że Potter kupił ten dom? Skąd pomysł, że mógłbym u niego siedzieć w salonie? – zaczął zadawać pytania będąc trochę podejrzliwym wobec matki.

- Nie wiedziałam. Zaklęcie własności wskazało mi gdzie jesteś – odpowiedziała lekko uśmiechając się w jego stronę.

- Nałożyliście na mnie zaklęcie własności?!

- Nie, Draco... - zaczęła spokojnie Narcyza chcąc uspokoić syna nim całkowicie straci panowanie nad sobą. – Każda rodzinna pamiątka posiada na sobie zaklęcie własności. Na wypadek kradzieży. Ród Malfoyów sięga XIw. Niektóre pamiątki są bardzo drogie, Draco. A pierścień należący do Lorda Malfoya jest najważniejszą rzeczą w naszej posiadłości. To logiczne, że ma na sobie to zaklęcie.

Draco nie odpowiedział matce. Złapał pierścień na swoim palcu i zaczął go okręcać wokół niego. Spojrzał na niego i przesunął palcem po wizerunku smoka.

- Potter... Za pół godziny masz być u mnie na dworze. Wiem jak znaleźć Granger.

- Malfoy! Jestem pijany. Nie pójdę w takim stanie ratować przyjaciółki!

- Potter, do jasnej cholery! Jesteś czarodziejem. CZA-RO-DZIE-JEM! Sądzę, że wpadniesz na pomysł jak pozbyć się upojenia alkoholowego za pomocą magii – warknął tracąc już resztki cierpliwości. Wyciągnął dłoń do matki i wyszedł razem z nią przed dom po czym od razu się aportowali.

***

- Draco! Chcesz mi powiedzieć, że dałeś tej Granger naszą rodzinną pamiątkę?! – krzyknęła idąc za synem, który prawie biegł do swojego gabinetu. – Ta bransoletka jest przekazywana przez pokolenia! A ty ją dałeś kochance na święta! Draco! Nie tak Cię wychowaliśmy!

- Uwierz mi, matko. Zrobię wszystko, żeby została w rodzinie – odpowiedział w miarę spokojnie nawet się nie zatrzymując. Starał się oczyścić swój umysł. Zamierzał maksymalnie skoncentrować się na odnalezieniu dziewczyny.

- Czy ty coś sugerujesz, Draco? – zapytała lekko przestraszona mając przed oczami same czarne scenariusze widząc na drzewie genealogicznym napis: ,,Hermiona Malfoy (zd. Granger)". Aż usiadła na fotelu w jego gabinecie. Wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić. – Mam nadzieję, że po tym wszystkim zażądasz od niej zwrotu bransolety – dodała wyważonym tonem obserwując bacznie pierworodnego. Draco jedynie lekko podniósł kąciki ust, ale nic nie odpowiedział. Narcyza miała ochotę się rozpłakać.

- Jak działa to zaklęcie?

- Proste. Aż dziwne, że ojciec Cię go nie nauczył przed Hogwartem. Może skrzaty by nie musiały szukać za Ciebie rzeczy – uśmiechnęła się na wspomnienie kilkuletniego Dracona.

- Możesz je rzucić najdelikatniej jak potrafisz?

- Ja?

- Nigdy go nie rzucałem. Nie wiem na czym polega. Przez te więzy... każda najmniejsza odrobina magii powoduje u niej potworny ból. Chcę go jej zadać jak najmniej.

Narcyza wyglądała jakby miała zamiar to jakoś skomentować, ale zacisnęła mocno usta.

- Nigdy nie traktowałam tych rzeczy jakby coś... czuły – dodała po chwili szukając odpowiedniego słowa. – Lucjusz kilka razy Cię namierzał. Ten naszyjnik, który nosiłeś, gdy byłeś dzieckiem – dodała szybko uśmiechając się. – Nie sprawiało Ci to bólu. Zawołam go.

Draco chciał już coś odpowiedzieć, ale w tym samym czasie do gabinetu wszedł Potter przygotowany jak należy.

- A więc?

- Ta bransoletka ze skrzydłami smoka. Należy do rodzinnej kolekcji, więc zgodnie ze słowami mojej matki...

- Ma na sobie zaklęcie własności. Możesz ją namierzyć – dokończył za niego czarnowłosy z ulgą. Poczuł się tak szczęśliwy, że omal nie osunął się na pobliskie krzesło. Znajdą ją... Będzie mógł przytulić do siebie przyjaciółkę... Przeprosić za to, że ją zostawił.

Do gabinetu wszedł Lucjusz. Narcyza musiała mu powiedzieć o co chodziło, bo miał wyciągniętą różdżkę i trzymał na swojej srebrnej bransolecie.

- Proszę... Zrób to najdelikatniej jak potrafisz. Jakbyś próbował namierzyć małego mnie, a nie swoją rodzinną pamiątkę – wyszeptał Draco stojąc przed ojcem. – Błagam...

Lucjusz spojrzał na żonę, która po chwili kiwnęła głową. Dotknął końcem różdżki wizerunku smoka i przymknął oczy.

- Dom Grangerów...

- Niemożliwe! Musiałeś się pomylić! Byliśmy tam! – nagle ostatnia nadzieja Harrego w nim zgasła. Miał nadzieję, że dostaną informację o miejscu, o którym nie pomyśleli. A nie jej rodzinny dom. A co jeśli... jeśli czar się nie mylił? Jeśli znalazł bransoletkę, ale Hermiona jej na sobie nie miała? Co jeśli ktoś ją tam podrzucił?

- ... Piwnica – dokończył Lucjusz przez zaciśnięte zęby.

- Nie ma tam piwnicy...

- Skąd wiesz? – zapytał tym razem Draco.

- Tak mi się wydaje...

- Jakim cudem ty pokonałeś Voldemorta! – warknął na niego wściekle. – Jak mogłeś nie sprawdzić tak banalnej rzeczy! Większość budynków w Londynie ma piwnice! – krzyczał wściekły. Gdyby nie błąd Pottera to uratowaliby Granger w ciągu jednego dnia, a tak... już minął ponad tydzień. Gdyby nie Potter... nie straciliby dziecka. – Gdybyś sprawdził czy w tym domu jest piwnica to nie straciłbym dziecka – dopiero gdy poczuł dłonie matki na swoich ramionach zrozumiał, że powiedział te słowa na głos.

- Idziemy, Potter. Musisz mnie aportować w okolice domu Granger. Nie bezpośrednio przy nim. W promieniu pół kilometra, może nawet kilometra. I zero magii, Potter. To zaklęcie i tak pewnie sprawiło jej dość bólu.

- Lucjusz postarał się być delikatny, Draco – wyszeptała Narcyza w obronie męża.

- Wiem. Nie winię go o cierpienie Granger. Winię tego kto mi ją zabrał.

- Uważaj na siebie, Draco – powiedziała za synem, który wyszedł z gabinetu, a Potter zaraz za nim.

________

Krótki zwiastun do rozdziału siódmego:

Krótki zwiastun do rozdziału siódmego:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Magia dziedzica | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz