1.Nowy początek.

101K 1.7K 2.2K
                                    

~*~

Gwiazdy. Jasne kropki na niebie, które dla większości osób nic nie znaczą, ale dla mnie wręcz przeciwnie. Są czymś znacznie więcej niż może się wydawać. Wiedzą o mnie wszystko, ponieważ to one były zawsze, gdy czułam się źle. Patrząc na nie, czuję dziwny spokój pomimo sytuacji, w której się aktualnie znajduję. Zupełnie jakby wszystko , co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwóch lat nie istniało. Wszystkie błędy, kłamstwa i ból były tylko złym snem, który po przebudzeniu zniknął. Ale wiem. Wiem, że jutro nadejdzie, a z nim rzeczywistość.

Rzeczywistość, która pochłonie mnie bez reszty.

Siedząc na dachu mojego nowo-starego domu nie czułam nic i zastanawiam się, czy powodem tego nie było to, że przestałam to robić. Przestałam czuć. Wiele osób myśli, że kiedy nie czujemy emocji staniemy się kimś silniejszym i lepszym. Ale nikt nie zdaje sobie sprawy, że przestając czuć emocje, ich miejsce zajmuję pustka. Nie chciałam jej nigdy w swoim życiu, ale przyszła przez ból, którego nie mogłam już znieść i ujarzmiła wszystkie złe uczucia.

Ale jak to się wszystko stało, że czuję jedynie pustkę? Sama zastanawiałam się, od czego to tak naprawdę się zaczęło. Nie wiem, która zła decyzja zapoczątkowała lawinę zdarzeń, przez którą właśnie tutaj byłam. Pomyśleć, że wróciłam do Carlsbad niecałe trzy godziny temu, do miasta, w którym spędziłam piętnaście lat życia. Wyjeżdżając z niego nie myślałam, że jeszcze tu wrócę. W Lynnwood miałam zacząć wszystko od nowa z czystą kartą. Ale wróciłam i ponownie patrzę na kalifornijskie gwiazdy, które są najpiękniejszym widokiem, na jaki kiedykolwiek patrzyłam.

Rodzice razem z bratem i siostrą wracają jutro, ale ja nie mogłam dłużej wytrzymać w tamtym mieście i musiałam jak najszybciej się stamtąd wyrwać. Tak więc właśnie siedzę na dachu i patrzę w gwiazdy wiedząc, że jutro idę do nowego liceum i wracam do ludzi, z którymi straciłam kontakt.

Oraz do jebanej rzeczywistości.

-Oszalałeś!? Nie możesz tu być!- krzyknęła kobieta, wyrywając mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na dom obok naszego, przed którym były zaparkowane dwa samochody. Widziałam jak dwójka osób kieruje się w stronę wejścia, krzycząc na siebie.

-Nic nie rozumiesz, to wszystko przez nią, ona znowu wróciła!- krzyknął męski głos.

-Mam to w dupie, wypierdalaj stąd, bo to wszystko na nic!-wrzasnęła kobieta, a po głosie mogłam stwierdzić, że była młoda, może nawet w moim wieku.

-Uspokój się! To ta suka, to wszystko przez nią!- warknął mężczyzna, zamykając drzwi domu, przez co nie słyszałam dalszej rozmowy.

Dwa lata temu jeszcze nikt tu nie mieszkał, ale najwidoczniej nie tylko w moim życiu trochę się pozmieniało. Kłótnia kochanków to zdecydowanie za dużo dla mnie jak na dzisiaj, a z natury nie lubię być wścibska, więc weszłam z powrotem do pokoju i poszłam spać. Przynajmniej tym razem sen nadszedł szybciej.

~*~

-Ja pierdole.- przeklęłam, próbując wcisnąć się w czarne jeansy.- Kurwa, no przecież nie przytyłam.- chyba.

Zaspałam. No dobra po prostu nie ustawiłam budzika wieczorem, bo kompletnie o tym zapomniałam. Stanęłam przed dużym lustrem powieszonym na ścianie w moim pokoju i spojrzałam na swoje odbicie. Zmarnowana twarz, krótkie, proste czarne włosy, które dzisiaj były lekko napuszone. Brązowe oczy, bez tego błysku, co kiedyś. A na twarzy nie znajdował się uśmiech, który był jedną z niewielu rzeczy, jakie w sobie lubiłam. Moje metr siedemdziesiąt było całkiem zadawalające, chociaż nie raz wolałam być niższa. I tak właśnie wyglądałam. Rosie Watson. Zwykła nastolatka z popieprzonym życiem. Ale czułam, że dzisiaj nadszedł w końcu koniec.

The First Lie +18 WYDANAWhere stories live. Discover now