Krwawy rycerz

Epilog

Mały chłopiec, o imieniu Jack, bawił się lekko zardzewiałym, złotym rycerzykiem. Wydawał przeróżne odgłosy, to rżącegk konia, na którym posadził rycerzyka, to zderzających się mieczy - jeden w ręce złotej zabawki, drugi w dziecięcej wyobraźni. Connor z miłością w oczach obserwował swojego synka. Spojrzał na Rose - zdjęła właśnie pudło, pełne rozmaitych rzeczy... jej mąż wiedział już, co ona zamierza. Postawiła pudło przed Jackiem, powoli otworzyła, uśmiechając się widząc słodką minkę Jacka wpatrzonego w pudło z wielkim zainteresowaniem wymalowanym na twarzy. Dziecko wreszcie nie wytrzymało i doskoczyło do pudła. Wyjęło z niego.... mały tępy mieczyk, z napisem "Dla Jacka od taty". Rose już chciała złalać dziecko, uchronić świat przed lawiną podziękowań, ale Connor już zniknął do drugiego pokoju. Kilka minut później Rose dołączyła do niego.

Leżał na łózku - a ona obok niego. Leżeli tak, wpatrzeni w siebie. Cisza była długa, tak długa jak nigdy, pełna cichych odgłosów wydawanych lrzez ich syna, jednak obydwoje się czuli się dobrze w tej ciszy. Rose przyłożyła głowę do klatki piersiowej Connora, który, obejmując ją ramieniem, przycisnął do siebie. Zadarła głowę, podziwiając jego piękno - a on jej.

Ich usta się wreszcie spotkały. Zamykając oczy oddali się głębokiemu pocałunkowi, oddali się uczuciowi, które tak bardzo im odmieniło życie.

I by trwali tak wiecznie, gdyby nie wpad Jacka do pokoju, który rozweselony, wymachując nową, tepą zdobyczą, zaczął skakać na łóżku.

                                                                                         OD  AUTORA

Cześć! To nie była za długa historia, ale mam nadzieję, że się wam spodobała. Jeśli zobaczyliście jakieś błędy, to napiszcie w komentarzu. Być może napiszę część drugą, czyli dalszy ciąg "Krwawego Rycerza", ale na razie chcę się zająć jakimś nowym tematem. Nie wiem tylko, jakim. Jeśli macie jakieś pomysły, to proszę, napiszcie w komentarzach, bardzo mi się przyda taka pomoc. Bardzo dziękuję, że ze mną jesteście!

Do zobaczenia!