VI. Staremu przyjacielowi

55 9 5
                                    

Aj karamba. Nie było mnie ponad cztery miesiące. Wątpię, że ktokolwiek tęsknił, ale wypadało by skończyć tę książkę.
Miłego czytania, drogie, niecałe 20 osób.
- Ower

__.___.-•☽-☼-☾•-.___.__

Nie mógł zamknąć oczu, po prostu nie mógł. Skamieniały z szoku i bólu. Niezdolny nawet mrugnąć, patrzył jak mięśnie ręki napinają się, wyginając ją do tyłu w potężnym zamachu, a kiedy już miał wrażenie, za chwilę poleci w przód... Usłyszał huk i dźwięk tłuczenia. Na ziemię posypały się kolorowe, ceramiczne odłamki. Przez dłuższą chwilę to było jedyne co jego umysł mógł przepracować.

Mina mężczyzny nagle się rozluźniła. Czoło wygładziło się z zmarszczek wściekłości, a krzywy grymas znikł z ust. Mężczyzna padł na ziemię ciężko jak wór słabej jakości ziemi.

Cross jeszcze kolejną, krótką chwilę nie rozumiał co się stało. Dopiero wtedy kiedy uniósł głowę z bruku, zobaczył go; Night stał metr przed nim, resztki krasnala ogrodowego wciąż w jego dłoniach, a na twarzy wypisany szok nie mniejszy niż ten Cross'a. Cross nigdy nie lubił krasnali ogrodowych, jego zdaniem wyglądały ohydnie na trawnikach. Tym razem jednak nie posiadał się ze szczęścia na widok resztek uśmiechniętego dziada z czerwonym nosem, rozsypanym po ziemi.

Adrenalina wciąż krążąca po ciele, tuż pod skórą. Przyglądali się sobie chwilę, światełka w ich oczach delikatnie drążące. Pierwszy kontakt wzrokowy złamał Night, rozglądając się. Mężczyzna, który jeszcze chwilę temu atakował Cross'a leżał nieruchomo na ziemi, twarzą do bruku, wciąż częściowo przygniatając wyższego szkieleta. Z tyłu jego głowy było kilka płytkich ran, z których lała się czerwona posoka. Pozostali dwaj jęczeli gdzieś z boku.

Fioletowo oki szkielet ponownie spojrzał na Cross'a, pochylając się lekko nad nim.

- Co tak leżysz? Chodź, musimy stąd szybko iść.-powiedział stanowczo, poddenerwowany.

To natychmiast otrzeźwiło Cross'a. Zrzucił mężczyznę z siebie bez problemu i wstał. Jego wzrok szybko przeskanował chodnik w poszukiwaniu jego torby z zakupami. Nie było sensu marnować tyle jedzenia.

Kiedy ponownie spojrzał na Night'a, ten wyrzucał kawał porcelany pozostały w jego dłoniach po ataku na podwórko obok, z którego pewnie krasnal pochodził. Krew płynąca z małych ranek na jego dłoniach skrzyła się w ciepłym świetle ulicznych lamp. Pozostałości karykaturalnej rzeźby natomiast pozostały na chodniku, stłuczone a teraz także zdeptane, błyszczące oczy patrzące jak Night i Cross rozpływają się w nocy.

__.___.-•☽-☼-☾•-.___.__

Cross stłumił cichy syk bólu przez zaciśnięte zęby. Brwi zmarszczone kiedy spod zmrużonych powiek spojrzał na Night'a. Drugi skupiony na obmywaniu wodą utlenioną ranek na jego twarzy, powstałych podczas szarpaniny.

Ludzka krew była bez wątpienia obrzydliwa, potrafiła nieść te wszystkie choroby i śmierć, czerwona posoka bez której ludzie nie przeżyli by chwili. Krew potworów nawet nie mogła być do końca nazywana krwią, była po prostu stężoną magią krążącą w ich ciałach, sprawując większość zadań do których ludzie potrzebowali całego zestawu narządów. Przede wszystkim była jednak czysta, nie było potrzeby stronić się od niej. Kolejny wacik brudny od ciemnej cieczy upadł do zlewu. Cichy szelest w kompletnie cichej łazience.

Fioletowe oczy Night'a przeskoczyły po jego twarzy zanim zakleił ostatnią z większych ranek. Wyjął ze zlewu brudne waciki. Obraz dziwnie groteskowy, w jego guście.

- Myślisz, że przeżył?- Odezwał się w końcu Cross, mierząc spojrzeniem Night'a.

Nightmare wzruszył ramionami, obmywając swoje już opatrzone dłonie pod zimną wodą.

Naabot mo na ang dulo ng mga na-publish na parte.

⏰ Huling update: Feb 17, 2022 ⏰

Idagdag ang kuwentong ito sa iyong Library para ma-notify tungkol sa mga bagong parte!

Urojony. [Passive Crossmare]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon