Zagadki zawsze prowadzą do niespodzianki

44 4 2
                                    


Podjeżdżam do wysokiego wieżowca, wahając się, czy może by nie zawrócić. Jednak nie robię tego. Jestem świadoma, że już dawno podjęłam decyzję, więc nie ma czasu teraz na wątpliwości. Biorę głęboki wdech, wysiadając z pojazdu i kroczę w stronę budynku. Czuję, jak nogi mi drżą, do momentu, gdy wchodzę do budynku przez otwarte drzwi. W głowie ustalam sobie cel, aby pokazać pewność siebie i to, że jestem warta ryzyka. I na początku mi się to udaję, do momentu, gdy dostrzegam szary dywan, ciągnący się w stronę schodów. Postanawiam go omijać szerokim łukiem. Rzucam mu złowieszcze spojrzenie, czując, jak nogi mi drżą. Tym razem mnie nie dopadniesz!

Ilustruję wzrokiem duże pomieszczenie, które wygląda, jakby się nie kończyło. Hol ciągnie się wszerz i w długość, a sufit zdobiony nowoczesnym oświetleniem, jest tak wysoki, że zmieściłby się tu olbrzym i jeszcze by do niego nie sięgał. Przy ogromnych oknach, rozstawione są okrągłe stoły, które są oblężone przez mężczyzn w garniturach. W niektórych miejscach porozstawiane są granatowe kanapy, przywodzące na myśl lata osiemdziesiąte. Na początku myślę, że nie pasują do tak nowoczesnego miejsca, ale gdy przyglądam im się coraz dłużej, uświadamiam sobie, że one niesamowicie ocieplają tę przestrzeń i sprawiają, że staje się milsze w odbiorze.

- Mogę w czymś pomóc? - Kobieta przy recepcji przerywa moje rozmyślenia. Uśmiecha się do mnie szeroko, ale ja nie skupiam się na tym, że stara się być dla mnie serdeczna, a na jej zmęczonych oczach, pomimo wczesnej pory.

- Tak. Miałam umówione spotkanie z Panem Ekielskim - mówię i odczytuję imię z plakietki kobiety. Karolina od razu kieruję wzrok na monitor, szukając tego, co jest mi teraz potrzebne. - Lena Koso - dodaję, chcąc ułatwić jej poszukiwania. Na moje słowa blondynka się uśmiecha w podzięce.

- Pan Ekielski czeka już na Panią. - Podaje mi plakietkę ze sznurkiem, na której widnieje wydrukowany napis Gość i moje imię z nazwiskiem. - Proszę jechać windą na czterdzieste piąte piętro i na końcu korytarza po lewej stronie będę drzwi - mówi i żegna mnie wzrokiem, gdy od niej odchodzę. Nie mogę przestać myśleć o liczbie pięter, które przyjdzie mi pokonać. Jeszcze nigdy nie była na najwyższym wieżowców w Warszawie i w Europie. Kto by pomyślał, że w końcu ujrzę widok z Varsow Tower.

Gdy wchodzę do windy, wpisując numer piętra, czuję ekscytację wypełniającą moje ciało. Już nie myślę o tym, po co tu jestem i jaki jest mój cel. Zaraz będę mogła zobaczyć to, co niewielu widziało. Wisła ma stać się małym strumyczkiem, Pałac kultury dziecinną zabawką, a ludzie niedostrzegalni. Winda się zatrzymuję, a mi robi się niedobrze. Z trudem opanowuje mdłości. Próbuję skupić się na tym, że za chwilę ujrzę cudowny widok. Nie delektuje się na ciekawymi wzorami na ścianach czy oryginalnym oświetleniu, a na drzwiach, które zaraz mam przekroczyć. Przełykam dużą gulę w gardle i chwytam za klamkę, ale jej nie naciskam. Zimno metalu sprowadza mnie na ziemię, przypominając mi, po co tu jestem. Żołądek skręca mi się w supeł, a zimny pot, oblewa moje ciało. Dopiero gdy biorę głęboki wdech, naciskam na klamkę i przyklejam szeroki uśmiech do twarzy. Moim oczom ukazuje się ogromne biuro, którego boczna ściana składa się ze szkła. Mam ochotę podejść bliżej do tego widoku, ale opamiętuje się i kieruję wzrok w stronę mężczyzny w garniturze.

- Witam - mówi, wstając z krzesła. - Dawid Ekielski - ściska moją dłoń. Pierwsze co mi się rzuca, to opaska na oku, która stara się zakryć jego brak. Myślałam, że przygotowałam się na to, jednak gdy widzę czarny materiał na jego twarzy na żywo, a nie na ekranie, przeszywa mnie zimny dreszcz. Staram się pilnować, żeby swój wzrok nie skupiać się na tym jednym elemencie, ale gdy o tym myślę, to robi się jeszcze trudniej, żeby się opanować.

- Lena Koso - przedstawiam się, choć jestem pewna, że wie, kim jestem i po co tu przyszłam. Pan Ekielski wskazuje dłonią, żebym usiadła naprzeciwko niego. Uśmiecham się łagodnie i kładę luźnie dłonie na kolanach, chcąc pokazać mu, że się nie stresuję. Cieszę się, że nie wie, co dzieje się we wnętrzu mojego organizmu. Mam wrażenie, że cała kipię od środka. Gdy mężczyzna sięga do szuflady, ja pośpiesznie przyglądam mu się, w celu weryfikacji jego osoby. Choć wiem o nim chyba wszystko, to jeszcze nigdy nie widziałam go na żywo. Przed spotkaniem go, byłam pewna, że będzie opanowany, spokojny i dystyngowany. Jednak nie spodziewałam się, aż takiego spokoju ducha. Dawid Ekielski siedzi naprzeciwko mnie w swoim dobrze skrojonym garniturze w kolorze chabru i błądzi swoim okiem, w kolorze piwnym, po mojej twarzy. On też stara się zbadać moją osobę. Nie dziwię mu się, w końcu swego czasu był najlepszym detektywem. W towarzystwie, w którym się obracam, ludzie wierzyli, że on mógłby być prawdziwym James'em Bond'em. Jednak ze względu na kontuzje, która go spotkała, zrezygnowała z pracy w terenie. Istnieje wiele historii opisujące jego bohaterski wyczyn, przy którym stracił szansę na dalszą pracę. Znam je chyba wszystkie, ale najbardziej podobała mi się ta, która ukazuje jego słabość. Jest ona naj mniej popularna, bo nikt nie chce słuchać o błędach bohaterów. Ludzie wolą wierzyć, że są ponad nami i że ich nieomylność nie istnieje. Jednak każdy z nas, ma swoją piętę Achillesa i nie da się tego ominąć.

Brunet wcale nie wygląda na swój wiek, bo choć ma zmarszczki wokół oczu i lekko zwisającą skórę, to jestem pewna, że gdyby nie obrażenia, to nadal byłby w formie. Przyglądam się jego wąskim wargom i postawnemu nosowi. Przez umysł przebiega mi myśl, że już go kiedyś widziałam i że to nie jest nasze pierwsze spotkanie.

(Nie)bezpieczna gra ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz