XIII

1.7K 122 42
                                    

Kiedy Harry stał się starszy, czasami próbował przypomnieć sobie wagę i strukturę tych wczesnych nieszczęść, ale nigdy z dużym powodzeniem. Miał mgliste wspomnienie, że było to trudne, tak trudne, że wydawało mu się niemożliwe, by się przez nie przebić.

Jedynym obrazem, który pozostał z nim żywo, był smutek drapieżnika, czekającego na chwile, kiedy Potter stał się zbyt słaby, by skoczyć. I tak właśnie było przez całą noc, jakby poturbowało go coś okrutnego i mglistego.

W chwili, gdy Draco zamienił się w kociaka, uczucie zdawało się go opuszczać (zawsze tak się czuł - Harry nie miał uczuć. Uczucia miały go).

Był kruchy i przestraszony, ale odważny. Daleko w kącie jego umysłu coś próbowało się dostać, ale najpierw skupił się na fizyce. Pod jego dłońmi było coś miękkiego, więc ugniótł to i został zalany dziwnym komfortem.

Draco dotknął głowy - z początku niepewnie. Harry poruszył się przy jego dłoni. A potem Malfoy podrapał się po brodzie i wtedy poczuł się dobrze, czysto, po prostu dobrze, a całe ciało Harry'ego zaczęło wibrować. Jego kości poruszały się po łatwej przyjemności w sposób, który w jakiś sposób był dla nich dobry; gojenie: zdrowienie.

Coś próbowało dostać się do jego umysłu, ale nie mogło.

Harry przewrócił się na plecy.

— Och, jesteś łatwy — powiedział Draco i potarł brzuch Harry'ego. — Wiesz, powinieneś chronić swój brzuch przed wrogami.

Słowa płynęły mętnie przez umysł Pottera. Mógłby je lepiej zrozumieć, gdyby chciał, ale uznał, że nie są ważne.

Coś próbowało dostać się do jego głowy. Harry mógł to zignorować. Ale źle było to ignorować.

Blondyn wziął go w ramiona.

— Zakładam, że wszystko w porządku — powiedział i pocałował Harry'ego w czubek głowy.

Z każdą chwilą stawało się coraz bardziej oczywiste, że brunet ignoruje coś kluczowego, coś niezaprzeczalnego.

Pamiętał, jak stawiał opór klątwie imperiusa w klasie Moody'ego. Tak było? Draco pocałował czubki dłoni Harry'ego. Zły Szalonooki i tak nie był złym, a Dumbledore nie był tym, kim myślał Harry, że jest. Albus wydawał się Bogiem, lecz wcale nim nie był. Harry nie był Harrym.

„Beznadzieja” - pomyślał.

— Hej — mruknął Draco. Brunet leżał na jego kolanach na łóżku, a on trzymał jedną z jego dłoni na ustach. — Jesteś tutaj? Halo, Potter.

Przycisnął się do klatki Draco, lecz on przez chwilę stawiał opór.

— Nie zadziałało — powiedział Harry.

— Nie podobało ci się to?

— Czułem swoje myśli.

— Nie mogłeś ich po prostu zignorować? To jest to co ja robię.

Potter potrząsnął głową. Czuł się nieswojo świadomy faktu, że był w pokoju Dracona i prawdopodobnie chciał, żeby wyszedł.

— Niedługo pójdę — powiedział.

— Zostań.

— Czy mówisz to dlatego, że chcesz, żebym został czy jest ci żal mnie? — zapytał Harry. Był zbyt zmęczony, żeby się schować.

— Chcę, żebyś został.

Ułożyli się ponownie na łóżku, Draco przytulił go, ciasno owijając ramiona wokół jego tułowia.

scaredy cat ★ drarryOnde histórias criam vida. Descubra agora