Rozdział 17 - Walka o dominację (Część 1)

719 37 225
                                    

W przeciwieństwie do swojego Mistrza, Aayala ucieszyła się z niespodziewanego spotkania.

- Mistrzu Tholme! – na oczach zszokowanego Anakina, podbiegła do nowoprzybyłego i porządnie go wyściskała. – Tak się cieszę, że już wróciłeś! Zerkniesz potem, jak walczę z Mistrzem Vosem? Nie mogę się doczekać, by pokazać ci, jakie zrobiłam postępy!

Tholme nie odwzajemnił przytulasa, ale też nie okazał żadnych oznak zażenowania. Jego twarz była idealnym połączeniem radości i powagi. Najwyraźniej należał do ludzi, którzy z własnej inicjatywy nie obejmowali innych, a jednocześnie nie widzieli problemu, gdy ktoś inny okazywał im czułość.

- Znasz mnie – odsunął Aaylę na odległość ramienia i obdarzył ją uprzejmym uśmiechem. – Zawsze chętnie ocenię progres mojego Młodszego Padawana.

- Młodszego Padawana? – zdziwił się Anakin. – Przecież ona jest uczennicą śmierdziela! Myślałem, że można mieć tylko jednego Mistrza. I tylko jednego ucznia...

- Młodszy Padawan to potoczne określenie Padawana twojego Padawana – wyjaśnił Obi-Wan. – Zaś Starszy Mistrz to Mistrz twojego Mistrza. W twoim przypadku Mistrz Qui-Gon. A dla mnie to Mistrz Dooku.

- Ahaaa, to tak jak z wnukami i dziadkami? Zaraz, czyli... więc Mistrz Yoda to mój... eee...

- Pra-pramistrz. Sądzę, że gdyby porządnie zagłębić się w historię Zakonu, wyszłoby, że większość Jedi ma wspólnych... QUINLAN! Co ty, do diabła, wyrabiasz?!

Uświadomiwszy sobie, że kumpel wpycha mu ręce pod ubranie, Obi-Wan najeżył się jak wkurzony lothalski kocur.

- Daj mi szybko jakąś chusteczkę! – spanikowanym szeptem zażądał Vos.

- Że co mam ci dać?! – bijąc przyjaciela po nadgarstkach, syknął Kenobi.

- Chusteczkę! Albo, no nie wiem... serwetkę jakąś, czy coś.

- Po co ci? Ty nawet nie wiesz, jak tego używać!

- Oj nie bądź taki, na pewno coś takiego masz! Nie bądź dupkiem, poratuj kumpla!

- Nawet gdybym coś takiego miał, to jak, u licha, mam to sprawdzić, gdy wpychasz swoje brudne łapska do mojej kieszeni?!

- Nie byłyby brudne, gdybyś dał mi chusteczkę!

- Nie mam żadnej chusteczki!

- Akurat! Jesteś takim porządnisiem... Na bank masz miliard chusteczek!

- Przestań wreszcie grzebać mi w ubraniach!

Anakin obserwował parę mężczyzn zafascynowanym wzrokiem. Z daleka musieli wyglądać jak dwie małpy walczące o ostatniego banana!

Zadziwiające, że przedmiotem sporu była właśnie chusteczka. Ze wszystkich rzeczy, które chciałby posiadać Vos, ta wydawała się Anakinowi najmniej prawdopodobna. I najwyraźniej miała jakiś związek z Tholmem, bo dzikus wciąż rzucał w jego kierunku zaniepokojone spojrzenia.

Po kilku minutach przepychanek (i kilku obcobrzmiących słowach z ust Kenobiego, które Skywalker uznał za przekleństwa), Quinlan wygrzebał z sakiewki kumpla zwinięty bandaż. Zaczął intensywnie pocierać sobie nim pachy. Zwariował, czy jak? On naprawdę myślał, że to pomoże?!

Po krótkiej wymianie zdań z Twi'lekanką Tholme skierował wzrok na dawnego ucznia.

- Quinlan...

- T-tak, Mistrzu? – piskliwym głosem odparował Vos.

Próbował błyskawicznie ukryć bandaż za plecami, ale zrobił to tak niedbale, że przedmiot wypadł mu z rąk i poturlał się po podłodze, rozwijając się jak papier toaletowy. Przyglądający się temu Tholme miał taką samą minę, jak Sebulba, gdy znajdywał jakąś usterkę w ukochanym ścigaczu.

Człowiek Czynu (Star Wars)Where stories live. Discover now