Rozdział 10 - Rezultat dwóch miesięcy (Część 3)

676 41 451
                                    

            Tholothiańska Mistrzyni niosła pod pachą dwie miękkie poduszki. Niedbale rzuciła je na podłogę.

- Usiądź – nakazała zmęczonym tonem.

Przełknął ślinę.

- A... a czy nie mógłbym stać? – szepnął odruchowo.

Rozsiadła się na swojej poduszce i posłała mu chłodne spojrzenie.

- Oczywiście, że możesz stać. Możesz stanąć przed całą Radą Jedi, jeśli tego właśnie chcesz. Chyba, że wolisz wykonać moje polecenie i mimo wszystko usiąść?

Opadł do siadu skrzyżnego, jeszcze zanim skończyła to zdanie.

Przez chwilę oboje milczeli. Anakin nie miał pewności, czy wolno mu się odezwać. Gdy cisza przeciągnęła się do kilku minut zaryzykował pytanie:

- Czy z Tazem wszystko w porządku?

- Wyliże się – padła zwięzła odpowiedź. – Nie musi zostawać w punkcie medycznym. Jeszcze dzisiaj wróci do siebie do pokoju.

- Ja...

Miał zamiar powiedzieć: „Pójdę później do niego, by sprawdzić, jak się miewa", jednak słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Fakt, czuł się winny, ale nie do tego stopnia, by jakoś szczególnie troszczyć się o rywala.

Dłonie Adi Galli tkwiły oparte na kolanach. Nawet w chwili takiej jak ta, Anakin nie mógł wyjść z podziwu dla opanowania tej kobiety. Choć ewidentnie była zła, dawała mu to do zrozumienia wyłącznie wyrazem twarzy. Cała reszta jej ciała pozostawała całkowicie nieruchoma.

- Nawet nie wiem, od czego zacząć – wzdychając, Mistrzyni pokręciła głową. – Od brutalności, z jaką dzisiaj walczyłeś? Od tego, jak regularnie ignorowałeś moje polecenia? Od tego, jak przez cały czas upierałeś się przy swoim... jak znajdywałeś usprawiedliwienie dla każdej z zasad, którą łamałeś? Od tego, jak zatraciłeś się w swoich emocjach do tego stopnia, że nic do ciebie nie docierało? Zrobiłeś dzisiaj coś, czego Jedi NIGDY nie mogą robić. A ZWŁASZCZA osoby o tak wielkim potencjale jak ty. Wiesz, zapewne, że żaden z twoich rówieśników nie byłby w stanie zrobić tego, co ty zrobiłeś? Żaden nie potrafiłby cisnąć kolegą o ścianę bez żadnego wysiłku.

No jasne, że o tym wiem – zaciskając palce na nogawkach spodni, z goryczą pomyślał Anakin. – Ale co mi po tym, skoro i tak nikt nie pochwali mnie za to ile potrafię?

- Jesteś dumny ze swojego talentu, Skywalkerze – powiedziała Adi Gallia.

To nie było pytanie, ani nawet oskarżenie. To było zwykłe stwierdzenie faktu.

- Jesteś dumny ze swojego talentu – powtórzyła nieco wolniej i dokładniej, jakby próbowała mu coś wytłumaczyć – ale czy możesz wziąć za niego odpowiedzialność? Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, z jak wielką odpowiedzialnością wiąże się posiadanie tak wielkiego potencjału? Dzisiaj zobaczyłeś, co się dzieje, gdy całkowicie pozbawisz samego siebie hamulców. I jedynym pocieszeniem jest dla mnie to, że przynajmniej odczuwasz skruchę w związku z tym, co się stało... Że instynktownie rozumiesz, że krzywdzenie innych... nawet przez zupełny przypadek... jest niewłaściwe. Masz serce po właściwej stronie, ale to NIE wystarczy, Skywalkerze. NIE w przypadku kogoś o takich pokładach Mocy jak ty. NIE wolno ci postępować w taki sposób, jak dzisiaj! Nigdy więcej, rozumiesz?

Poruszyła Anakina tym, że ostatnie kilka zdań wypowiedziała niemal z troską. Przez moment miała w oczach ten sam błysk co Shmi Skywalker, gdy karciła syna za wpakowanie się w kłopoty. Może wcale nie była przeciwko niemu?

Człowiek Czynu (Star Wars)Where stories live. Discover now