Śrubokręt, którego używał Kenobi, nagle obsunął się poza krawędź śrubki i z nieprzyjemnym sykiem przejechał po metalu. Mrugając, jak ktoś wybudzony z głębokiego snu, Obi-Wan posłał chłopcu zdziwione spojrzenie.
- Słucham?
Użył dokładnie tego samego tonu, gdy usłyszał, jak członków Rady Jedi nazwano „Ważniakami". Serce Anakina zrezygnowało z podekscytowanych uderzeń na rzecz krótkich i mocnych odgłosów strachu - jak silnik śmigacza, z którego powoli wyciekało paliwo. Mimo to chłopiec postanowił spróbować jeszcze raz.
- Ja... z-zastanawiałem się, czy nie pokazałbyś mi swojego miecza świetlnego? T-tylko na chwilę! B-bym mógł zobaczyć, jaki ma kolor... i takie tam.
Obi-Wan w dalszym ciągu nic nie mówił, a jego oczy pozostawały wytrzeszczone w szoku. Miał minę, jakby nikt nigdy nie wyszedł do niego z podobną prośbą.
Ale to przecież niemożliwe – rozumował chłopiec.
Kosmos z pewnością roił się od dzieci, które podbiegały do Jedi, szarpały odważnych Rycerzy za tuniki i prosiły o pokazanie mieczy świetlnych. Albo innych sztuczek. Anakin nie mógł być pierwszy!
A skoro nie był, to o co chodziło? O co mogło chodzić? Czyżby...
- Czy... - zaczął, nerwowo przełykając ślinę. – Czy to jedna z tych rzeczy, o które nie wypada prosić Jedi?
- Cóż... - dłoń Obi-Wana powędrowała do karku.
Mina młodego mężczyzny wyraźnie mówiła „tak".
- Przepraszam – Anakin zwiesił wzrok.
Już nawet nie pamiętał, który z kolei raz przepraszał Obi-Wana.
- Nie, to ja przepraszam – Kenobi uspokajająco uniósł dłoń. – Nie powinienem tak się zawieszać. Mistrz Qui-Gon zawsze powtarza, że „samo zadanie pytania nigdy nie jest zbrodnią". Gdybyś zapytał mnie o kolor bielizny, to co innego – zażartował, czym nieznacznie uspokoił chłopca. – A co do miecza świetlnego... Przynajmniej raz na pół-roku zdarza się, że ktoś prosi mnie, bym pokazał broń.
A jednak! Anakin odczuł ogromną ulgę, że nie był pierwszy. A jednocześnie poczuł w gardle gorzki smak rozczarowania... Obi-Wan nadal nie sięgnął dłonią w kierunku swojej broni.
- I... co zazwyczaj odpowiadasz? – chłopiec wymamrotał, choć w zasadzie już przewidział odpowiedź.
- Odmawiam – krótko odparł Obi-Wan.
- Czyli... nie pokażesz mi swojego miecza świetlnego?
Kenobi odpowiedział przepraszającym uśmiechem.
- Może kiedyś – westchnął, ponownie kierując wzrok na Rozpraszacz.
- A dlacze... nie, nieważne – przygnębiony, Anakin również skupił się na zadaniu.
- Bez obaw, dokończ – zachęcił go Obi-Wan. – Mówiłem ci, że zdaniem mojego Mistrza „samo zadanie pytania nie jest zbrodnią". A ja się z tym zgadzam. Jeśli czegoś nie rozumiesz, nie powstrzymuj się.
Chłopiec zawahał się, lecz po chwili odłożył swoją część urządzenia i skupił wzrok na starszym koledze. Zależało mu, by uważnie obserwować minę Kenobiego, gdy będzie zadawał pytanie.
- Dlaczego nie pokażesz mi swojego miecza świetlnego? – odezwał się, myśląc o leżącej na stole broni Qui-Gona... broni wypożyczonej praktycznie bez chwili zawahania! – Czy to dlatego... - w tym momencie Anakin nerwowo przełknął ślinę. – Czy to dlatego, że mnie nie lubisz?
YOU ARE READING
Człowiek Czynu (Star Wars)
FanfictionTrudne początki Obi-Wana i Anakina. Opowieść o tym jak z "burkliwego starszego kolegi" oraz "przybłędy z pustyni" stali się dla siebie Mistrzem i Padawanem. Wypełnienie luk z "Mrocznego Widma" i zagłębienie się w skomplikowane relacje między naszym...