Rozdział 14

1K 59 11
                                    

Rano obudziłam się z bólem głowy. Zostały dokładnie trzy dni do ślubu i dzisiaj miałam jechać na kolejny wieczór panieński do Victorii. 

Księżniczki wróciły do siebie jeszcze przed południem, zadowolone ze wspólnie spędzonej nocy. Kiedy już udało mi się ściągnąć Vidię i Inez z łóżka, Zurii zwróciła uwagę bliźniaczkom. Miałam nadzieję, że przynajmniej one zachowały trzeźwość, ale obie były w podobnym stanie do ich poprzedniczek. Wspólnymi siłami, mi i Zurii udało się zmusić księżniczki do przebrania się w ich koszule nocne, po czym podjęłyśmy się próby wytrzeźwienia reszty dziewczyn. Poddałyśmy się dosyć szybko, ale Zurii wpadła na pomysł fajnych gier zespołowych, które wymagały logicznego myślenia, więc księżniczki były nimi zajęte i nie sięgały po kolejne butelki.  W głębi duszy modliłam się, żeby żadnej z nich nie zrobiło się nie dobrze.

Ja i moja nowa przyjaciółka również otworzyłyśmy jeden trunek, a potem wypiłyśmy go na pół, ale na pewno nie byłyśmy w takim stanie jak reszta. Przy każdym łyku wznosiłyśmy toast za inne rzeczy - Zorię, Arię, Gardenię, za nas dwie oraz masę innych. Potem, gdy inne księżniczki wytrzeźwiały i leżałyśmy już w łóżkach, każda z nas się przed sobą otworzyła, zaczynając poważną rozmowę na najróżniejsze tematy. Poruszałyśmy kwestie władzy, konfliktów, odpowiedzialności, a na koniec mojego małżeństwa. Vidia - zimna i zamknięta w sobie, przyznała, że sama bałaby się aranżowanego ślubu i bardzo mnie podziwia za odwagę. Dodała też, że w jej sercu gości ktoś inny, więc zmuszona do bycia z obcą osobą, prawdopodobnie by uciekła i nigdy nie wróciła.

Z tego akurat najbardziej się cieszyłam - że nigdy się nie zakochałam. Najgorszym co mogłoby się stać, byłoby zmuszenie do zostawienia ukochanego, a tym samym wybór między królestwem i miłością. Na ten moment wybrałabym swój kraj, ale nie wiadomo jak wszystko by się potoczyło, gdyby ktoś gościł w moim sercu. Teraz nawet nie liczyłam, że kiedykolwiek będę miała szansę się zakochać. Byłam skazana na Marcusa i wieczne uczucie nienawiści, ale zawsze pozostawała mi miłość do moich poddanych. Opcja romansu też nie wchodziła w grę - nie naraziłabym tak kogoś, na gniew Eryka czy jego syna, gdyby się dowiedzieli. 

Ostatecznie cieszyłam się, że miałam okazję poznać każdą z nich. Po nocnych rozmowach, okazało się, że mają więcej do zaoferowania niż pociąg do alkoholu. Inez, mieszkająca w śnieżnej Oreście, szyła futra i kożuchy, które potem trafiały do biedniejszych rodzin. Vidia prowadziła grupę wsparcia dla osób z najróżniejszymi problemami, która dostępna była dla wszystkich i za darmo. Bliźniaczki Gaja i Astrid organizowały, a czasem przygotowywały posiłki dla bezdomnych i roznosiły im je w koszykach, przynajmniej parę razy w tygodniu. Zurii zaś prowadziła małą szkołę dla młodszych dzieci, których sytuacja finansowa była w tragicznym stanie. 

Każda z księżniczek była wyjątkowa i piękna na swój sposób. Pomimo tego, że pierwsze wrażenie im nie wyszło, to potem zrekompensowały wszystkie braki czy niedopowiedzenia. Czułam, że w przyszłości miałabym ich wsparcie, gdyby coś złego się wydarzyło. Plan ojca wypalił i wieczór panieński całkiem się udał, ale nie miałam zamiaru mu o tym mówić. Poza tym nie chciałam, żeby dowiedział się o czymkolwiek co działo się przez cały wczorajszy wieczór, a najlepszym sposobem na to było nie odzywanie się do niego. Nie chciałam się obrażać jak mała dziewczynka, ale czasem lepiej jest przemilczeć parę spraw niż wchodzić w kolejną kłótnię.

Do Victorii miałam pojechać wieczorem, więc praktycznie cały dzień miałam dla siebie, a przynajmniej na moją typową rutynę. Po odpisaniu na kolejne pytania Eryka, poszłam na obiad, a potem na trening. Cały dzień przechodziłam na tabletkach przeciwbólowych, które pomagały mi przetrwać ból głowy. Andre zauważył mój słaby stan, gdy ćwiczyliśmy, ale nie było to dla niego żadnym wytłumaczeniem.

OlympiaWhere stories live. Discover now