Rozdział 31

1.1K 67 19
                                    

Zdążyłam przebrać się już trzeci raz w ciągu niecałej godziny. Pomimo tego, że wszystkie suknie były niesamowite coś ciągle mi nie pasowało.

- Załóż tą fioletową. - Marcus podniósł oczy znad książki, którą właśnie czytał. Odkąd zaczął widzieć kolory strasznie się chełpił.

Ceremonia ślubna Victorii miała się zacząć za kilka godziny na terenie Hrabstwa Halfmoon, a więc stosunkowo daleko pałacu. Miałam już wykonany pełny makijaż i gotową fryzurę, w której prawa część włosów została zapleciona w warkocz, a lewa luźno puszczona. Marcus w przeciwieństwie do mnie siedział beztrosko rozparty na kanapie, czytając książkę. Co chwila prosił, żebym pokazywała mu się w innych kreacjach, bawiąc się w jury.

- Nie mam butów pasujących do fioletowej sukni. - poddałam się i opadłam na fotel na przeciwko niego.

- W garderobie masz półkę z butami sięgającą pod sufit, ale żadne z nich nie pasują?

- Nie. - westchnęłam przeciągle, po czym rozłożyłam się wygodniej w fotelu, wyciągając nogi na stolik pomiędzy nami.

Przez ostatni tydzień widywaliśmy się tylko wieczorami i czasami w porze obiadowej. Chłopak zajęty był wizytami w Klanach, gdy ja podjęłam się prac związanych z dokumentacją. Po "występie wieczoru" Szpona, wszystko przyspieszyło. Na obozy pracy zostały wyznaczone kopalnie na zachodzie kraju oraz kamieniołomy w środkowej części dawnej Gardenii. Nie było żadnego oficjalnego otwarcia, ale każdy w królestwie odczuł niebezpieczeństwo związane z tymi miejscami. Chociaż niebezpieczeństwo było pojęciem względnym, gdyż nikt kto tam trafi nie będzie katowany, a dostanie się tam wyłącznie na własne życzenie, przystępując do FENIKS-a.

Również w wioskach pojawiło się po kilka oddziałów żołnierzy, pilnujących porządku, którzy od razu przeszukali wszystkie domy i pozbyli się znaków rebeliantów. Nie obyło się bez zamieszek, gdy ludzie walczyli o wyrzucane rzeczy, atakując żołnierzy z nienawiścią w oczach. Coraz mniej wierzyłam w to, że uda nam się zaprowadzić pokój bez użycia przemocy, co tym bardziej raniło mi serce.

Stworzyliśmy osobne ugrupowanie, nazwane "Królewskim Sztandarem", mające na celu powstrzymanie buntu. Jego członkowie na początku zajęli się zatrzymaniem trupy cyrkowej Szpona, jednak ci razem z przywódcą rozpłynęli się w powietrzu. Nikt nie wiedział gdzie mogli się podziać, a pytani o nich ludzie udawali, że nigdy o trupie nie słyszeli. Razem z Marcusem wydaliśmy również oficjalne orędzie, wyjaśniające ludziom sytuację w której się znaleźliśmy. Nikt nie zareagował dobrze, chociaż mogliśmy się tego spodziewać. Jeśli chodzi o Klany, to ludzie byli przestraszeni buntownikami z zachodu i zalewali nas pytaniami czy mogą czuć się bezpiecznie we własnych domach. Zadaniem Marcusa było uspokojenie ich wszystkich, a najtrudniej sytuacja miała się z Lordem Bercherem, który podejrzewał coś w sprawie naszego osobliwego zniknięcia owego dnia na balu. Gdyby dowiedział się, że zostaliśmy ofiarami porwania, na pewno by to nagłośnił, podsycając zarzewie buntu.

Nie udało mi się spotkać z Victorią, chociaż przez ostatnie dni wymieniłyśmy masę listów. W jednym z nich dostaliśmy z Marcusem zaproszenie na przyjęcie ślubne przyjaciółki i żadna siła na świecie nie zatrzymałaby mnie, żeby się na nim pojawić. Żałowałam jedynie, że nie zdołam urządzić dla niej wieczoru panieńskiego, ale dziewczyna była doprawdy aniołem w ludzkiej skórze. Rozumiała wszystko aż za dobrze, nie domagając się zbędnych wyjaśnień. Mogłam wyłącznie podziękować pradawnym duchom za tak wspaniałą osobę w moim życiu jaką była Victoria - wesoła, mądra i lojalna. W listach wspominała jak dobrze układa jej się z Sebastianem, chociaż ostatnio mają dla siebie ciut mniej czasu. Dowiedziałam się również, że przyjaciółka była obecna na występie cyrku w Hrabstwie Smokehill owego dnia, gdy Leonidas podsłuchał trupę. Ponoć ludzie byli wprost oczarowani Szponem i byli w stanie od razu przystąpić do jego armii buntowników. Więcej miałam się od niej dowiedzieć dzisiaj.

OlympiaWhere stories live. Discover now