3/4
Obudził mnie tępy ból głowy. Przymknąłem oczy i starałem się podnieść rękę, aby trochę bardziej przyciemnić sobie przed oczami. Westchnąłem, kiedy ból mi uniemożliwił zrobienie tego. Zaraz przed oczyma stanęła mi ta sytuacja w szkole. Najpierw te śmiechy, a potem pierwsze popchnięcie. Zamrugałem szybko, aby pozbyć się łez. Jako ostatnie pamiętam, jak popchnęli mnie na szafki, a z kieszeni wypadł mój telefon. Podniosłem gwałtownie ciało do góry i nawet nie zwracałem na ten cały ból.
Telefon!
Harry!
Momentalnie poczułem łzy. Mogłem się założyć, że telefon został doszczętnie zniszczony, razem z kartą. Nie miałem nawet szans na ponowny kontakt z Harrym. On jako jedynie potrafił poprawić mi humor czy sprawić, abym myślał bardziej pozytywniej. A teraz było to wszystko stracone. Przepadło. Nawet nie pamiętałem jego numeru, z którego pisał. Miałem ochotę stąd wiać. Wyjść i już nie wrócić. Może wyszłoby to mi na dobre. Może nie musiałbym już patrzeć na tych wszystkich okropnych ludzi.
Skrzywiłem się, kiedy do pomieszczenia ktoś wszedł. Dopiero po chwili spojrzałem i zobaczyłem przyjaciółka mamy. Uśmiechnęła się do mnie.
— Dzień dobry, Louis. Jak się dzisiaj czujesz?
— Dobrze.
— Nie musisz mnie okłamywać — powiedziała i spojrzała na stolik. — O! To jednak było do ciebie. Był tutaj twój przyjaciel. Wyglądał na takiego zmartwionego! Był tutaj wczoraj i dzisiaj od rana. Dzisiaj się spieszył, ale wczoraj posiedział długo. Mówił, że nie kontaktowałeś się z nim od dwóch dni i mocno się zmartwił. Proszę, to pudełko jest dla ciebie.
Podała mi je, a ja zmarszczyłem brwi. Przyjaciel... Jedyna osoba, która przychodziła mi do głowy był Harry. Jednak... Skąd on wziął takie informacje, że leżę w szpitalu? Zacisnąłem dłonie na kartonie i spojrzałem na brunetkę.
— Pewnie się zmienił... Dawno go nie widziałem — powiedziałem i zobaczyłem ten charakterystyczny błysk w jej oku.
— Tylko mu tego nie powtarzaj... Nigdy nie widziałam tak przystojnego chłopaka! I to w dodatku z takimi włosami! Był taki uroczy!
— Taki włosami? To znaczy?
Chciała mi odpowiedzieć, ale jej telefon zadzwonił. Posłała mi uśmiech, a potem przeprosiła i wyszła. Nic mi innego nie pozostało, jak odpakowanie tego pudełka. Najpierw wyciągnąłem karteczkę i na moje policzka wpłynął soczysty rumieniec, widząc trochę koślawe serduszka. Było to tak banalne, ale chwyciło mnie to za serce. Pisało tam tylko "Mam nadzieję, że ci się spodoba. Hx" I był numer telefonu pod tą wiadomością. Spojrzałem do środka pudełka i niemal zadławiłem się powietrzem i własną śliną. Wyciągnąłem jeszcze zafoliowane pudełko nowego telefonu. W środku jeszcze była kawałek plastikowa karta, a na niej karta do telefonu. Szybko odpakowałem to wszystko i włożyłem kartę do środka. Wstukałem numer Harrego (przynajmniej tak sądziłem) i od razu wystukałem do niego wiadomość.
Ja: Co to ma znaczyć
Ja: Czy ty byłeś u mnie w szpitalu
Ja: Skąd wiesz o szpitalu!?
Ja; Harold!
Ja: Chciałbym wyjaśnienia
Ja: I co to za telefon?
Harry: Ta przemiła pani powiedziała mi, co się stało
Harry: I ta-dam?
Harry: Mam nadzieję, że podoba ci się prezent
Harry: Zwrotów nie przyjmuję... Chyba, że mnie znajdziesz
Ja: Zdziwiłbyś się
Harry: Martwiłbym się o ciebie bardziej
Hary: Jak się czujesz?
Harry: Potrzebujesz coś?
Ja: Oprócz bólu głowy i pleców, no może parę siniaków, mam się dobrze
Ja: I dziękuję za telefon
Ja: Odwdzięczę ci się jakoś
Ja: Naprawdę to zrobię
Harry: Nie musisz, Lou
Harry: Teraz liczy się to, abyś wydobrzał
YOU ARE READING
Helpline → larry ✔
FanfictionTo miał być tylko projekt promujący płytę Fine Line. Taki był. Dopóki nie poznał Louis'a. Ja: A twoja praca nie polega na używaniu telefonu? Harry: Oh, nie Harry: Nie pracuję, pracuję w Helpline Harry: Tylko pomagam Harry: I naprawdę się cieszę...
