19

3.7K 113 1
                                    

Flair

- Spakuj się na tygodniową wycieczkę, motylku. Wyjeżdżamy jutro z samego rana.

Kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, leżałam w łóżku. Burza rozszalała się już w najlepsze. Kuliłam się pod kocem, nasłuchując grzmotów. Przyjście Ivana było więc dla mnie wybawieniem, jednak jego słowa mnie zaniepokoiły.

Wpatrywałam się w majestat Ivana Rossa. W ciemnościach wyglądał niczym gniewny bóg. W myślach przestałam już porównywać go do Tutanchamona. Tutanchamon bowiem był tylko faraonem, a Ivan był kimś więcej niż najwyższy władca starożytnego Egiptu. Był dla mnie niczym egipski bóg. Najlepszym odpowiednikiem był dla niego Set. Gniewny bóg pustyni i burzy, który aby zawładnąć nad Egiptem, posunął się do okrutnych czynów, niszcząc swoją boską rodzinę. 

- Jaki wyjazd? 

Ivan usiadł na brzegu łóżka. Wyciągnął do mnie rękę. Pozwoliłam, aby objął dłonią mój policzek. Mruknęłam cichutko, rozkoszując się jego męskim dotykiem. 

- Zabieram cię na swoją wyspę, aniele. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. Będziemy mieć dużo czasu, aby lepiej siebie poznać. Mam nadzieję, że ci się tam spodoba. 

Och, więc Ivan miał własną wyspę. Racja, czego mogłam spodziewać się po facecie, który mieszkał w średniowiecznym zamku?

- Uważasz, że to dobry pomysł?

- Dlaczego nie?

Blondyn zmarszczył brwi. Pragnęłam zachować jego wyraz twarzy na fotografii, aby przez resztę życia móc podziwiać jego majestat. Ivan nie był już pierwszej młodości, gdyż był przed trzydziestką, ale to właśnie w tym okresie swojego życia mężczyzna wyglądał najpiękniej. Być może słowo piękny nie było właściwym odzwierciedleniem tego, jak wyglądał Ivan, jednak niech mnie, Ivan naprawdę był piękny. Mimo pociągłej blizny na policzku, był on pięknym mężczyzną. 

- Nie martwisz się, że ucieknę?

Uśmiechnął się krzywo. Pokiwał przecząco głową.

- Nie, Flair. Nigdzie nie uciekniesz. Po pierwsze, szczerze wątpię w to, że zechciałabyś ode mnie uciec po tym, co usłyszałaś od swojego brata. Po drugie, przyciągnąłem cię do siebie tak, że już się ode mnie na dobre uzależniłaś. 

Odwróciłam wzrok. Wbiłam spojrzenie w widok za oknem. Na ciemnym niebie dostrzegałam błyskawice. Mimo, że nie byłam zwolenniczką burzy, przy Ivanie czułam się bezpieczna.

Jego słowa mnie zraniły. Ivan wiedział, że to, co zrobił Bradley, było moim czułym punktem. Nie chciałam o nim póki co myśleć, aby się nie samobiczować. Słowa, które wypowiedział do mnie Bradley, były ciosem prosto w serce. Człowiek, o którego tak się troszczyłam i którego kochałam całą sobą, okazał się kłamcą. Bradleyowi nigdy na mnie zależało. 

Poza tym, Ivan miał rację, jeśli chodziło o to, że już się do niego przywiązałam. Nie chciałam tego przed sobą przyznawać, ale dobrze czułam się w jego towarzystwie. Nie chodziło tylko o to, co wyczyniał ze mną pod prysznicem, a potem w pokoju z monitoringiem. Mimo, że jego palce i język były cudowne, to jego osobowość i tajemnica najbardziej mnie w nim pociągały.

- Flair, wybacz mi.

Pokiwałam przecząco głową, nie odwracając wzroku od okna.

- Nie masz za co mnie przepraszać, Ivanie. To nie ty oszukiwałeś mnie przez całe życie. To nie ty odszedłeś ode mnie, gdy najbardziej ciebie potrzebowałam. To nie ty mnie w sobie rozkochałeś, aby później oznajmić mi, że oddajesz mnie za darmo w ręce jakiegoś rosyjskiego gangstera. Nie musisz mnie więc przepraszać.

DeceiverWhere stories live. Discover now