Rozdział VII ''Wspólne szczęście'' [+18]

404 16 21
                                    

Przez następne kilka dni Amy bardzo się pilnowała, żeby przypadkiem nie natrafić na Robba, bądź - w sumie co gorsza - Lady Stark. Bardzo się pilnowała, by przypadkiem nie znaleźć się w zasięgu wzrok któregoś z nich, podczas gdy przebywała na zewnątrz i z kimś rozmawiała.

Jednak nie było jej łatwo zapomnieć o tym, co się stało. Ilekroć spojrzała w lustro na swoje usta albo przez przypadek je dotknęła, przypominała sobie moment pocałunku. Tę chwilę, kiedy czuła na swoich ustach ciepło warg chłopaka i jak delikatnie ujmował jej twarz.
Czasem łapała się nawet na tym, że przy rozpamiętywaniu tego piekły ją policzki, a jak jeszcze stała przed lustrem, widziała jakie robią jej się wypieki na twarzy.

W końcu wyszła też przełamać się i porozmawiać o tym z Talisą. Usiadły razem w namiocie naprzeciwko siebie.

— Dzięki. — uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki jasnowłosa, biorąc od niej kubek z gorącą herbatą. Dopiero wtedy Talisa też usiadła, ze swoim kubkiem w rękach, i spojrzała się poważnie na dziewczynę.

— Więc? O czym chciałaś porozmawiać? — zapytała, opierając się na oparciu krzesła.

Amy długo milczała, myśląc jak powinna zacząć temat swoich uczuć. Sama nie była do końca pewna tego, co czuje, ale jedno było dla niej pewne - ten chłopak nie był jej obojętny. Jeśli nie wiązałoby go już słowo... Zapewne nie przerwałaby tamtego pocałunku.

— Coś się... Stało, kilka dni temu. — powiedziała w końcu, spoglądając przed siebie.

— Wiedziałam, inaczej się zachowujesz. — jasnowłosa westchnęła. — Mów dalej, śmiało. Zaraz się okaże, że moi pacjenci w trakcie amputacji są bardziej rozmowni niż ty. — chciała tym rozluźnić trochę atmosferę i nawet jej się to nieco udało, bo Amy zaśmiała się krótko, wracając wzrokiem do dziewczyny.

— Pocałował mnie. Gdy zostaliśmy sami, po krótkiej rozmowie po prostu... — wzruszyła ramionami. — Zrobił to.

— A ty na to...? — chciała pociągnąć ją bardziej za język, podczas gdy na jej twarz już zdążył wpłynąć delikatny uśmiech.

— Nic. To znaczy, przerwałam to po chwili, w końcu...

— Obiecał innej, te słowa już mam całe dnie w głowie, po tym jak powiedziałaś to tyle razy. — mówiąc to, Talisa odłożyła na stolik kubek z herbatą, pochylając się w stronę przyjaciółki na krześle i łapiąc ją dwoma rękami za wolną dłoń. — Powiedz mi, czy jeśli nie wiązałyby go żadne obietnice, unikałabyś go teraz jak ognia? Odsunęłabyś się wtedy?

Amy spojrzała w bok, popijając trochę herbaty, zanim bez większego namysłu odpowiedziała:

— Nie. — stwierdziła pewnie, podnosząc się z krzesła i odeszła kawałek.

— Musicie porozmawiać. Skoro sam to zrobił, to pewnie...

— Może chciał się tylko o czymś przekonać? — przerwała jej Amy, odwracając się do przyjaciółki. — Albo tak naprawdę nie wiemy jaki jest i chciał się tylko zabawić.

— Nie snuj takich teorii. Bez powodu by cię przecież nie całował. — też wstała i stanęła obok jasnowłosej.

— Gdyby chciał porozmawiać, sam by się pofatygował... — mruknęła Amy.

— Kiedy cały czas się ukrywasz? Zapewne jakby poprosił cię do siebie, to powiedziałabyś, że źle się czujesz.

— Nie jestem tchórzem.

— Więc idź do niego. — rzuciła wyzywająco Talisa. — Masz wybór, możesz dalej go unikać i w nieskończoność wymyślając coraz to kolejne swoje teorie albo iść i dowiedzieć się, co naprawdę chodziło mu wtedy po głowie. Wybór należy do ciebie. — z tymi słowami zostawiła ją, wychodząc z namiotu, zabierając po drodze swój płaszcz.

Brzask Północy || Robb Stark [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz