1. Między snem a jawą

84 3 0
                                    

A wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Żadne znaki na niebie czy ziemi nie wróżyły, aby mogło być inaczej, chociaż może nikt nie patrzył po prostu we właściwą stronę.

Pozostaje jednak faktem, że pomimo rutynowo zaniedbanych przez kadrę fińską zawodów letniego Grand Prix nic nie wskazywało na to, że nadchodzący Puchar Świata będzie taki, jakim był. Z punktu widzenia fińskiej drużyny można było nazwać go na wiele sposobów: jeden z najgorszych sezonów w ostatnich latach. Sezon, w którym Finowie nie zdobyli właściwie nic, poza jednym medalem indywidualnym z Mistrzostw Świata w Sapporo. Kac po wcześniejszych, udanych sezonach. Sezon najkoszmarniejszych, psychodelicznych kurtek, których wzór przypominał firanki u babci.

Był to niewątpliwie czas, kiedy nad fińską kadrą zawisły czarne chmury…

Ciemności, które otaczały Mattiego, w pełni zasługiwały na miano egipskich. Pomimo prób rozejrzenia się dookoła, skoczek nie dostrzegał absolutnie nic, co wyróżniałoby się na idealnie czarnym tle. Matti usiłował pocieszyć się, że przynajmniej i jego nikt nie zdoła zauważyć — jednak jakoś wcale nie podnosiło go to na duchu.

Było tu nie tylko bardzo ciemno, ale także strasznie cicho. Jedynymi dźwiękami, które docierały do Mattiego, był jego własny oddech oraz bicie serca.

Hautamäki skulił się. Miał dziwne wrażenie, że ktoś lub coś czai się na niego, chociaż nie potrafiłby sprecyzować, kto albo co oraz czemu. Po chwili jego przeczucia sprawdziły się. Cisza została przerwana, chociaż nie w sposób nagły. Dźwięk czyjegoś głosu najpierw stopniowo narastał, a później ucichł, pozostawiając za sobą ciszę równie niezmąconą, jak na początku. Mimo to, w głowie skoczka wciąż kołatało jedno, jedyne słowo, które wypowiedział głos:

— Matti…

Matti skulił się jeszcze mocniej, zakrywając dłońmi uszy. Nie pamiętał już, od jak dawna tu siedział, słuchając wzywającego go głosu. Pomimo zmiany pozycji, po raz kolejny jego uszy zaatakowane zostały subtelną falą decybeli, równie mocno, co poprzednio:

— Matti…

Hautamäki miał wrażenie, że skądś znał ten głos. Nie mógł jednak sprecyzować, do kogo mógłby on należeć — w jego pamięci ziała pustka, prawie tak czarna, jak jego obecne otoczenie. Jedynym, czego skoczek był absolutnie pewien, to fakt, że miał już tego dosyć.

Jakiś cichy głosik w głowie Mattiego podpowiadał mu, że odezwanie się byłoby powiązane z ryzykiem bycia dostrzeżonym. Jednak dotychczasowe siedzenie w milczeniu także nie przyniosło mu poprawy sytuacji. Dlatego też, zdesperowany już prawie do granic możliwości, Matti nagle podniósł się i zakrzyknął:

— Czego ode mnie chcesz?! Daj mi wreszcie spokój!

Sposób, w jaki on przerwał ciszę był tak gwałtowny, że zaskoczył i jego samego. Matti ponownie przykucnął, speszony, ganiąc się w duchu za ten pomysł. O ile wcześniej miał tylko delikatne wrażenie czyjejś obecności, o tyle obecnie czuł się, jakby szukająca go osoba spoglądała prosto na niego. Przez chwilę skoczek pomyślał, że tak zapewne musiał czuć się Frodo Baggins w Mordorze, chociaż w jego przypadku w najbliższej okolicy nie widać było żadnej wlepionej w niego wielkiej, czerwonej gałki ocznej.

— Zostaw mnie w spokoju — powtórzył jeszcze raz Matti, chociaż zdecydowanie mniej pewnie, bardziej błagając niż nakazując.

Hautamäki odniósł wrażenie, że dookoła rozległ się stłumiony chichot.

— Tak właściwie, masz rację — odezwał się głos. Tym razem był jednak znacznie mniej obojętny i zawodzący, należał raczej do osoby zadowolonej z siebie. — Teraz, kiedy się już odnalazłeś, możemy dać sobie spokój z tym przedstawieniem.

Fin-Fiction 3Where stories live. Discover now