23. Co, gdzie, jak, dab

415 53 23
                                    

Bastian otworzył lekko oczy. Potem znowu je zamknął. I otworzył. I zamknął. 

Czuł się paskudnie. Jakby była sobota, a on mimo to musiał wstać wcześnie. Nienawidził tego. 

Czuł suchość w gardle i ból głowy. Może zbliżała się jakaś choroba? Zaraz, ale on przecież choruje raz na ruski rok. Co on musiał zrobić, żeby się rozchorować? 

Był na wycieczce. Nasypał Bakugo ryż do plecaka. Byli u smoka wawelskiego. Ktoś zwinął mu portfel. Został zaatakowany przez złoczyńców. Zamknęli go w gigantycznym pierogu... 

Zaraz, zamknęli go w gigantycznym pierogu? 

Bastian otworzył oczy i momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej. Próbował przetrzeć sobie oczy, ale zdał sobie sprawę, że ma związane ręce. Rozejrzał się. 

Był w dziwnym, betonowym pomieszczeniu. Zaczął się gorączkowo rozglądać. Koło niego, leżał Andrzej. Wydawał się spać, lub być nieprzytomny. 

Zanim zdołał koło niego się schylić, usłyszał że ktoś wchodzi. 

Obejrzał się. Był to mężczyzna, prawie cały pokryty fioletowymi bliznami. Spoglądał kpiąco na więźniów.

- A ty to kto? - Zapytał Bastian. 

- Dabi. - Powiedział krótko mężczyzna. Położył na ziemi litrową butelkę wody i bochenek chleba w plastikowej torbie. 

- W sensie że dabujesz? - Zapytał nieprzytomnie chłopak. 

- Co? - Zapytał odruchowo Dabi. Co się z tym chłopakiem stało? Za długo był nieprzytomny i coś mu się stało z mózgiem? Czy to niedotlenienie spowodowane tym dziwnym więzieniem? 

Bastian próbował coś odpowiedzieć, ale w tej chwili poruszył się drugi z chłopaków. Andrzej otworzył oczy. 

- Andrzej! Żyjesz?! 

- Nie. - Powiedział krótko chłopak, mrużąc oczy. Światło w owej piwnicy nie było zbyt jasne, ale wystarczało żeby go zszokować. 

- Nie umieraj! Przecież jeszcze musimy zjeść razem tyle rosołów! Musimy jeszcze znaleźć sposób, żeby zrobić z Kapitana Polaka nauczyciela chemii! I jeszcze musisz zobaczyć gościa który nazwał się Dab-i! 

- Czekaj, co? - Chłopak nagle otworzył szeroko oczy. - Powtórz to ostatnie. 

- No Dab-i. Tutaj stoi. 

Bastian pokazał ruchem głowy stojącego przed nimi poparzonego mężczyznę. Dabi patrzył na nich jak na idiotów. 

Od czasu przybycia do Polski widział różne patologie, ale oni bez wątpienia byli w czołówce pod względem najdziwniejszego zachowania. Choćby dlatego, że żaden z nich nie wpadł na pomysł, żeby zapytać go co tu robią. 

Zdał sobie sprawę, że oni cały czas mówią po angielsku. Jakby chcieli żeby ich zrozumiał. 

Więc albo błaznują, albo coś planują. 

- Tak spalonego tosta już dawno nie widziałem. - Stwierdził Andrzej. - A by the way, gdzie jesteśmy? 

- W piwnicy, a co myślicie? To raczej nie pięciogwiazdkowy hotel. - Powiedział kpiąco Dabi. 

- A czemu jesteśmy tu, a nie w pięciogwiazdkowym hotelu? - Ciągnął Polak. 

- Dowiecie się w swoim czasie. - Odpowiedział i odwrócił się. Po chwili usłyszał głos tego który się wcześniej obudził - Bestii, Barana, Bastiana, jakoś tak. 

- Chwila! Jak mamy związane ręce, to jak mamy otworzyć tą wodę? 

- Wierzę w waszą pomysłowość. - Powiedział i wyszedł. 

Więźniowie odczekali kilkanaście sekund. Potem odezwali się ponownie - tyle że ciszej i we własnym języku. 

- Poszedł? 

- Chyba tak. 

- Masz jakiś plan? 

- Nic, zero. Musimy jakoś zawiadomić szkołę gdzie jesteśmy. 

- Ale jak? 

- Nie wiem. 

- Może mnie uderzysz, a ja w ten sposób rozwalę tą taśmę? - Bastian pokazał związane ręce i nogi. Mógłby połączyć w ten sposób własną siłę, z siłą przyjaciela. 

- Nie zrobię dostatecznie dużego zamachu z związanymi rękami. - Stwierdził Andrzej. Jego przyjaciel zacisnął usta. 

- Musimy się dowiedzieć, kim oni są i gdzie nas trzymają. - Powiedział po krótkiej przerwie więzień. - Tylko nie wiem jaką mamy szansę, by się stąd wydostać. W końcu nie ma okien. 

- Są tylko drzwi. - Bastian wskazał na nie brodą. 

- Ale pewnie strzeżone. Musimy się zastanowić, czego oni konkretnie od nas chcą. 

Bastian nie odezwał się już. Myślenie nie było jego mocną stroną, wręcz przeciwnie. Podczas każdego rodzaju ćwiczeń, pozostawiał wymyślanie planu komuś innemu. Jedyne co mu wychodziło dobrze, to tworzenie pomysłów na żarty. 

- Może będziemy ich tak gnębić, lub tak z nich żartować, że z czasem będą mieli nas dość? - Zapytał Bastian.

Andrzej pokręcił głową. 

- Nie, to zły pomysł. Mamy ograniczone możliwości, a jak się wkurzą to nie wiadomo co się z nami stanie. Może porwali nas po prostu, jako losowe dzieciaki z klasy bohaterskiej. 

- Tylko dlaczego mieliby nas porwać? 

- Okup? - Rzucił pomysłem Andrzej. Bastian pokręcił głową. 

- Nie mam problemów z kasą, ale moja rodzina nie jest też na tyle bogata, żeby ich zainteresować. 

- Mają do nas jakieś personalne sprawy? 

Bastian tutaj musiał się dłużej zastanowić. 

- Do tej pory podpadałem jedynie dresom, żulom, nauczycielom i Natalii. - Powiedział po namyśle. - Ci pierwsi by na coś takiego nie wpadli, a reszta by czegoś takiego nie zorganizowała. 

- To już nie mam pomysłu. 

- Prędzej czy później się dowiemy. - Bastian usiadł wygodniej. - A tak na tą chwilę, masz jakiś pomysł jak otworzyć tą butelkę? 


822 słowa

Wiem, że rozdział w miarę nudny, ale przynajmniej wiadomo co się dzieje z Bastianem i Andrzejem. 

Sayonara! 

Wymiana międzyszkolna - BNHA w PolsceWhere stories live. Discover now